Polemika z Januszem A. Majcherkiem „Klasa średnia, która stała się po ćwierćwieczu transformacji dominującą siłą społeczną w Polsce, nie życzy sobie żadnego socjalizmu”, twierdzi prof. Janusz A. Majcherek w tekście pod tytułem „Lewica tak, socjalizm nie”, opublikowanym w ostatnim czasie na łamach „Gazety Wyborczej”. Profesorskim tonem poucza słabą i niedokształconą lewicę, żeby nawet nie ważyła się myśleć o hasłach równości i sprawiedliwości społecznej. Egalitaryzm jest passé i – jak autorytatywnie stwierdza pan profesor – wyszedł już z mody. A próby upominania się o odrobinę równości w kapitalistycznej dżungli prof. Majcherek uznaje za archaiczne i naiwne „dogmatyczne doktrynerstwo”, które zniechęca dynamiczną i wielkomiejską klasę średnią do głosowania na lewicę. Pan profesor zapomniał dodać, że rodząca się w bólach przez minione 25 lat klasa średnia, która miała być motorem nowego ładu, wciąż jest słaba, nieliczna i niedorozwinięta. To nie jest „klasa większości”. W Polsce to wciąż klasa zdecydowanej mniejszości. Struktura społeczeństwa polskiego generalnie się nie zmieniła w minionym okresie – na czubku nieliczna oligarchia finansowa, dalej niewielka klasa średnia i na końcu cała reszta z mniej lub bardziej niskimi dochodami. Wystarczy zresztą przyjrzeć się proporcjom, w jakich ludzie różnią się progami podatkowymi – prawie 94% osób załapuje się do pierwszej stawki. To pokazuje również, że mamy w Polsce de facto postulowany przez neoliberałów podatek liniowy. Oczywiście być może zgodnie z tezą pana Majcherka istnieje pewna grupa młodych, często bezrobotnych absolwentów, którzy wchłaniają medialne reklamy, akceptują logikę rynku i nawet wierzą wciąż w ten „lepszy, prawdziwy kapitalizm”. Bo istniejący za oknem „realny kapitalizm” odbiega od ich ideologicznych wizji. „Teoria jest właściwa, tylko coś nie działa w praktyce”, twierdzą. Skąd my to znamy? Jedynym wyjściem w tej sytuacji pozostaje dla nich jeszcze gorliwsze akceptowanie rynkowych dogmatów. Życie w ideologicznym matriksie To jest w ogóle ciekawe zjawisko socjologiczne – głosowanie sprzeczne z własnymi interesami społecznymi, ale zgodne z interesami i z sytuacją, do których się aspiruje. Można tak w ideologicznym matriksie przeżyć całe życie. Jeździć zatłoczoną komunikacją publiczną i popierać udogodnienia dla prywatnych samochodów. Mieszkać w klitce i podziwiać mieszkańców podmiejskich pałacyków. Zarabiać poniżej przeciętnej i popierać ulgi dla dużego biznesu. Dostawać ciosy i baty od mechanizmów rynkowych i głosować na Korwin-Mikkego. To poniekąd tłumaczy istnienie bezrobotnych, zatrudnionych na umowy śmieciowe, tresowanych na co dzień przez reguły rynku, a jednocześnie wspierających Korwin-Mikkego i innych zwolenników hasła „więcej rynku” oraz „czystego kapitalizmu”. Na porannego kaca pij wódę. Na kapitalistyczny wyzysk odpowiadaj popieraniem deregulacji w gospodarce i dzikiej rywalizacji w każdej sferze życia. Zgodnie z tą zasadą mamy również aspirujących do stania wyżej w hierarchii społecznej współczesnych chłopów pańszczyźnianych, których plany nigdy się nie spełnią, ale którzy do końca swoich dni popierać będą swoich panów i wychwalać logo ich firmy. Jedynym miejscem, gdzie będą widzieć duże pieniądze, będzie bank, w którym zadłużą się do końca życia, chcąc skosztować wzorów konsumpcji narzucanych im przez dominującą ideologię. Istnienie grupy o takich postawach i świadomości nie oznacza, że tak sądzi całe społeczeństwo. Choć spora część mediów stara się to w ten sposób prezentować. Jak mawiał klasyk, idee klasy panującej są poglądami realnie panującymi w społeczeństwie. Dziś na straży ich dominacji stoją nie tylko przemysł medialny i sektor public relations, ale, jak widać, także ludzie „rynkowej nauki”. Powoli zamieniają oni uczelnie w Polsce z miejsca, gdzie kwitła kiedyś niezależna myśl, w fabryki, gdzie produkuje się zarówno bezrobotnych, jak i ideologiczne banały oraz fałszywe banialuki. To nie nieliczna klasa średnia odrzuca równościowe rozwiązania – jak twierdzi prof. Majcherek – ale raczej strażnicy ideologicznych dogmatów rynkowych starają się prezentować wartości klasy średniej i interesy wąskich elit biznesowych jako wartości uniwersalne. Mniejszościowa klasa społeczna w polskich warunkach może sprawiać wrażenie klasy większościowej. Bo rzeczywiście dominuje w mediach, wyznacza wzory dla całego społeczeństwa w reklamach (większość występujących w nich postaci odgrywa rolę przedstawiciela klasy średniej), z jej punktu widzenia komentowane są materiały w programach informacyjnych, pod nią układane często programy wyborcze. Co popiera większość Polaków A co z milczącą większością?