Jeżeli w konkretnym kraju jest mniej nowych zachorowań niż jedna osoba na milion, spokojnie możemy tam pojechać Prof. Włodzimierz Gut – wirusolog, doradca głównego inspektora sanitarnego Liczba zakażeń koronawirusem w Polsce ciągle nie spada. 8 czerwca było rekordowe 599 zakażeń, 17 czerwca – 506. Co się dzieje? – Nastąpiło za duże rozluźnienie. Zachowujemy się tak, jakby to wszystko już się skończyło. Ostatnie zachorowania to znów zakażenia poza zakładami pracy? – Tak, zaczyna się to znów rozpraszać. Trzeba będzie wrócić do ograniczeń typu pozostanie w domach? – Pozostanie w domu, jeżeli nie mamy powodów do wyjścia, to od początku epidemii najbardziej wskazane zachowanie. Idealnie byłoby, gdyby ludzie nie zwracali uwagi na rozluźnianie zaleceń. To jest potrzebne gospodarce, a my zachowujemy się tak, jakby zakazy były znoszone dla naszej przyjemności. Nie chcemy przyjąć do wiadomości, że pozwolenie na coś nie jest nakazaniem czegoś. A wirus nie uznaje lekceważenia. Wakacje tuż tuż. Czy powinniśmy korzystać z coraz szerszych możliwości wyjazdów do innych krajów czy raczej zostać w Polsce? – Jeżeli w konkretnym kraju mamy mniej nowych zachorowań niż jedna osoba na milion, spokojnie możemy tam pojechać. Trzeba więc na bieżąco sprawdzać, czy tam, dokąd jedziemy, nie występują ogniska zachorowań, jaka jest sytuacja epidemiologiczna na danym obszarze – ogólna, nie tylko dotycząca koronawirusa. Prawdę mówiąc, to nasi sąsiedzi powinni się martwić, czy mogą nas wpuszczać, bo u nas zachorowań wciąż jest więcej. Dlatego dotykają nas ograniczenia, jak choćby ze strony Grecji, która wciąż utrzymuje obowiązek kwarantanny dla Polaków przed wjazdem na jej terytorium. O jakich zachowaniach powinniśmy pamiętać, jadąc na wakacje? – Bądźmy zdroworozsądkowi. Nie pchajmy się tam, gdzie są tłumy. To zawsze jest niebezpieczne. I nie chodzi tylko o koronawirusa. Każdy patogen chętnie widzi zbiorowiska. Możemy iść na basen w hotelu? – Problemem jest nie woda, ale zbiorowisko. Najczęściej źródłem zakażenia jest człowiek. Na szczęście dzięki pandemii w wielu krajach nauczono się dezynfekować pomieszczenia – i działa to na wszystko, nie tylko koronawirusa. To jedyny zysk z pandemii. Pokazała, że istnieją zachowania, które pozwalają na zwiększenie naszego bezpieczeństwa. Pytanie brzmi jednak, czy pandemia rzeczywiście nas zmieni. Doktryna wahadła mówi, że po pandemii to wszystko może pójść w drugą stronę i może być jeszcze gorzej. Czyli po okresie surowych ograniczeń nadmiernie się rozluźnimy? – Tak, zejdziemy poniżej poziomu, który był przed pandemią. Ma pan na myśli to, że obniżymy poziom dbałości o higienę? – To byłoby raczej trudne. W takim razie o co chodzi? – O zachowania społeczne i lekceważenie reguł, które będą traktowane jako wymysły. Że zaczniemy myśleć: „Tyle już o tym wirusie mówią, na pewno nas oszukują”. Wracając do dobrych praktyk, nie tylko na wakacje. Co powinniśmy zostawić z tych pandemicznych rozwiązań? Może płyny dezynfekujące w miejscach publicznych? – One nie powinny zniknąć. Wprawdzie mam pewne obawy, czy wyjałowienie skóry z naturalnej flory bakteryjnej jest najlepszym pomysłem, ale tam, gdzie stykamy się z obecnymi u innych patogenami, powinniśmy jednak cokolwiek robić. Przecież nie musimy dezynfekować rąk codziennie po przebudzeniu, ale tylko wtedy, gdy wchodzimy do urzędu czy sklepu. – Właśnie tak. A maseczki? – Bardzo się ucieszę, jeżeli maseczki zaczną zakładać chorzy. Wprawdzie jeszcze bardziej bym się ucieszył, gdyby zostali w domu, ale wiem, że nie zawsze się da. Najgorsze są jednak zalecenia, których nikt i tak nie będzie przestrzegał. Mieliśmy już pewien popis maseczkowy, kiedy ludzie nie bardzo wiedzieli, jak je nosić. Tymczasem jeśli jestem na ulicy sam lub prawie sam i nie mam od kogo się zarazić, samo utrzymanie dystansu wystarczy. I naprawdę jest wtedy obojętne, czy mam tę maseczkę na twarzy, czy nie. Jeśli jednak wchodzę w tłum, przestaje to być obojętne. Z kolei gdy pracuję w środowisku skażonym, np. w szpitalu, gdzie leżą chorzy, to nie tylko nie jest to obojętne, ale mam prawie 100% pewności, że bez maseczki zostanę zarażony. Czyli powinniśmy nosić maseczki przede wszystkim w zamkniętych pomieszczeniach? – Tak. I wszędzie tam, gdzie jesteśmy w kontakcie z dużą grupą ludzi, szczególnie tych, którzy mogą stanowić zagrożenie, o których nic nie wiemy – z kim się kontaktowali, co robili, jaki mają