Różne firmy skarżą skarb państwa na ponad 10 mld złotych. Tyle będą nas kosztować decyzje urzędników? W latach 90. z żądaniem odszkodowań bądź zwrotu utraconego mienia występowali głównie przedwojenni właściciele fabryk, zabużanie, diecezje i zakony Kościoła katolickiego. Dziś są to wielkie koncerny, właściciele spółek doprowadzonych do upadłości decyzjami administracyjnymi lub sądowymi, osoby fizyczne. W przypadku, gdy wartość sporu przekracza 1 mln zł, skarb państwa przed sądami reprezentują radcowie Prokuratorii Generalnej. Występują w każdej takiej sprawie przed Sądem Najwyższym. Prokuratoria Generalna to właściwie wielka państwowa kancelaria prawna, zapewniająca ministrom, wojewodom, organom skarbowym itp. zastępstwo procesowe, czyli reprezentację przed sądami. Na jej czele stoi prezes Marian Dziurda. Według ostatniego dostępnego sprawozdania za rok 2008, liczba nowych spraw sądowych zarejestrowanych w Prokuratorii Generalnej to ogółem 1466. Łączna wysokość roszczeń wyniosła 10 056 708 524 zł. Są też roszczenia w walutach obcych – 5 038 975 dol. i 56 982 435 euro. Wśród najgłośniejszych spraw, którymi zajmowali się radcowie Prokuratorii Generalnej, była sprawa z powództwa Eureko B.V. przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, która toczyła się na podstawie umowy o popieraniu i wzajemnej ochronie inwestycji, zawartej pomiędzy naszym krajem i Królestwem Niderlandów w 1992 r. Wstępną wysokość roszczenia szacowano na 35,6 mld zł. Chodziło oczywiście o prywatyzację PZU SA. Sprawa w ubiegłym roku została ostatecznie zakończona ugodą między rządem a Eureko. Innym głośnym przypadkiem jest powództwo Vivendi SA oraz Vivendi Telecom International SA przeciwko Polsce na podstawie umowy między Rządem Rzeczypospolitej Ludowej a Rządem Republiki Francuskiej z 14 lutego 1989 r. w sprawie popierania i wzajemnej ochrony inwestycji. Wstępna wysokość roszczenia wynosiła 1,9 mld euro. O bardzo wysoką kwotę – 700 mln dol. – procesuje się spółka Mercuria Energy Group Limited (dawniej J&S Group). Chodzi o głośny w 2007 r. przypadek nałożenia przez prezesa Agencji Rezerw Materiałowych na jej spółkę córkę J&S Energy rekordowej kary prawie 462 mln zł. ARM zarzucała J&S Energy, że ma zbyt niskie obowiązkowe zapasy paliw, o czym w październiku 2007 r. poinformował opinię publiczną na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ówczesny wiceminister gospodarki, Piotr Naimski. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że właścicielami Mercuria Energy Group Limited są panowie Sławomir Smołokowski i Grzegorz Jankilewicz, którzy dorobili się wielkiego majątku na handlu rosyjską ropą naftową. W ubiegłym roku, po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z państwowej kiesy wypłacono J&S ponad pół miliarda złotych wraz z odsetkami. Lecz to nie koniec. Przed sztokholmskim sądem arbitrażowym Mercuria domaga się 700 mln dol. odszkodowania za nierówne traktowanie przez Polskę podmiotów gospodarczych. I jak się wydaje, szanse ma spore. W cieniu wielkich pieniędzy i batalii prawniczych na europejską skalę toczą się mniej spektakularne, lecz kto wie, czy nie ważniejsze dla obywateli RP, sprawy o odszkodowania z powodu skandalicznego działania urzędów i tzw. organów. Roman Kluska i JTT Computers SA W połowie marca br. przed wrocławskim sądem okręgowym zapadł wyrok w sprawie fundusz inwestycyjny MCI Management przeciw skarbowi państwa o odszkodowanie w wysokości ponad 38 mln zł. To kolejna runda walki o naprawienie szkód wyrządzonych przez urzędników kontroli skarbowej. Fundusz MCI Management jest spadkobiercą założonej we Wrocławiu na początku lat 90. spółki JTT Computers SA. Jej właściciele zaczynali od sprzedaży na słynnej giełdzie komputerowej przy ulicy Grzybowskiej w Warszawie komputerów Amiga. Gdy firma się rozrosła, na zamówienie Ministerstwa Edukacji Narodowej zajęła się produkcją komputerów dla szkół i zakładaniem klas internetowych. Obowiązujące pod koniec lat 90. przepisy zwalniały taki sprzęt z podatku, pod warunkiem że pochodził on z importu. Spółka JTT Computers SA, podobnie jak Optimus Romana Kluski, wysyłała więc swoje komputery do Czech, po czym odkupywała je i sprowadzała do Polski. System działał za zgodą i wiedzą MEN oraz Ministerstwa Finansów. Pod koniec 1999 r. jeden z inspektorów kontroli skarbowej uznał, że montaż komputerów w Polsce, ich sprzedaż do Czech, a następnie powrót nad Wisłę
Tagi:
Marek Czarkowski