W walkach o Wał Pomorski poległo 1780 polskich żołnierzy, 2767 zostało rannych, a 1055 uznano za zaginionych Siarczyste mrozy i śnieżyce witały rok 1945, co zarówno na froncie zachodnim, jak i wschodnim jeszcze bardziej uprzykrzyło żołnierzom życie. Mylili się ci, którzy liczyli na szybkie zakończenie wojny. Pod koniec stycznia 1945 r. front wschodni przypominał olbrzymi klin z ostrzem wbijającym się głęboko w niemieckie terytorium. To ostrze tworzyły pancerne jednostki Armii Czerwonej, które uchwyciły drugi brzeg Odry pod Kostrzynem i Frankfurtem. Niemcy zdawali sobie sprawę, w jak poważnej znaleźli się sytuacji, ale jednocześnie dostrzegli szansę wyjścia z tej matni. Wystarczyło utrzymać swoje skrzydła na Pomorzu i Dolnym Śląsku, by w odpowiednim momencie przejść do kontrofensywy i odciąć pancerny wierzchołek Armii Czerwonej. Sowieci jednak zorientowali się, co im zagraża, i szybko zweryfikowali swój ambitny plan zdobycia Berlina jeszcze w lutym 1945 r. Postanowiono najpierw zabezpieczyć zagrożone skrzydła i oczyścić Pomorze i Śląsk z wojsk niemieckich. Do tego zadania prócz jednostek sowieckich wyznaczono także 1. Armię Wojska Polskiego, dowodzoną wówczas przez gen. Stanisława Popławskiego. Przeszło 90 tys. polskich żołnierzy wraz z sowieckim 2. Korpusem Kawalerii Gwardii i częścią 3. Armii Uderzeniowej miało na Pomorzu zapełnić lukę powstałą między 1. Frontem Białoruskim a 2. Frontem Białoruskim i zniszczyć zagrażające im siły nieprzyjaciela. Tym samym 1. Armii WP przypadło zadanie zdobycia najpotężniejszej linii obronnej na całym Pomorzu: Pommernstellung – d1, pozycji pomorskiej, zwanej w polskiej historiografii Wałem Pomorskim. Pas natarcia polskich żołnierzy obejmował linię: Darłowo, Biały Bór, Szczecinek, Dudylany, Nadarzyce, zachodni brzeg jeziora Dobre, Zdbiczno, Smolno, Wałcz i dalej wzdłuż rygla noteckiego do Krzyża. Za tą główną pozycją przygotowano jeszcze dwie linie obronne. Pierwotnie Wał Pomorski był systemem fortyfikacji wybudowanych na dawnej granicy niemiecko-polskiej na początku lat 30. Niemcy powrócili do jego rozbudowy w 1944 r. i wykorzystali najnowsze zdobycze sztuki fortyfikacyjnej. Przede wszystkim stworzyli całą sieć bunkrów rozproszonych w terenie, ale powiązanych ze sobą dokładnie przemyślanym systemem ognia i zapór saperskich. Wykorzystali przy tym naturalne właściwości obronne tego obszaru. Liczne jeziora, rzeki i gęste lasy stanowiły już i tak poważną przeszkodę dla nacierających wojsk. Najważniejsze jednak było to, że taki system pozwalał na prowadzenie obrony nie tylko przez oddziały forteczne, ale i bardziej mobilne jednostki liniowe. Dowództwo niemieckie i tutaj przygotowało szczególnie nieprzyjemną niespodziankę, gdyż prócz żołnierzy Wehrmachtu skierowało do obrony Wału Pomorskiego słynące z fanatyzmu formacje Waffen SS. Na korzyść Niemców działał jeszcze jeden, niebagatelny fakt – jak wspomniano, ich system obronny na Pomorzu dla polskiego dowództwa był całkowitą zagadką i zaskoczeniem. 28 stycznia 1945 r. do sztabu 1. Armii pod Bydgoszczą dotarł rozkaz przejścia do ataku. Dowódca 1. Frontu Białoruskiego, marszałek Gieorgij Żukow, podkreślał w nim, że siły niemieckie są już rozbite i pozbawione woli walki. Wobec tego polska armia miała w ciągu 10 dni (do 6 lutego) pokonać 249 km i wyjść nad Odrę. Czyli codziennie żołnierze musieli nacierać w tempie 24 km na dobę! Wyglądało to zupełnie nierealnie, gdyż Polacy byli już po forsownym, przeszło 260-kilometrowym marszu z rejonu Warszawy, przeprowadzonym w warunkach ostrej zimy. W oddziałach było wielu chorych, brakowało lekarstw, ciepłej odzieży i żywności. Co gorsza, 1. Armię dotknęło też to, z czym borykały się wtedy wszystkie atakujące Niemców wojska – nadmierne wydłużenie lub wręcz przerwanie linii komunikacyjnych, co powodowało braki w zaopatrzeniu, szczególnie w benzynę i amunicję. Innymi słowy, wszystkie samochody, wozy pancerne i czołgi pozostały w tyle. Dla polskiej piechoty było to szczególnie tragiczne, gdyż okazało się, że początkowo musiała ona atakować niemieckie pozycje niemalże gołymi rękami. Rankiem 29 stycznia mimo 20-stopniowego mrozu i zawiei śnieżnych 1. Armia WP ruszyła na zachód. Na jej czele szły 1. Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i 4. Dywizja Piechoty im. Jana Kilińskiego. To właśnie żołnierze 4. Dywizji jako pierwsi mieli się przekonać, jak trudne