Pasuje jak pięść… do teatru

Pasuje jak pięść… do teatru

Czy sir Norman Foster zakpił z warszawiaków? Na tyłach Teatru Wielkiego w ciągu pół roku wyrósł nowy biurowiec, nazwany Metropolitan. Entuzjaści zwracają uwagę, że jest to pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej obiekt najwyższej klasy, tzw. potrójnej klasy A (czyli AAA): o najlepszej lokalizacji, architekturze i wyposażeniu. Sceptycy są albo rozczarowani, albo oburzeni degradacją otoczenia Grobu Nieznanego Żołnierza. Skąd takie „ochy” i „achy” w stosunku do kolejnego warszawskiego biurowca? Zasadniczym powodem jest nazwisko projektanta, sir Normana Fostera, światowej gwiazdy architektury, autora m.in. najwyższego drapacza chmur w Europie, siedziby centrali Commerzbanku we Frankfurcie nad Menem, i przebudowy Reichstagu, laureata prestiżowej nagrody Pritzker Architecture Prize, uważanej za projektancki Nobel. Czy jednak Warszawa, a zwłaszcza jej reprezentacyjny plac Piłsudskiego, zyskają na nowej inwestycji? Nasi rozmówcy w większości odpowiadają negatywnie. Mimo najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych i światowej sławy projektanta opinia na temat gmachu jest sceptyczna. Pisarz i warsavianista, Lesław Bartelski, wspomina, że przed wojną w tym miejscu były normalne XIX-wieczne kamienice. – W jednej z nich mieściła się na dole apteka homeopatyczna, do której często zachodziłem, ale te budowle nie narzucały się tak w stosunku do GNŻ – mówi. – To, co teraz zbudowano, to coś okropnego. Zniekształcenie historycznego stylu na tyłach Teatru Wielkiego, idiotyzm. Łagodniejszy w słowach jest Lech Królikowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Ma za złe amerykańsko-brytyjskiej budowli, że odebrała placowi Piłsudskiego monumentalny charakter. Prezes Królikowski zdążył jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji obfotografować plac bez biurowca i patrząc dziś na te zdjęcia, wyznaje z żalem: – Plac zmalał, stracił monumentalność. Czy cena (ok. 8-10% ze 110 mln dol.), jaką inwestor – amerykańska firma Hines – zapłacił miastu za działkę, zrekompensuje nam zmniejszenie placu, na którym odbywają się uroczystości wagi państwowej? Krytyczne zdanie wyrażają także gospodarze Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, który został w sporej części przysłonięty przez bryłę nowego biurowca. – Wolałbym, aby ten gmach stał kilkanaście metrów dalej od teatru – twierdzi zastępca dyrektora naczelnego, Jerzy Bojar. – Najbardziej się obawiałem następstw budowlanych tak wielkiego obiektu, ale to na szczęście się nie potwierdziło. Teraz mam tylko zastrzeżenia natury estetycznej, bo jednak biurowiec stoi zbyt blisko. Architekci też wybrzydzają. Jedynie Maciej Miłobędzki ze współpracującego z firmą sir Normana Fostera biura JEMS Architekci nie krytykuje wprost lokalizacji obiektu. – Lokalizacja jest dobra, niczego nie ujmuje Teatrowi Wielkiemu – tłumaczy. – Biurowiec nie zasłania pałacu Potockich. Projekt uwzględnił ograniczenia konserwatora zabytków, więc biurowiec powtarza przedwojenną linię zabudowy. Nie jestem zwolennikiem pełnej rekonstrukcji dawnej zabudowy ponad 50 lat po wojnie. Budynek Metropolitan miał być zresztą tylko fragmentem tkanki miejskiej, która powinna tutaj powstać. O brytyjskim autorze Maciej Miłobędzki wyraża się z wielkim uznaniem, choć jego zdaniem, ciekawsze projekty powstają w małych pracowniach, a nie w wielkich biurach, które jak u Fostera w Londynie zatrudniają ponad 500 osób. Swoistą interpretację problemów twórcy projektu ma architekt Rafał Szczepański, prezes warszawskiego oddziału SARP. – Jestem miłośnikiem pierwszego projektu Normana Fostera, który odrzuciły środowiska konserwatorskie. W pierwotnej wersji ściana od strony placu stanowiła dobre tło Grobu Nieznanego Żołnierza, jako przedłużona ściana Ogrodu Saskiego. Tu miała być taka sama zieleń, tylko za szkłem. W drugim projekcie Foster odwrócił sytuację, zwinął się do środka, a na zewnątrz ściana jest najeżona marmurowymi żyletkami. Odpowiedź Fostera na rygory konserwatorskie była jak chłodny, ale bezlitosny angielski dowcip – uważa Rafał Szczepański. – Budynek odwrócony jest wyraźnie tyłem do miasta. Tak nie może już zostać. Teraz trzeba tutaj jeszcze coś zbudować, a to oznacza koniec misterium placu Piłsudskiego. Zdaniem Szczepańskiego, gdyby zrealizowano pierwotną wersję Fostera, dalsze pomniejszanie prestiżowego placu stolicy nie byłoby konieczne. Ciekawe, jak będzie wyglądał historyczny Grób Nieznanego Żołnierza za lat 20, gdy sprzedamy zagranicznym inwestorom kolejne fragmenty reprezentacyjnego miejsca uroczystości najwyższej rangi? W Metropolitanie znajdą się biura, sklepy, restauracje i punkty usługowe. Biurowiec ma okrągły dziedziniec o 50-metrowej średnicy. W sercu budynku stanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2003, 2003

Kategorie: Kraj