Japonia z radością przyjęła wieść o ciąży księżniczki Masako Gorąca radość w Kraju Kwitnącej Wiśni. Dwór cesarski oficjalnie poinformował, że żona następcy tronu, 37-letnia księżniczka Masako, “zdradza oznaki ciąży”. Według nieoficjalnych informacji, dziecko przyjdzie na świat w listopadzie lub na początku grudnia. Jeśli urodzi się syn, ciągłość najstarszej dziedzicznej monarchii świata zostanie zapewniona. Na giełdzie tokijskiej kursy akcji firm produkujących ubranka i żywność dla niemowląt wystrzeliły w górę jak rakieta. Przejściowo umocnił się kurs jena. Politycy liczą, że Japonki pójdą za przykładem księżniczki i dojdzie do chociażby krótkotrwałego wzrostu liczby narodzin, ożywczego dla kulejącej gospodarki kraju. Gazety wydały bezpłatne dodatki specjalne, informując o błogosławionym stanie księżniczki w nagłówkach mających 25 cm wysokości. Niedyskretni publicyści zastanawiają się, jak doszło do tego, że, po niemal ośmiu latach małżeństwa z następcą Chryzantemowego Tronu, księciem Naruhito, mająca za sobą jedno poronienie Masako wreszcie jest przy nadziei. Brytyjski dziennik “The Independent” sugeruje, że ciąża to następstwo sztucznego zapłodnienia. Jeśli więc na świat przyjdzie chłopiec, zostanie kiedyś “pierwszym na świecie cesarzem z probówki”. Gazeta zauważa, że wielu lekarzy starało się pomóc księżniczce, nadaremnie marzącej o macierzyństwie, jednak na początku marca br. u boku Masako pojawił się dr Osamu Tsutsumi z Uniwersytetu Tokijskiego, specjalista od sztucznych zapłodnień. 10 marca Naruhito i jego małżonka niespodziewanie zrezygnowali z codziennych konnych przejażdżek i gry w tenisa. Wkrótce potem księżniczka odwołała podróż do Kioto “z powodu przeziębienia”, nie wzięła też udziału w Przyjęciu Kwitnącej Wiśni, które wydał jej teść, cesarz Akihito. “Dwór Cesarski ogłosił wiadomość o ciąży wyjątkowo szybko. Taką pewność mógł mieć tylko po dokonaniu sztucznego zapłodnienia. Sprawa wydaje się jasna”, powiedział pewien chcący zachować anonimowość japoński lekarz. Komentatorzy zwracają uwagę, że społeczeństwo Nipponu jest konserwatywne, jeśli chodzi o sztuczne metody prokreacji. Pod Fudżijamą pierwsze “dziecko z probówki” przyszło na świat dopiero w 1983 r., w pięć lat po wynalezieniu przez brytyjskiego lekarza, Patricka Steptoe, metody sztucznego zapłodnienia. Obecnie rodzi się w Japonii 110 tys. “dzieci z probówki” rocznie (1% wszystkich noworodków), lecz dopiero w ub.r. zalegalizowano sztuczne zapłodnienie przy użyciu plemników i komórek jajowych pochodzących od obcych dawców. Niedawno dr Yahiro Netsu z miasta Suwa został usunięty ze Stowarzyszenia Ginekologów za to, że doprowadził do ciąży pewnej kobiety dzięki komórce jajowej pobranej od jej siostry. Czyżby dwór cesarski postanowił ratować dynastię przy użyciu wciąż kontrowersyjnej metody? Sensacyjną wiadomość na temat rozwiązania kwestii sukcesji zamieścił już wcześniej dziennik “Washington Post”. Oto dawcą spermy, która posłużyła do zapłodnienia księżniczki, mógł zostać jej teść, cesarz Akihito. Japończycy są niezwykle przywiązani do więzów krwi, najstarszy syn codziennie składa ofiarę z owoców i ryżu przed ołtarzem przodków. “W celu zachowania ciągłości głównej linii cesarskiego rodu mogły zostać podjęte nawet drastyczne środki, włącznie z pobraniem spermy od generacji ojców”, mówi Toshiaki Kawahara, autor książek o monarszej rodzinie. Problem bezpłodności księżniczki przez lata elektryzował cały naród. Wszystkie młode Japonki znają przysłowie: “Konaki sannen, war sare” (każda młoda żona, która po trzech latach nie urodzi mężowi dziecka, musi odejść). W Kraju Kwitnącej Wiśni, jednym z najbardziej rozwiniętych państw świata, bezpłodność wciąż uchodzi za hańbę, przy tym winą za brak potomstwa obciążana jest kobieta. Tokijski dziennik “Asahi” skrupulatnie obliczył, że “ostateczny termin” dla księżniczki upłynął 9 kwietnia 1997 r. – trzy lata małżeństwa plus dziewięć miesięcy. Masako nigdy nie przypuszczała, że sprawa jej ciąży będzie pasjonować cały naród. Urodziła się w rodzinie zawodowych dyplomatów. Jej ojciec, Hisashi Owado, był ambasadorem. Także Masako zamierzała kontynuować tradycje rodzinne. Wykształcenie zdobyła w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych, studiowała na Harvardzie i w Oxfordzie. Władającą biegle trzema językami absolwentkę chętnie zatrudniło tokijskie MSZ. W 1985 r. młodą urzędniczkę poznał następca tronu, książę Naruhito i, jak głosi fama, zakochał się w niej
Tagi:
Marek Karolkiewicz