W Polsce wartość wskaźnika Giniego, mierzącego nierówność dochodów, należy do najwyższych w Unii. Politycy rządzącej koalicji od wielu miesięcy przedstawiają Polskę jako zieloną wyspę Europy, jeden z nielicznych krajów, którym udało się bezboleśnie przetrwać kryzys. Niestety za retoryką sukcesu kryje się znacznie smutniejsza rzeczywistość, która nie jest znana większości przywódców europejskich. Wzrost gospodarczy nie musi bezpośrednio przekładać się na warunki życia obywateli. W Polsce korzysta z jego owoców niewielka część społeczeństwa, a biorąc pod uwagę większość wskaźników jakości życia, Polska wciąż pozostaje biednym, zacofanym krajem, który potrzebuje pomocy bogatszych partnerów unijnych. Co gorsza, nieodpowiedzialna polityka władz utwierdza Polskę w jej niedorozwoju. Przedstawiciele polskiego rządu bardzo rzadko wypowiadają się o sytuacji na rynku pracy. Trudno się temu dziwić, ponieważ nie mają sukcesów na tym obszarze. Wskaźniki zatrudnienia w Polsce należą do najniższych w Unii Europejskiej. Średnio w UE jest zatrudnionych prawie 65% osób w wieku produkcyjnym*. W Polsce pracuje jedynie 59% osób, a kobiet – niecałe 53,0%. Co gorsza, od dwóch lat w Polsce rośnie bezrobocie. W październiku 2008 r. wynosiło 6,7%, dwa lata później już 9,7%. Tymczasem większość krajów starej UE znacznie lepiej niż Polska radzi sobie z bezrobociem, które np. w Niemczech już spada. Sytuacja polskich bezrobotnych również jest gorsza niż sytuacja osób pozbawionych pracy w innych krajach UE. Zasiłek dla bezrobotnych w Polsce w 2010 r. był wypłacany zaledwie przez pół roku i nie wystarczał na zaspokojenie podstawowych potrzeb (stawka podstawowa to 517–646 zł netto). Polscy bezrobotni otrzymują niższe zasiłki nawet od Łotyszy czy Słowaków. Na dodatek obecna koalicja rządowa chce oszczędzać na osobach pozbawionych pracy. W przyszłym roku rząd zmniejszy wydatki funduszu pracy na aktywne formy walki z bezrobociem o ponad 4 mld zł, choć już teraz należą one do najniższych w UE. Zatrudnieni również nie mogą czuć się bezpiecznie. Poziom wynagrodzeń jak na „tygrysa Europy” jest w Polsce bardzo niski. Płaca minimalna wyniesie w 2011 r. 1032 zł netto, natomiast średnia płaca w gospodarce narodowej w III kwartale 2010 r. wynosiła 2322 zł netto, przy czym ok. 70% pracowników zarabiało poniżej tego poziomu. Na dodatek polski rząd postanowił zamrozić płace w budżetówce na bieżący rok, co będzie oznaczać ich realny spadek. Ministerstwo Finansów nie wyklucza też zamrożenia zarobków pracowników w sektorze publicznym na kolejne cztery lata! Warto również zauważyć, że w Polsce ponad jedna czwarta pracowników (najwięcej w UE) ma umowy na czas określony, co sprawia, że nie mają oni gwarancji zatrudnienia i są pozbawieni wielu praw, z których korzystają pracownicy zatrudnieni na czas nieokreślony. Niestety, mimo znaczącego wzrostu gospodarczego, w ciągu ostatnich kilkunastu lat wzrósł w Polsce odsetek osób ubogich. Szczególnie niepokojący jest fakt, że nawet w stosunku do 1995 r. znacznie wzrosła liczba osób żyjących poniżej minimum egzystencjalnego (w Polsce oznacza to życie za ok. 400 zł miesięcznie na osobę!). Takich ludzi jest obecnie 5,7%, czyli ponad 2 mln! Te dramatyczne dane potwierdzają raporty Eurostatu, zgodnie z którymi aż 32% Polaków nie ma zaspokojonych podstawowych potrzeb materialnych. To gorsze wskaźniki od tak biednych krajów jak Słowacja czy Litwa. Z raportów unijnych wynika też, że aż 63% Polaków nie stać, by raz w roku pojechać przynajmniej na tydzień urlopu poza miejsce zamieszkania, 20% Polaków nie może sobie pozwolić na to, by wystarczająco ogrzać mieszkanie, 21% – by przynajmniej raz na dwa dni jeść mięso, drób, rybę albo ich wegetariański pełnowartościowy zamiennik, a 17% nie stać na samochód. Zgodnie z ubiegłorocznym raportem OECD Polska zajmuje też czołowe miejsce w niechlubnym rankingu największego odsetka dzieci cierpiących z powodu ubóstwa. Rozwój gospodarczy Polski płynie głównie z faktu, że poprawia się sytuacja najbogatszych obywateli. W ciągu ostatnich kilkunastu lat skokowo wzrosło rozwarstwienie dochodów. Wartość wskaźnika Giniego, mierzącego nierówność dochodów, należy w dzisiejszej Polsce do najwyższych w Unii Europejskiej i wzrosła z 0,26 w 1988 r. do 0,34 w ostatnich latach. Biedzie i wykluczeniu społecznemu setek tysięcy ludzi towarzyszy bogactwo i przepych wąskich elit biznesu. Zgodnie
Tagi:
Piotr Szumlewicz