PiS dobija państwo, które miało wzmocnić

PiS dobija państwo, które miało wzmocnić

Warszawa 16.04.2020 r. Lukasz Pawlowski. fot.Krzysztof Zuczkowski

Państwo oszczędza na najważniejszych filarach systemu: opiece zdrowotnej, edukacji publicznej, systemie emerytalnym Dr Łukasz Pawłowski – socjolog i psycholog, członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Autor tekstów i wywiadów na temat polskiego i amerykańskiego życia politycznego. W 2014 r. otrzymał nagrodę NBP w kategorii najlepszy wywiad o tematyce ekonomicznej za rozmowę z Michaelem Sandelem „Pobudka z amerykańskiego snu”. Najnowsza jego książka ma tytuł „Druga fala prywatyzacji. Niezamierzone skutki rządów PiS”. Zacznijmy od wyjaśnienia pewnego paradoksu. Jak to się stało, że ty, liberał, krytykujesz teraz w książce „socjalny” rząd Prawa i Sprawiedliwości za nadmierną czy agresywną „drugą falę prywatyzacji”? O co tu chodzi? – Książka „Druga fala prywatyzacji” wzięła się z obserwacji niepokojących zjawisk wokół mnie. Okazało się, że coraz więcej ludzi w Polsce odkrywa z przerażeniem rosnące wydatki na pewne usługi, które w teorii powinny być publiczne – prywatne szkoły czy przedszkola dla dzieci, prywatne wizyty u lekarza… Niezbędne w życiu rodziny rzeczy – takie jak mieszkanie i posłanie dzieci do przedszkola – stają się trudniejsze do zdobycia i droższe nawet dla ludzi żyjących na poziomie warszawskiej średniej. Gdyby dokuczało to i przeszkadzało wyłącznie mnie, nie byłby to oczywiście materiał na książkę. Ale wystarczyło zacząć ten proces obserwować, liczyć, rzucić okiem na dane i posłuchać ludzi, a wyłonił się z tego wyraźny i dotykający wiele osób problem. Co wynika z tych liczb? – Prywatyzacja, o której piszę i którą krytykuję, to następujący mechanizm: ludzie otrzymują pieniądze od państwa w ramach transferów socjalnych – one są dla nas, mają redukować nierówności, napędzać demografię, dawać zabezpieczenie najuboższym. Tak przynajmniej mówi rząd. Tylko ci sami ludzie te pieniądze wydają następnie na coraz droższe usługi, których państwo nie zapewnia – bo oszczędza na najważniejszych filarach systemu: opiece zdrowotnej, edukacji publicznej, systemie emerytalnym. Co gorsza, rząd twierdzi, że te pieniądze są „nowe”… …legendarne „wystarczy nie kraść” Beaty Szydło? – „Wystarczy nie kraść” Beaty Szydło, „Nie wierzcie tym, którzy mówią, że się nie da” Andrzeja Dudy i wielokrotnie obiecywane nowe miliardy w każdym kolejnym budżecie Mateusza Morawieckiego. W rzeczywistości nie może być aż tak łatwo. Ktoś na tym tak naprawdę traci, a tym kimś w dzisiejszej Polsce są usługi publiczne. Ja w książce skupiam się na trzech, które mnie najbardziej interesują: edukacji, opiece zdrowotnej i emeryturach. I PiS je prywatyzuje? – Problem z „drugą falą prywatyzacji” polega na tym, że ludzie, którzy płacą podatki, a następnie część z nich otrzymuje transfery gotówkowe opłacane z tych podatków, i tak muszą raz jeszcze (czasem z tych samych świadczeń społecznych!) zapłacić za rzeczy, które te podatki powinny finansować. Bo teoretycznie, skoro płacę podatki i składki w Polsce, mogę, gdy tego potrzebuję, pójść do lekarza. A w praktyce? Zanim się na niego doczekam w kolejce, wezmę swoje pieniądze i zarejestruję się prywatnie. Albo od razu opłacę miesięczny abonament w jednej z komercyjnych sieci. Badania zresztą pokazują to wprost. Polacy idą do prywatnych przychodni, by krócej czekać, a nie dlatego, że wierzą w ich lepszą jakość. Co ciekawe i paradoksalne, PiS mówi o prywatyzacji funkcji państwa w swoim najnowszym programie. Krytycznie. Czytamy tam, że w czasach PO prywatne firmy ochroniarskie rzekomo robiły to, co powinny służby państwowe, i że jest to niebezpieczna i szkodliwa dla Polski praktyka. A teraz, gdy PiS rządzi, nie rozwiązuje problemu, tylko pogłębia w kluczowych obszarach działania państwa tę samą tendencję. Mówisz o oszustwie, podczas gdy rządzący zapewniają – nie bez pewnych podstaw – że oni akurat swoje obietnice zrealizowali. Oszustwo zaś polega na tym, że co innego się obiecuje, a co innego – lub po prostu nic – daje. – Mamy do czynienia z oszustwem, które polega na tym, że PiS reklamuje się hasłem solidarności. Jeszcze w 2005 r. Lech Kaczyński wprowadził podział na Polskę solidarną i liberalną, który zresztą partia do dzisiaj dość skutecznie rozgrywa. Swoje pomysły PiS przedstawia w kategoriach troski o najsłabszych, redukcji nierówności, wyciągania ludzi z biedy. Fakt, 500 zł miesięcznie to kwota nie bez znaczenia, szczególnie dla uboższych, nie ma co się spierać. Jest jednak poważne ale. Gdy wprowadza się świadczenia gotówkowe – 500+ czy 13. emeryturę – a zaniedbuje usługi publiczne, to skutki są dokładnie takie, jak opisuję, czyli państwo jest zastępowane

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2020, 2020

Kategorie: Wywiady