Pośpiesznie tworzona tarcza antyrakietowa nie będzie skuteczna Do 2018 r. w Redzikowie pod Słupskiem ma powstać amerykańska baza wojskowa wchodząca w skład systemu obrony przeciwrakietowej, sławnej już tarczy, tworzonej pod nadzorem NATO. Być może jednak wcale do tego nie dojdzie, bo eksperci Pentagonu mają wątpliwości, czy tarcza okaże się skuteczna przeciw pociskom balistycznym z Iranu. Zdaniem wielu specjalistów system jest tworzony zbyt pośpiesznie, niedopracowany i kosztowny. Należy dodać, że w tej sprawie USA mogą się ułożyć z Rosją, zdecydowanie przeciwną tarczy, a zwłaszcza umieszczeniu jej elementów w Polsce i na Bałtyku. Według Kremla system obrony przeciwrakietowej skierowany jest nie przeciw Iranowi czy Korei Północnej, lecz właśnie przeciw Rosji. Nieskuteczny system 9 lutego agencja Associated Press poinformowała o tajnych raportach ekspertów Pentagonu; wyniki analiz zostały przedstawione członkom Kongresu na wniosek republikańskiego polityka Michaela Turnera zasiadającego w Izbie Reprezentantów ze stanu Ohio. Turner od dawna ma wątpliwości, czy system obrony przeciwrakietowej w wersji przyjętej przez administrację Obamy powstrzyma irańskie pociski. Departament Obrony przekazał podsumowanie wyników Government Accountability Office (GAO), instytucji kontrolnej Kongresu USA, będącej odpowiednikiem polskiej NIK. Raporty Pentagonu są opatrzone klauzulą tajności, ale ich podsumowanie sporządzone dla GAO już nie. Według tego dokumentu specjaliści Pentagonu doszli do wniosku, że lokalizacja bazy pocisków przechwytujących SM-3 w Rumunii jest niewłaściwa. Polski element tarczy zaś miałby sens tylko wtedy, gdyby pociski mogły niszczyć irańskie rakiety balistyczne już w pierwszej fazie lotu (gdy silniki rakietowe jeszcze pracują). Administracja Obamy nie uważa jednak, że to możliwe. Zdaniem wojskowych prace nad tarczą wciąż idą zgodnie z planem i z problemami można sobie poradzić, jest to jednak trudne. Jedna z koncepcji przewiduje umieszczenie pocisków przechwytujących nie w Polsce i w Rumunii, lecz na pokładach okrętów, które będą krążyć po Morzu Północnym. Oznacza to jednak nowy konflikt dyplomatyczny z Kremlem, pociski na okrętach będą bowiem mogły niszczyć również niektóre rosyjskie rakiety międzykontynentalne. Wątpliwości w sprawie tarczy zgłaszano już wcześniej. W zeszłym roku Narodowa Akademia Nauk USA stwierdziła, że system obrony przeciwrakietowej Obamy, podobnie jak wcześniejsza tarcza George’a W. Busha, opiera się na błędnych założeniach. Akademia wezwała do rezygnacji z czwartego etapu budowy tarczy, który przewiduje rozmieszczanie od 2015 r. w Europie systemów SM-3, zdolnych do niszczenia irańskich rakiet. Niektórzy politycy Partii Republikańskiej chcą, by wraz z tarczą lub zamiast niej stworzono system pocisków przechwytujących na Wschodnim Wybrzeżu USA. Republikanie oskarżają administrację Obamy o porzucenie ambitnych planów obrony przeciwrakietowej Busha i pośpieszne przyjęcie nowej, niedopracowanej koncepcji. Obama zamierzał w ten sposób ułagodzić Rosję – bezskutecznie. Raporty GAO oraz różnych gremiów naukowych wskazują liczne problemy związane z tarczą: opóźnienia produkcji, przekroczenie kosztów (i tak szacowanych na dziesiątki miliardów dolarów) oraz kłopoty z radarami i sensorami, które nie są w stanie odróżnić prawdziwych głowic bojowych od innych obiektów, np. atrap. Dodajmy, że jeśli potencjalnie wrogie państwo jest zdolne do skonstruowania pocisków dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi, z pewnością wyposaży je w atrapy, stworzy też inne systemy, które zmylą pociski przechwytujące. Zdaniem ekspertów tarcza może się okazać skuteczna, tylko jeśli pociski rakietowe będą niszczone we wstępnej fazie. Teoretycznie to wykonalne, trudno sobie jednak wyobrazić zainstalowanie systemów przechwytujących tak blisko nieprzyjacielskich wyrzutni. Konieczny byłby kosmiczny system wczesnego ostrzegania na orbicie, obejmujący dziesiątki satelitów – jego koszty oceniane są na ponad 600 mld dol. Reset z Rosją Administracja George’a W. Busha miała rozległe plany stworzenia w Europie systemu obrony przed irańskimi rakietami dalekiego zasięgu. We wrześniu 2009 r. prezydent Obama uznał jednak, że takie zagrożenie to daleka przyszłość i na razie wystarczy obrona przed rakietami średniego i krótkiego zasięgu. Stało się to w ramach głośnego resetu, czyli nowego ułożenia relacji z Rosją. Koncepcja tarczy wydawała się pogrzebana. Obrona przeciwrakietowa USA miała się składać z okrętów wojennych wyposażonych w system AEGIS, w skład którego wchodzą rakiety przechwytujące SM-3. Takie systemy można przemieszczać tam, gdzie są one najpotrzebniejsze. Reset nie przyniósł trwałych
Tagi:
Jan Piaseczny