Piętnastu ważnych ludzi – rozmowa z dr Bohdanem Zdziennickim
Proces wyboru sędziów TK został bardzo upolityczniony Dr Bohdan Zdziennicki, do grudnia 2010 r. prezes Trybunału Konstytucyjnego. – W styczniu Sejm wybrał ostatniego z 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To oczywiście kandydat PO. Od czasu objęcia władzy przez Platformę wybierano siedmiu sędziów, na miejsce tych, którym kończyła się kadencja. Sześciu zgłosiła PO, siódmego, za jej zgodą, PSL. Wiosną na miejsce odchodzącej z TK prof. Ewy Łętowskiej przyjdzie ósmy, też na pewno z nadania PO. Platforma zawłaszcza Trybunał ze stuprocentową skutecznością. – To kwestia kultury politycznej. Teoretycznie posłowie mają wyłonić niezależny sąd, który będzie strzec konstytucji. Mówię, jak być powinno i jak sam wierzę. Sędziowie TK są jednak wybierani zwykłą, a nie kwalifikowaną większością głosów. Opozycja nie ma tu nic do powiedzenia. Proces wyboru sędziów Trybunału został więc bardzo upolityczniony. Koalicja rządząca ma większość, więc wybiera, choć sędziowie nie mogą się utożsamiać z żadną partią, powinni być apolityczni i nieideologiczni. – Rzecz w tym, że sędziowie Trybunału jednak utożsamiają się z partiami, które ich zgłosiły, co było widać np. przy wyrokach w sprawie lustracji czy esbeckich emerytur. – Nie można mylić posiadania przez sędziów własnych poglądów czy określonej filozofii, z ich utożsamianiem się z partiami. Taka „filozoficzna sylwetka” sędziego jest bardzo ważna, bo Trybunał rozstrzyga sprawy według zasad i wartości. Jeśli zaś chodzi o prawa obywatelskie czy wolności, konstytucja jest właśnie zbiorem wartości i zasad, formułowanych siłą rzeczy w sposób dość ogólny. Wypełnianie ich konkretną treścią zależy od sędziów, co jednak nie oznacza realizowania przez nich dyrektyw partyjnych. W USA, gdzie Sąd Najwyższy (pełniący też funkcję naszego Trybunału Konstytucyjnego) odgrywa olbrzymią rolę, są również sędziowie bardziej i mniej konserwatywni. W państwie demokratycznym Trybunał Konstytucyjny jest po to, by rządy przedstawicieli społeczeństwa były korygowane, gdy zajdzie potrzeba, przez system prawa. Posłowie, także przecież realizujący konstytucję, powinni więc wybierać ludzi, którzy będą najlepszymi jej strażnikami. – I pana zdaniem u nas takich właśnie wybierają? – W Polsce nie do końca to się przyjęło… Przede wszystkim bez przerwy ktoś chce konstytucję poprawiać. Jeśli konstytucja jest niewygodna dla polityków, wołają: trzeba ją zmienić! Tymczasem powinno być odwrotnie – to polityka ma się tak zmieniać, by mieściła się w ramach konstytucji. U nas porządek myślenia jest trochę odwrócony, choć teoretycznie model, w którym parlament wybiera sędziów TK, nie jest zły. Dzięki temu ta ogromna władza, jaką ma Trybunał – przecież to jedyny organ, który może stwierdzić, że parlament nie przestrzega konstytucji, tworząc prawo – zyskuje dodatkowy mandat przez to, że sędziów wybrali reprezentanci narodu, członkowie najwyższego ciała ustawodawczego. Proszę spojrzeć – w tworzeniu każdej ustawy bierze udział Rada Ministrów, komisje, podkomisje, Sejm, Senat, prezydent; są konsultacje społeczne, analizy prawne – a po drugiej stronie jest 15 „mędrców” (często też Trybunał orzeka w znacznie węższym składzie), którzy mówią: nie, ten przepis jest niezgodny z konstytucją, decydujemy, że traci ważność. – Ta władza Trybunału Konstytucyjnego nie ma znaczenia, gdy Sejm i rząd nie realizują jego wyroków i nie zmieniają przepisów uznanych za sprzeczne z konstytucją. W Polsce zdarza się to dość często. – Zaległości teraz są już bardzo małe. Sytuacja poprawiła się radykalnie dzięki Senatowi i jego marszałkowi Bogdanowi Borusewiczowi oraz dzięki pracy senackiej komisji prac ustawodawczych i jej przewodniczącemu senatorowi Piotrowi Zientarskiemu. Nie ma jednak u nas zarządzeń wykonawczych, takich, jakie wydaje niemiecki Sąd Konstytucyjny w Karlsruhe. Dokładnie mówią one, co i kiedy ma być zmienione – i nikt nie wyobraża sobie nawet, by parlament w RFN mógł nie wykonać takiego zarządzenia. Powtarzam, to kwestia kultury politycznej. Oraz prawnej. – Czy Trybunał w ogóle można uwolnić od wpływów partyjnych? Partie składają się przecież z ludzi o określonych poglądach, ich przedstawiciele trafiają do Sejmu, więc i do TK wybierają osoby o poglądach im bliskich (jeśli oczywiście przyjmiemy pochlebne dla naszych posłów założenie, że mają jakiekolwiek w miarę niezmienne poglądy polityczne). – Idealnie byłoby, gdyby zgłaszanie kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego odbywało się w jak najszerszy sposób. Mogłyby ich proponować uprawnione organizacje społeczne i naukowe, organizacje