Bissu z Indonezji są i kobietą, i mężczyzną, chociaż żadnym z nich. Sami twierdzą, że ich płeć nie została nigdy określona (…) Według Bugijczyków z południa Sulawesi1 tylko ci, którzy posiadają cechy obu płci jednocześnie, mają szansę zrozumieć boga. Rolę pośredników między nim a ludźmi przypisali bissu, tzw. piątej płci. Bissu są i kobietą, i mężczyzną, chociaż żadnym z nich. Sami twierdzą, że ich płeć, podobnie jak płeć boga, nie została nigdy określona, nie wydano wyroku: chłopiec lub dziewczynka. Nie muszą wybierać jednej z najbardziej oczywistych dróg, decydować się na bycie kimś, kim się nie czują. Tę odrębną tożsamość nadaje im bóg, a sami Bugijczycy akceptują ją w swojej tradycyjnej klasyfikacji płci. Według nich ludzie przynależą do aż pięciu kategorii płciowych. Mężczyzna (oroané) i kobieta (makkunrai) to osoby utożsamiające się ze swoją biologiczną płcią. Ktoś, kto urodził się kobietą, ale czuje się mężczyzną i żyje tak, jakby nim był, to calalai. Przeciwieństwem jest calabai – biologiczny mężczyzna, który żyje jak kobieta. I wreszcie bissu – idealne połączenie cech męskich i żeńskich, jak sami twierdzą – pół na pół. Bissu są androgeniczni, więc lepsi, bo wybrał ich Allah. Jeśli ktoś miałby szansę na kontakt z pozaziemskim światem, to tylko oni. Właśnie dlatego bissu w bugijskim społeczeństwie pełnią funkcję kapłanów, szamanów, tych, którzy ludzkie modlitwy zanoszą bogu. • MYA ZDEJMUJE Z GŁOWY CHUSTĘ i odwiesza ją do szafy obok innych dżilbabów w różnych kolorach. Z bezkształtnego, nauczycielskiego mundurka w kolorze khaki przebiera się w kwiecistą sukienkę podkreślającą jej kobiece kształty. (…) Uczy angielskiego w szkole podstawowej, w sąsiedniej wiosce. Państwowa posada przynosi jej prestiż, świadczenia socjalne i średnią krajową – 2 mln rupii miesięcznie2. Jej mąż, Jio, jako grafik komputerowy zarabia kilka razy tyle. Klientów szuka w Makassarze, największym na Sulawesi mieście, oddalonym od ich rodzinnego domu o 70 km. (…) Mya i Jio będą wołać mnie po imieniu. Dla ich dzieci na długo pozostanę tante bule – ciocią bule. Bule, czyli biała, z zewnątrz, zagraniczna. (…) Bule w Indonezji jest trochę jak celebryta. Każdy chce mieć z nim zdjęcie, każdy zazdrości urody, każdy chce chwilę porozmawiać i wymienić się numerem telefonu. (…) Dom Myi będzie doskonałą bazą dla mnie i Sinyo, znajomego operatora z Jawy, z którym zamierzam nakręcić materiał filmowy o tutejszych kapłanach. (…) Mya o bissu słyszała, ale mimo że jest Bugijką, osobiście nie zna żadnego. Chociaż pochodzi ze wsi, mocniej związana jest z miastem. (…) To starsza siostra Myi, Rosa, pozna mnie z miejscowymi szamanami. (…) • BISSU WA NANI ma nieco ponad 170 cm wzrostu, charakterystyczny pieprzyk na brodzie i permanentny makijaż. Proste jak dwie kreski, zadarte ku skroniom brwi potęgują wyraz grozy wyzierającej z obrysowanych na czarno oczu. (…) Wa Nani rzadko się uśmiecha, za to często pali, nawet dwie paczki papierosów dziennie. (…) Jest jednym z dwóch najważniejszych szamanów i być może przyszłym duchowym przywódcą bissu. (…) Siedzimy z Sinyo i ciotką Rosą na podłodze w głównym pokoju domu bissu. (…) Zanim zaczniemy rozmowę, Wa Nani zakrywa włosy białą chustą i zapala papierosa. Przez kilka godzin opowiada nam o dzieciństwie, szamańskim powołaniu i obowiązkach bissu. Wa Nani urodził się ponad 50 lat temu jako chłopiec, ale chłopcem nigdy się nie czuł. W szkole miał więcej koleżanek niż kolegów, a każdą nową parę spodni natychmiast rozpruwał i przerabiał na spódnicę. Mama złościła się, że niszczy ubrania. Jeszcze bardziej martwiła się zachowaniem syna. – Czułem, że muszę to robić, nawet gdyby rodzina odwróciła się ode mnie. Nawet gdyby wyrzucili mnie z domu albo gdyby ktoś chciał mnie zabić. Nie miałem wyboru, to było silniejsze ode mnie – mówi z pełnym przekonaniem i wraca do wspomnień z dzieciństwa: – Starszy brat surowo zabraniał mi noszenia dziewczęcych strojów. Złościł się, bo myślał, że jestem jakimś przebierańcem albo zwykłym calabai. I może byłaby to prawda, gdyby nie sen… (…) Nie każdy