Wspólne śpiewanie znanych szlagierów przeniosło się na telewizyjny ekran „Hej, sokoły”, „Góralu, czy ci nie żal” – te piosenki znają chyba wszyscy. Od kilku lat melodie wcześniej uznawane za repertuar ogniskowo-imieninowy przeżywają renesans, głównie za sprawą telewizji. Widzowie zmęczeni informacjami o kolejnych kryzysach i aferach tęsknią za rozrywką lekką, łatwą i przyjemną. Dostarczają jej biesiady. Polak nie zawsze potrafi Piosenki biesiadne do telewizji wprowadził Zbigniew Górny wspólnie z Krzysztofem Jaślarem. – Na różnych międzynarodowych przyjęciach było mi wstyd – opowiada Zbigniew Górny – bo Niemcy, Irlandczycy, nawet Japończycy śpiewali swoje piosenki. Polacy milczeli, bo albo nie znali słów, albo nie potrafili śpiewać. Zdecydowaliśmy, że warto odkopać i przedstawić w nowej wersji piosenki, które znamy z wczesnej młodości, zaprezentować je w formie artystycznego przyjęcia. Dałem gwarancję, że te piosenki można zaśpiewać kulturalnie i w sposób na tyle dobry artystycznie, żeby nie było wstydu. Ich pomysł szybko podchwyciła i poparła ówczesna dyrektor artystyczna Dwójki, Nina Terentiew. Pierwsza „Gala piosenki biesiadnej”, zrobiona trochę dla zabawy, pojawiła się na antenie Dwójki w 1994 r. 28 koncertów, które odbyły się w różnych miastach Polski, obejrzało 90 tys. widzów i jeszcze większa rzesza odbiorców zebrana przed telewizorami. Sukces był natychmiastowy. Zdumieni twórcy zdali sobie sprawę, jaką ten program ma w sobie siłę i jak duże jest zapotrzebowanie na tego typu rozrywkę. Poszli więc za ciosem i zaproponowali kolejne gale. – Dopiero „Poprawiny”, czyli „II Gala piosenki biesiadnej”, były już takim świadomym macierzyństwem – wspomina Krzysztof Jaślar. Od tamtej pory przez ekran telewizyjnej Dwójki przewinęło się kilkanaście biesiad. Pojawiła się „Gala Piosenki Familijnej”, na której artyści wykonali 70 piosenek z repertuaru przedszkolnego, szkolnego oraz utwory z tekstami z najbardziej znanych i lubianych bajek. Następne były: „Gala bez granic”, „Gala śląska” i „Gala piosenki warszawskiej”. Te sześć programów artyści zagrali na ponad trzystu koncertach dla około miliona widzów. Po drodze było też podsumowanie „Gala gal”. Potem przyszła kolej na następne: operową, kaszubską, żeglarską. Początkowo organizatorom trudno było skłonić artystów, by pląsali po scenie i śpiewali piosenki kojarzące się z suto zakrapianą ucztą. Udało im się jednak namówić Marylę Rodowicz i Ryszarda Rynkowskiego. Biesiady wylansowały też na gwiazdy przedtem mało znanych aktorów: Piotra Gąsowskiego, Hannę Śleszyńską, Katarzynę Jamróz i Krzysztofa Tyńca („Stał się pierwszym wodzirejem w kraju” – mówi o nim Górny). W następnych edycjach brała udział plejada gwiazd. A organizatorzy pokazali, że potrafią zrealizować swoje zamierzenia i zamiast kojarzących się z alkoholem śpiewaków zaproponować profesjonalne aranżacje i wykonania. Wyniki oglądalności potwierdzają, że zakotwiczenie ich w Dwójce było dobrym pomysłem. Kiedy Dwójka zaprezentowała koncert legendarnych kubańskich muzyków, Buena Vista Social Club, obejrzało go mniej niż milion widzów. Wyemitowana kilka dni później „Mazurska Biesiada Kabaretowa” zgromadziła przed telewizorami 3 mln 565 tys. widzów. Rodzice i dzieci w jednej bawili się sali Gale piosenki biesiadnej są jedyną okazją wspólnej zabawy różnych pokoleń. Publiczność przychodząca na koncerty ciągle się zmienia. Pierwszą publiczność stanowili równolatkowie Górnego i Jaślara, po kilku latach przychodzi coraz więcej osób młodych. Zazwyczaj są to przeciętnie sytuowani przedstawiciele średniego pokolenia, ale zdarzają się również koncerty, na których większość stanowią ludzie z wyższym wykształceniem: prawnicy, lekarze, i równie dobrze się bawią. Z badań wynika, że biesiady najchętniej oglądają widzowie powyżej 40. roku życia. – Ludzie na widowni śmieją się, razem z nami śpiewają, czasem się wzruszają. Pewien prezes banku mówi, że jedyną rzeczą, która może go odprężyć, gdy jedzie z Warszawy do Poznania, jest włączona kaseta z piosenkami biesiadnymi – mówi Zbigniew Górny. – Można też zaobserwować młode pokolenie, które wychodząc z dyskoteki, śpiewa „Hej, sokoły”. Przedtem nie mogli tego słuchać, bo takiej muzyki nie było ani w radiu, ani w telewizji. Nauczyli się tego od swoich rodziców i dzięki Dwójce, która pokazuje imprezy tego typu. Mimo powodzenia biesiad co jakiś czas pojawiają się zarzuty, że Dwójka lansuje rozrywkę w plebejskim
Tagi:
Idalia Mirecka