Parytet niejedno ma imię

Parytet niejedno ma imię

W 1999 r. Polska zajmowała 42. miejsce pod względem aktywności kobiet w polityce. Dziś dopiero 64. 18 lutego Sejm skierował po pierwszym czytaniu projekt ustawy o parytetach do dalszych prac. Czy już w najbliższych wyborach czeka nas rewolucja – równa liczba kobiet i mężczyzn na listach wyborczych? Czas pokaże. Na razie ustawę czeka jeszcze długa droga. Niektórzy posłowie już zapowiadają, że zgłoszą do projektu własne poprawki. Zanim to jednak zrobią, warto, aby przyjrzeli się doświadczeniom innych krajów i wyciągnęli odpowiednie wnioski. Dwa dni przed głosowaniem Kongres Kobiet zorganizował w Sejmie konferencję z udziałem Jerzego Buzka, Bronisława Komorowskiego, Ewy Kierzkowskiej i gości zagranicznych, prezentujących europejskie (i nie tylko) doświadczenia z parytetem i kwotami. Według opracowanego na zamówienie Komisji Praw Kobiet i Parlamentu Europejskiego raportu rozwiązania stosowane w poszczególnych krajach znacznie się różnią, a te różnice widocznie przekładają się na wyniki wyborów. W Europie pięć krajów: Belgia, Francja, Hiszpania, Portugalia i Słowenia, stosuje ustawowe kwoty. W wielu pozostałych zobowiązania równościowe podejmują same partie. Drude Dahlerup, profesor nauk politycznych Uniwersytetu Sztokholmskiego, autorka wielu publikacji na temat roli kobiet w polityce, zwracała uwagę na niuanse, którym muszą się przyjrzeć polscy ustawodawcy. Warto czerpać wzorce z krajów, które przyjęły skuteczne rozwiązania. Inaczej może się okazać, że ustawa nie przyniesie spodziewanych rezultatów, co będzie wodą na młyn dla jej oponentów. Zmiany na dobre Bardzo dobrym przykładem mądrze wprowadzanych zmian jest Belgia. Już od lat 70. działacze na rzecz równości kobiet i mężczyzn starali się doprowadzić w tym kraju do zwiększenia liczby aktywnych politycznie kobiet. Nie wszyscy byli zwolennikami kwot czy parytetów – znana i w Polsce dyskusja na temat zasadności takich rozwiązań przetoczyła się także przez belgijskie media i ławy poselskie. Pierwszy faktyczny krok zrobiono w 1994 r., gdy uchwalono, że przedstawiciele jednej płci nie mogą stanowić więcej niż trzy czwarte ogólnej liczby kandydatów na listach wyborczych, w 1999 r. – dwie trzecie. Jeśli partia nie zgromadzi wystarczającej liczby kobiet, miejsce na liście pozostaje puste. W 2002 r. wzmocniono dodatkowo system wspierania kobiet, wprowadzając parytet i zasadę, że trzy pierwsze miejsca nie mogą być obsadzone przez kandydatów tej samej płci (aktualnie – dwa pierwsze miejsca). Rozwiązania dotyczą wyborów krajowych i do europarlamentu, ale poszczególne regiony przyjęły niemal identyczne zasady w wyborach lokalnych. W rezultacie reprezentacja kobiet w wyborach krajowych osiągnęła aktualnie ponad 35%, w wyborach do europarlamentu – 36%. Hiszpania zapewnia kobietom kwoty 40% na listach wyborczych. Odsetek kobiet wybranych do parlamentu krajowego wynosi dziś ok. 36%, tyle samo w wyborach do europarlamentu. Portugalia przewiduje 30% miejsc na listach dla kobiet i osiągnęła wyniki odpowiednio 28 i 36%. Francja: bardzo źle, bardzo dobrze Negatywnymi przykładami, które chętnie przywołują przeciwnicy ustawowych kwot, są Słowenia (13,3% kobiet w krajowym parlamencie i 29% w Parlamencie Europejskim) i Francja. Jak to możliwe, skoro właśnie Francja jako jedno z pierwszych państw zdecydowała się uznać rozwiązanie równościowe? Francuska droga ku równości jest wyboista i zapewne jeszcze się nie skończyła. Pierwotnie – już w 1982 r. – wprowadzono ustawowy zapis, że na listach wyborczych nie może się pojawić więcej niż 75% przedstawicieli tej samej płci. Jednak to rozwiązanie wkrótce zostało zakwestionowane – udowodniono, że jest niezgodne z francuską konstytucją. Wobec tego w 1999 r. wprowadzono do konstytucji poprawkę dotyczącą równego dostępu kobiet i mężczyzn do funkcji wybieralnych, a rok później zmieniono prawa wyborcze, zapewniając kobietom połowę miejsc na listach. Czemu jednak po wprowadzeniu parytetu we francuskim Zgromadzeniu Narodowym sytuacja zmieniła się w niewielkim stopniu, przynosząc zwolenniczkom i zwolennikom parytetu rozczarowanie? Aktualnie, jak nie bez satysfakcji podkreśla w wywiadach pełnomocnik ds. równego statusu prawnego Elżbieta Radziszewska, jest tam nawet mniej kobiet niż aktualnie w polskim Sejmie – ok. 18%. Diabeł tkwi w szczegółach, czyli w większościowej ordynacji wyborczej i odpowiednim ustanowieniu sankcji, na które narażona jest partia niestosująca się do obowiązujących rozwiązań. Jeśli francuska partia wystawi na poziomie krajowym więcej mężczyzn, niż

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2010, 2010

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau