Tajemnice IV RP: w maju 2006 r. powołano tajną policyjną specgrupę, która rozpracowywała setki osób. Bo byli z lewicy. IV RP dawno nie ma, za to wciąż, po latach, wychodzą na jaw sprawy pokazujące, jak państwo PiS działało. Czasami przez przypadek lub zwykłe przeoczenie. Ta informacja wypłynęła właśnie przez przypadek. A miała być tajna na zawsze. Tymczasem dowiedzieliśmy się, że w sprawie Fundacji „Porozumienie bez Barier” Jolanty Kwaśniewskiej oraz setek polityków, ludzi finansów i biznesu działała specjalna, tajna grupa operacyjno-śledcza. W jej skład wchodzili oficerowie Centralnego Biura Śledczego i policji. Zaczęło się od Kwaśniewskiej Wszystko zaczęło się w roku 2005, kiedy sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu zainicjowała działania przeciwko Fundacji „Porozumienie bez Barier”. To był czas dominującej w środowiskach prawicy legendy, że poprzez fundację przekazywane są Kwaśniewskim pieniądze. Kwaśniewską przesłuchiwano przed kamerami, usiłowano upokorzyć, sugerowano jej związki z Markiem Dochnalem. To wszystko zakończyło się klapą. Reflektor podejrzeń skierowany został wówczas na Andrzeja Kratiuka, prezesa fundacji. Kratiuk też był wzywany przed komisję sejmową, a dzień przed Wigilią 2005 r. do jego kancelarii wkroczyło 14 funkcjonariuszy ABW, z nakazem przeszukania i zabrania dokumentacji. Tak rozpoczęła się wojna prokuratury i policji z Kratiukiem, która trwa do dziś. Pisaliśmy o tym w „Przeglądzie” (nr 48/11). Przez następne lata Kratiuk był nękany przez prokuraturę i policję. M.in. rozpoczęto przeciwko niemu śledztwo „w sprawie prania brudnych pieniędzy”, a konkretnie o to, że – zdaniem prokuratury – za drogo remontował dom. To śledztwo akurat prokuratura dość szybko umorzyła, ale tylko na chwilę. Bo w sierpniu 2006 r. wznowiła je Prokuratura Apelacyjna w Katowicach, rzekomo z powodu nowych okoliczności. Początkowo prowadził je prokurator Ireneusz Kunert, ten, który wcześniej prowadził sprawę fundacji Jolanty Kwaśniewskiej. Po nim był Jacek Więckowski, naczelnik wydziału. Nazwisko Więckowskiego pojawiło się także przy okazji sprawy Barbary Blidy, właśnie on współdecydował o jej aresztowaniu. Wiosna i lato 2006 r. to wysyp wznawianych śledztw. W marcu 2006 r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła tajne śledztwo dotyczące nadużyć w handlu węglem i korumpowania polityków przez Barbarę K. W ten sposób znów zaczęto się zajmować Barbarą Blidą, wobec której wcześniej umorzono postępowanie. Trałowanie Kratiuka Jeśli chodzi o Kratiuka, kolejne śledztwo zaowocowało zajęciem dokumentów nie tylko jego kancelarii, lecz także firm, które kancelaria obsługiwała. „Odwiedzono prawie wszystkich moich klientów, prywatne spółki – mówił Kratiuk „Przeglądowi”. – Wpadali tam, najczęściej funkcjonariusze CBŚ, pokazywali blachy i zajmowali dokumenty firmy, brali rachunki, konfrontowali faktury. W 2008 r. zebrano w tej sprawie 566 segregatorów”. Trałując dokumenty kancelarii Kratiuka, prokuratura w Katowicach znalazła w końcu jakiś punkt zaczepienia. Otóż w roku 2004 spółka handlująca kredytami samochodowymi Polskie Towarzystwo Finansowe kupiła spółkę z branży, Dolnośląską Grupę Finansową, za 30 mln zł, a później obie nabył hiszpański bank Santander. Prokurator znalazł biegłego Tadeusza Błasiaka (specjalistę w zakresie przemysłu wydobywczego, prezentującego się na Facebooku jako zwolennik Telewizji Trwam i PiS oraz ks. Isakowicza-Zaleskiego), który wycenił spółkę DGF na 6,8 mln zł. Prokuratura uznała zatem, że kupująca spółka poniosła stratę w wysokości 23,2 mln zł. Członków zarządu i rady nadzorczej PTF oskarżono o niegospodarność. A do sprawy doklejono Kratiuka, którego kancelaria prawna obsługiwała transakcję. Co samo w sobie jest prawniczym ewenementem… Sprawa we Wrocławiu toczy się od ponad roku i będzie trwała jeszcze długo. Kilka miesięcy temu mogło to cieszyć prokuratora Więckowskiego – bo mógł on utrzymywać, że oskarżenie jest mocne, skoro sąd tak długo się nią zajmuje. Ale od jakiegoś czasu sprawa ta staje się dla prokuratora coraz bardziej niewygodna – bo oskarżeni zaczynają wyciągać na światło dzienne kolejne kompromitujące Więckowskiego kwestie. I ze zwierzyny stają się myśliwymi. Co prokurator ukrywa? Opisał to niedawno Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej”. Okazuje się bowiem, że prokurator Więckowski próbował zataić przed sądem dokumenty zaprzeczające tezie oskarżenia. Czyli de facto chciał oszukać sąd. Pierwszym elementem było to, że prokuratura nie przekazała sądowi posiadanej opinii innego biegłego, Michała Pawłowskiego, korzystnej dla oskarżonych. Prokurator ukrył również przed sądem umowę o sprzedaży grupy PTF-DGF bankowi
Tagi:
Robert Walenciak