Ministerstwo Zdrowia chce zmniejszyć liczbę aptek. Farmaceuci zacierają ręce, pacjenci są oburzeni Ministerstwo Zdrowia podstawia nogę pacjentom. Jeśli wprowadzi przepisy ograniczające liczbę aptek, w poszukiwaniu niezbędnego leku możemy drałować nawet kilka kilometrów. Zgodnie z przygotowaną w resorcie nowelizacją prawa farmaceutycznego, aptekę będzie można otworzyć, jeśli najbliższy farmaceuta oddalony jest o co najmniej 3 km lub jeśli w mieście na jeden taki obiekt przypadnie więcej niż 4 tys. mieszkańców. Pacjenci są oburzeni. Lobby aptekarskie zachwycone. Jedna ustawa wytnie ich potencjalnych konkurentów na długie lata. Liczba aptek w ostatnich latach szybko wzrastała – zwłaszcza w miastach. Dzisiaj – według danych Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego – jest ich ponad 11,5 tys. Jedna placówka obsługuje średnio 3,3 tys. osób. Zdaniem wiceministra zdrowia, Bolesława Piechy (PiS), to zdecydowanie za dużo. – Wolny rynek w branży farmaceutycznej nie jest dobry. Stąd projekt noweli ustawy o prawie farmaceutycznym – mówił. Według noweli, jedna apteka nie powinna przypadać na mniej niż 4 tys. mieszkańców. Przepisy miałyby wejść w życie już od przyszłego roku. Trudno to zrozumieć pacjentom. – Powinni dbać o tanie leki, a nie utrudniać dostęp do nich – irytuje się Michał Siery, emeryt z Warszawy. Mieszka przy ulicy Gagarina. Do apteki na Górskiej ma kilka kroków. – Tutaj mieszkają prawie sami emeryci. My się bez leków już nie obejdziemy i musimy mieć aptekę na wyciągnięcie ręki. Może PiS nam każe chodzić do Śródmieścia? Głupota – mówi. Apteka na Górskiej dba o swoich klientów. Miła obsługa, szeroki asortyment. – Jeśli nawet czegoś nie mamy, sprowadzamy z hurtowni i powiadamiamy telefoniczne daną osobę o tym, że lek jest już na miejscu – wylicza farmaceutka z Górskiej. To wymogi, jakie stawia im sąsiedzka konkurencja. W okolicy są jeszcze trzy apteki. W Warszawie jest ponad 530 aptek, które obsługują prawie 1,7 mln mieszkańców stolicy. W myśl przygotowywanej nowelizacji to o 100 za dużo. W województwie śląskim liczącym ok. 4,7 mln osób działa prawie 1,5 tys. aptek, czyli o 300 za dużo. W całym kraju aż o 2 tys. Oczywiście ustawa nie będzie działać wstecz i „nadliczbowe” obiekty nie zostaną zlikwidowane. Nie ma natomiast mowy o otwieraniu nowych, przynajmniej w miastach. Liczba aptek będzie też maleć, bo jeśli dzisiaj jakaś plajtuje, to w jej miejsce pojawia się nowa. W przyszłym roku nie będzie już tak łatwo. Z planów Ministerstwa Zdrowia cieszą się farmaceuci. Ustawowe ograniczenie aptek wykosi im konkurencję, z którą muszą się liczyć od kilku lat. – To dobry zapis – mówi Justyna Pujdak-Osik, prezes Unii Farmaceutów. Jej zdaniem, planowana nowelizacja rozprawi się z wolną amerykanką, która zadomowiła się na farmaceutycznym rynku. – Zbyt duża liczba aptek sprawia, że ich właściciele w pogoni za klientem koncentrują się na promocjach, targach, a często decydują się nawet na nieetyczne zachowania, zamiast czuwać nad dobrem pacjenta. Dlatego tutaj nie może być mowy o wolnej konkurencji. Rynek aptekarski musi być uregulowany – przekonuje Justyna Pujdak-Osik. I dodaje, że skorzystają na tym tylko pacjenci. – Na przykład ci z mniejszych miejscowości i wsi. Skoro nie będzie można otwierać aptek w miastach, gdzie już dzisiaj jest bardzo duże nasycenie rynku, to ci, którzy będą chcieli uruchomić nową placówkę, przeniosą się dalej od centrum – tłumaczy. – Nie czarujmy się. Tu na pewno nie chodzi o dobro pacjenta. Na pierwszym planie są interesy korporacji aptekarskich, a dopiero na szarym końcu pacjenta z receptą do wykupienia – mówi Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Primum non Nocere. Podobne wątpliwości ma też prof. Tomasz Hermanowski, specjalista prawa farmaceutycznego. – Nie sądzę, aby ograniczenie tego typu było zgodne z interesami pacjentów. Konkurencja jest najlepszym sposobem hamowania wzrostu cen i ograniczenia wzrostu kosztów usług – mówi. Dodaje, że zmniejszenie liczby aptek nie zlikwiduje patologii w tym segmencie. Nie wierzy również w to, że na nowelizacji skorzystają mieszkańcy wsi. – Nie ma takiego uzasadnienia. O tym, czy ktoś otwiera aptekę, decyduje wyłącznie rachunek
Tagi:
Magdalena Kaszulanis