Pierścionek bez serca

Rzeczy, które tracą właściciela, przynoszą nieszczęście – Ile to kosztuje? – słowo ”to” zostało wypowiedziane z największą pogardą. Pulchna pani machała bluzeczką, która i tak byłaby na nią za ciasna. Magda przyglądała się jej ze sztucznym uśmiechem. – Dlaczego musiała pracować w takim sklepie? Dlaczego los pokarał ją tymi wytartymi kreacjami, zapachem pralni i stęchlizny, dlaczego musiała wysłuchiwać tych zamożnych bab, które udawały, że robią jej łaskę. Oczywiście, Magda była niesprawiedliwa. Uwielbiała swój sklepik z używanymi rzeczami, a takie klientki, jak ta tłusta, zdarzały się bardzo rzadko. Magda skończyła archeologię, ale szybko przekonała się, że wykopaliska lubiła tylko w muzeum. Była domatorką i przerażała ją każda myśl o dalekiej podróży. W związku z tym wylądowała w muzeum, gdzie nudziła się śmiertelnie. Trudno też było jej spotkać tam jakiegoś interesującego faceta. Większość przyprowadzała swoje dzieci, żeby zobaczyły, jak wyglądają stroje kurpiowskie. Czasem trafił się jakiś wychowawca, który życzliwiej spojrzał na przewodniczkę, no ale musiał poprowadzić dzieci do autobusu. I tak Magda została etatowym świadkiem na ślubach koleżanek. Przedtem projektowała im sukienki, nawet szyła. Szósta koleżanka powiedziała w natchnieniu: – Ty powinnaś pracować w ciuchach. W ten sposób narodził się pomysł sklepiku ”Tania odzież dla wybranych”. – Nie, nie, ta bluzka ma plamy, wezmę ten żakiecik – pulchna pani przerwała jej rozmyślania. Magda ze zdumieniem patrzyła, jak płaci bez targowania. Nie wzięła torby plastikowej, złapała żakiet i wybiegła ze sklepu. Magda wyjrzała przez okno. Kobieta biegła, potykała się. Wyglądała jak czarownica, która jest za ciężka, żeby odlecieć. Też coś. Żakiet był przyzwoity, ale żadne cuda. Magda znała historię każdego ciucha. Szybko zrezygnowała z kupowania odzieży na kilogramy, przywożonej kontenerami z ciągle zamożniejszych stron. Otworzyła coś, co przypominało dawny komis. Przychodziły do niej dzisiejsze damy i zostawiały sylwestrowe sukienki, które po jednym balu nie nadawały się do pokazania. Przychodziły przedwojenne damy i przynosiły cudowne kreacje. Przychodziły kobiety bez wyrazu i oddawały jakieś kupione w zapomnieniu ekstrawaganckie stroje. Skąd pochodził ten żakiet? Chyba przyniosła go starsza pani. Jakaś straszna historia. Wypadek. Kobieta zostaje z szafami ciuchów po kapryśnej córce… Ale dlaczego musiała je tak gwałtownie sprzedać? Nie, tego Magda nie pamiętała. W końcu to nie konfesjonał. Przytulanie poduszki – Jak dzisiaj poszło? – zapytał Zbyszek, którego wcale to nie interesowało. Zbyszek był kompromisem między marzeniami a rzeczywistością. Poznany na chyba już ósmym weselu kolejnej koleżanki z archeologii wykazał duże zainteresowanie Magdą. Jednak wszystko w nim było obce. Nawyk szybkich spacerów i szybkiego seksu, ogromne zainteresowanie Internetem i swoją pracą naukową. Bo Zbyszek był biochemikiem i to, co było widoczne gołym okiem, wydawało mu się trywialne. Oczywiście, Magdę kochał, gdyż w niczym mu nie przeszkadzała. A o wynik handlowania pytał, bo z niego żyli. Nie z biochemii. – Musiałaś ten żakiet za tanio sprzedać – stwierdził i zniknął w Internecie. Nie, to nie to. Żakiet kosztował porządną sumę. Mogła się wykłócać. A może powinien być droższy. Nieważne. Oczywiście, seks sprawiałby Zbyszkowi więcej przyjemności, gdyby mógł go uprawiać pod mikroskopem. A tak wszystko wydawało mu się niestosowne i toporne. Przytulił Magdę najserdeczniej, jak mógł. Oddychała spokojnie. Widać tyle jej do szczęścia wystarczy. Zbyszek był wdzięczny losowi, że Magdę łóżko zbytnio nie bawiło. Podobnie jak on lubiła seks konkretny i efektywny, a ten nie musiał trwać zbyt długo. Magda wtuliła twarz w poduszkę. Nawet ten cień podniecenia, który odczuwała, minął bezpowrotnie. Następnego ranka myślała już tylko, czy przyjdzie kobieta, która obiecała stare koronki. Wtorek był dobrym dniem. Kupiła parę sylwestrowych sukienek. Sprzedawały je gospodynie, przerażone, że tak nadszarpnęły domowy budżet. Tymczasem Magda wiedziała, że w karnawale sukienki sprzedadzą się świetnie. Ciągle ktoś wchodził i wychodził. W zeszłym roku, po sylwestrze, było gorzej. Nagłe przypomnienie straty Nie poznała jej od razu. Starsza pani weszła i chyłkiem zaczęła przemykać się między wieszakami. Nagle podeszła do Magdy i zapytała: – Gdzie jest ten żakiet? Wtedy Magda przypomniała sobie, że to jest ta tragiczna matka,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2000, 2000

Kategorie: Przegląd poleca