Jesteśmy niemal w samym środku Ameryki Południowej, tymczasem drogowskaz kieruje w prawo do Friedensfeld i Friedensheim, w lewo zaś do Albstadt i Kleinstadt Korespondencja z Paragwaju Chaco, czyli zachodni Paragwaj – sucha ziemia bez rzek ani jezior – nie interesowało nikogo, dopóki nie rozeszła się wieść o złożach ropy naftowej. Kolonizacja rozpoczęła się dopiero pod koniec lat 20. XX w. I trwa nadal. Syrena „Miałem wiele kóz i owiec. (…) Menonitom przeszkadzało, kiedy kozy zjadały ich arbuzy i bawełnę, obrażali się na nas. Ale kiedy kozy chcą kraść, nic ich nie powstrzyma. Mają swojego przewodnika, a ten prowadzi je na pola. Zabijaliśmy go, ale zaraz pojawiał się następny przewodnik i kozy dalej kradły. Skończyło się na tym, że wybiliśmy wszystkie nasze kozy. Aż po dziś dzień nie mamy kóz”*. Pierwsza wyje o szóstej rano: spółdzielnia Fernheim ogłasza początek dnia pracy tak głośno, jak ochotnicza straż informuje o pożarze. Jeśli siedzisz właśnie wśród brzuchatych puchowców w parku przy szkole muzycznej, syrena to jedyny dźwięk zdolny przebić się przez donośny szczebiot ptaków zagłuszający nawet huk ciężarówek w alei Hindenburga. W supermarkecie obok znajdziesz wędzoną polędwicę, Rauchfleisch, a w dziale Brot kupisz chleb z piekarni Klassena. – Nad Pilcomayo łowiliśmy ryby, zbieraliśmy miód, polowaliśmy – mówi Wasilij, lider lokalnej społeczności Niwakle. Jego rodzice sprowadzili się do Filadelfii w latach 80. XX w. Szli ponad 200 km przez bezludną półpustynię do miejsca, gdzie – jak mówiono – była praca i lepsze warunki życia. – Ojciec najpierw najmował się dorywczo na budowach, ale szybko otrzymał posadę w mleczarni spółdzielni Fernheim. Do pracy najpewniej jeździł rowerem. W Filadelfii asfaltowane aleje można policzyć na palcach jednej ręki, za to betonowane ścieżki rowerowe docierają nawet do najdalszych barrios obreros, dzielnic robotniczych, które są podzielone według przynależności etnicznej: osobna dla Enhlet, osobne dla Niwakle, Ayoreos czy Sanapana. To stamtąd do położonej w centrum fabryki pedałują na dźwięk syreny multietniczni, niskiego wzrostu pracownicy o ciemnej skórze. Do szkoły muzycznej, także na rowerach, dojeżdża blondwłosa młodzież o mleczno jasnej cerze. I – żeby nie było wątpliwości – we współczesnej, hiszpańskojęzycznej Ameryce to nie jest codzienny widok. Tanie chińskie motory (i drogie japońskie SUV-y) praktycznie zmonopolizowały transport, a na rowerach jeżdżą już tylko starcy, dzieci do lat 12 i kolumbijscy kolarze. Gdy rodzina Wasilija zamieszkała w Filadelfii, miał on 10 lat. – Menonici zabierali nas na pole, na zbiory bawełny. Spędzaliśmy tam cały tydzień, tylko na weekendy wracaliśmy do domów – opowiada. Jeździli stłoczeni na przyczepie traktora, tak jak do dziś wozi się robotników z dalszych osiedli i wsi do pracy w Filadelfii. Obecnie Wasilij również pracuje w mleczarni, jak ojciec. Chwali się międzynarodową nagrodą w konkursie na najlepsze toffi i nie narzeka: – Zdobyć tyle jedzenia, ile mamy tutaj, nad Pilcomayo było niemożliwe! Przestrzeń „Wielu Enhlet przyszło wówczas do Ya’tempehek. Przybywali ze wszystkich stron, żeby zobaczyć przybyszów. Słowa Enhlet były dobre, nikt nie myślał zabijać menonitów. Nasza starszyzna miała dobre intencje wobec nich (…). »To jest region Enhlet, to jest ich kraj«, tak na pewno mówili (menonici) między sobą”. – Paragwaj miał swoją wielką wojnę, wojnę trójprzymierza – Victor nie jest historykiem, ale mowa tu o wydarzeniu donioślejszym dla Paragwaju niż II wojna światowa dla Polski. W walkach ze sprzymierzonymi siłami Argentyny, Brazylii i Urugwaju zginęło ok. 90% mężczyzn, a kraj stanął na skraju upadku – zarówno pod względem gospodarki, jak i populacji. – Po wojnie zaczęto sprzedawać gigantyczne ilości ziemi obcokrajowcom: Argentyńczykom, Brazylijczykom – ciągnie Victor. – Carlos Casado kupił w Chaco tysiące hektarów razem z mieszkańcami, ich domami i wioskami. Rdzenną ludność sprzedano mu jak zwierzęta, jak krowy. Victor się myli – Casado kupił nie tysiące hektarów, a miliony – dokładnie 5,7 mln ha, czyli powierzchnię dwa razy większą od Albanii, zdolną pomieścić Słowację i Cypr lub jedną siódmą Paragwaju. Nazywa się tak, że trudno się