To miała być egzekucja wykonana po ludzku. W domowych pieleszach, gdy skazany siedzi na sofie. Teresa Torańska, autorka telewizyjnego filmu “Noc z generałem” (emisja w ub. poniedziałek TVP1) zadbała o taką scenografię. Gdy wchodzi z kamerami do mieszkania Wojciecha Jaruzelskiego, pyta ściszonym, pełnym współczucia głosem, czy wszystko się spaliło. (W domyśle – w czasie wojny, ze szlacheckiej przeszłości pana domu). Jest też urocza pogawędka z żoną generała, panią Barbarą. O tym, że mąż nie chciał przygarnąć psa znajdy, bo w nadmiernym poczuciu obowiązku obawiał się, że kundel go przeżyje i potem nie będzie miał opiekuna. Panie zgodnie uznają, że mężczyźni nie mają wyobraźni. Jest wzruszająca scena, gdy red. Torańska pieści kundla. Wreszcie autorka filmu uznała, że rozmówca jest dostatecznie rozbrojony i można strzelać. – Czy z 11 na 12 grudnia 1981 r., w nocy poprzedzającej decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, założył pan przed snem piżamę, czy też może położył się pan w mundurze? – chce wiedzieć interlokutorka. – Obudził się pan sam, czy z pomocą adiutanta? Potem następuje odpytywanie (który to już raz związku z rocznicą 13 grudnia?), jak przebiegała rozmowa czterech generałów – członków rządu. Co który powiedział. Wojciech Jaruzelski jest człowiekiem dobrze wychowanym. Pozwolił więc też zaprowadzić się z kamerą do kuchennego okna, skąd widać było demonstrujących (właśnie mijała 19. rocznica ogłoszenia stanu wojennego) członków Ligi Republikańskiej. Ale gdy Torańska przypomniała mu, że tuż przed 13 grudnia 1981 roku powiedział, że spogląda na mapę Polski oczami dowódców radzieckich, (zatem reprezentował świat “onych”), tego już mu było nadto. – Proszę mnie nie stawiać w sytuacji głupka, który miał władzę, wszystko, i nie myślał o Polsce! – wybucha. Wtedy słyszy przymilne: – Ależ my tylko chcemy pana przybliżyć. Generał podejmuje jeszcze jedną próbę sprowadzenia rozmowy przed kamerami na intelektualne tory. Tłumaczy, że dla niego najważniejsze jest uzyskanie odpowiedzi na pytanie, które stawia sobie od lat. Dlaczego nie udało się porozumieć, znaleźć wspólnego języka z tymi w Gdańsku? Ale na planie takiego dialogu nie ma. W ogóle nie ma ścierania się racji. W latach 70. reporterka Teresa Torańska, wówczas jeszcze nie autorka głośnej książki o prominentach komunizmu, wpadła na pomysł przedstawienia biednego, zabieganego życia łódzkiej włókniarki. Pojechała do jednej z nich, przenocowała i od 5 rano do nocy zapisywała każde zdanie, każdą czynność swej bohaterki. Z suchego, wydawałoby się banalnego zapisu, powstał przejmujący reportaż o kobiecie skazanej na bezmyślne chodzenie w kieracie i zwierzęcą walkę o byt. Ten sam chwyt dziennikarka usiłowała zastosować w filmie o dramatycznej nocy 13 grudnia w życiu Wojciecha Jaruzelskiego. Nie przeczytała chyba jego książek na interesujący ją temat, niewiele też wskazuje, że zapoznała się z argumentami przeciwników generała, choć mówiąc o nich “my”, sytuuje się w tej grupie. Torańska postanowiła “przybliżyć generała widzom”. Jego behawioryzm, nie sposób myślenia. W tak modnym dziś podglądaniu myśli, jako że niewidoczne, nie były przewidziane w scenariuszu. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Helena Kowalik