W roku 2009 USA były największym importerem polskiej broni… w statystykach MSZ Teoretycznie w 2009 r. USA stały się największym odbiorcą polskiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego o wartości 1.130.246.279 euro. Na drugim miejscu znalazła się Malezja, importując produkty naszej zbrojeniówki o wartości skokowo mniejszej – tylko 82.020.675 euro. Dalej Kanada – 40.368.258 euro i Algieria – 38.927.115 euro. Takie szokujące dane znalazły się w publikacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP: „Eksport uzbrojenia i sprzętu wojskowego z Polski. Raport z lat 2008-2009”, Warszawa 2010. Jest to dokument po raz pierwszy przeznaczony dla naszej opinii publicznej (a więc również polityków), wydany zgodnie z duchem i literą unijnych zaleceń, dotyczących przejrzystości i jawności informacji o handlu bronią w krajach Wspólnoty Europejskiej. Jego wydanie wiąże się z uruchomieniem w Polsce z końcem 2010 r. procesów, których finałem ma być liberalizacja przepisów związanych z udzielaniem koncesji i licencji na obrót uzbrojeniem, technologiami zbrojeniowymi oraz sprzętem wojskowym na obszarze całej Unii Europejskiej. Co wie resort Ponieważ zaskakująca wysokością lokata USA na liście naszych importerów w 2009 r. może być przedmiotem różnego rodzaju gier politycznych, może także sugerować niezorientowanym nagłe otwarcie się naszego największego sojusznika zaatlantyckiego na produkty polskiej zbrojeniówki – postanowiliśmy rzecz dogłębnie wyjaśnić w bezpośrednich rozmowach z wysokimi rangą urzędnikami MSZ, odpowiedzialnymi za udzielanie licencji eksportowych. Zgodnie z prawidłami debat eksperckich Chatham House (siedziba brytyjskiego Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych) możemy posługiwać się opiniami, nie informując jednak, kto jest ich autorem. Wyjaśniło się, że MSZ, przygotowując zestawienia eksportowe w latach 2008-2009 (na razie nie ma jeszcze zanalizowanych danych podsumowujących rok 2010), brało pod uwagę wyłącznie te informacje, które były w dyspozycji resortu – jednej z kilku polskich instytucji udzielających zgód i licencji eksportowych wszystkim polskim podmiotom uprawnionym do prowadzenia handlu bronią i sprzętem wojskowym. W tabelach zawarto więc liczbę wydanych przez MSZ pozwoleń na wywóz specjalnych produktów wytworzonych w Polsce bądź zmontowanych z części przywiezionych do Polski i ich wartość liczoną w euro. Wywiezionych znaczy: faktycznie sprzedanych, ale także po prostu przekazanych w łańcuchu międzynarodowych powiązań korporacji biznesowych, których filie, montownie lub wytwórnie znajdują się na terenie naszego kraju. Wystarczy więc wystąpić o zgodę na wywóz do USA, do firmy matki, samolotu, śmigłowca czy silnika zmontowanego w kraju (i ją uzyskać), aby statystyka wartości eksportu specjalnego do Stanów Zjednoczonych ruszyła w górę jak szalona. Przy czym wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że ostateczny wyrób po testach za Atlantykiem trafi zupełnie gdzie indziej – np. na Bliski Wschód. Z czego dochód nie zasili naturalnie polskiej kasy. Faktycznej wartości tego, co w Polsce wytworzono i przekazano do USA, MSZ nie jest w stanie ocenić. I oczywiście nie jest to zadanie tego resortu. – Wiemy, że nasze zestawienia mogą wywołać złudne wrażenie, że jesteśmy poważnym dostawcą do Stanów Zjednoczonych, ale musimy trzymać się reguł sporządzania statystyk, a te jasno stanowią, że podajemy liczbę wydanych licencji eksportowych dla każdego z krajów i sumaryczną wartość produktów objętych naszymi zgodami. Każde przekazanie do prób w USA śmigłowca zmontowanego – powiedzmy – w Mielcu skutkuje wielkimi liczbami w euro w naszych tabelkach – usłyszeliśmy od eksperta resortu spraw zagranicznych. Papiery a rzeczywistość Warto odnotować, że systematycznie corocznie wzrasta liczba zbrojeniowych licencji eksportowych wydawanych w MSZ – z 284 w 2006 r. do 460 w roku 2009 (patrz: tabelka). Rośnie też wartość przekazanych lub wywiezionych i faktycznie wyeksportowanych (czyli sprzedanych przez Polskę) produktów specjalnych – z 275.337.570 w 2006 r. aż do 1.391.156.932 w 2009 r. Przy czym sporządzający zestawienie urzędnicy MSZ całkowicie szczerze podkreślili, że w żadnym przypadku nie mają danych o rzeczywistej, realnej kwocie eksportu uzbrojenia. Podkreślenia godne jest też to, że liczba odmów licencji eksportowych jest niewielka: 2006 r. – 3, 2007 r. – 1, 2008 r. – 2, 2009 r. – 0. Na stronie 17. cytowanego dokumentu MSZ czytamy jakże istotne i szczere wyznanie: „(…) Znaczny wzrost eksportu w 2009 r. jest wynikiem dużego eksportu kooperacyjnego firm współpracujących z koncernami ze Stanów Zjednoczonych i Kanady
Tagi:
Wojciech Łuczak