Plasterek na ranę

Plasterek na ranę

Sebastian Irzykowski, wiceprezes Naczelnej Rady Pielegniarek i Poloznych, pielegniarz w szpitalu wojewodzkim w Slupsku. fot. Archiwum prywatne

Koniec strajku, ale problem pielęgniarek pozostaje W Centrum Zdrowia Dziecka zakończył się strajk, doszło do porozumienia, w efekcie którego pielęgniarki otrzymały podwyżki w wysokości 300 zł brutto. Nie oznacza to rozwiązania problemów całego środowiska, gdzie nadal są niskie płace i braki kadrowe. Zawód pielęgniarki przestał być w Polsce atrakcyjny, wiele pielęgniarek zmienia profesję albo wyjeżdża do pracy za granicę, gdzie zarabiają wielokrotnie więcej. Jakie są tego efekty? Obecnie na 1 tys. mieszkańców przypadają cztery pielęgniarki, to jeden z najniższych wskaźników w Europie. Średnia płaca wynosi 3,4 tys. zł brutto, ale wiele osób zarabia mniej, co powoduje, że pielęgniarki pracują po 300 godzin w miesiącu, są więc przemęczone, a to stanowi zagrożenie nie tylko dla ich zdrowia, ale i nas, pacjentów. Sebastian Irzykowski – wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, pielęgniarz w szpitalu wojewódzkim w Słupsku Strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka został zakończony. – To dobrze, że doszło do porozumienia i CZD zaczęło normalnie funkcjonować. Ale dla całości środowiska to tylko plaster na ogromną ranę. Bo przecież problem nie został rozwiązany, nadal nie ma norm zatrudnienia pielęgniarek, które byłyby satysfakcjonujące nie tylko dla nas, ale i dla pacjentów, oraz właściwych wynagrodzeń za tak odpowiedzialną pracę. Nasze środowisko jest niezadowolone, będą kolejne protesty, słyszałem już o niepokojach na Śląsku. Dlaczego? – Bo sytuacja w CZD to tylko wierzchołek góry lodowej. W całym kraju brakuje ok. 100 tys. pielęgniarek. A pracuje obecnie 250 tys. Przeważają osoby starsze – dwie trzecie to pielęgniarki w wieku 40-60 lat. Za kilka lat już nas nie będzie… To może doprowadzić do załamania całego systemu opieki zdrowotnej. Politycy znają te wszystkie dane i nic z nimi nie robią. Jaka jest teraz średnia pensja w tym zawodzie? – Jednej dla całej Polski nie ma. Osoby wchodzące do systemu ochrony zdrowia zarabiają 2-2,2 tys. zł brutto, pielęgniarki z 20-letnim stażem – 3-3,5 zł brutto. Przyzna pani, że to niedużo. Normalnie to rynek wymusza podniesienie pensji, tak jest w innych zawodach. Poprzednia ekipa mówiła nam, że wolny rynek powinien wszystko uregulować… I co? Jakie mają państwo propozycje, aby uzdrowić sytuację? – Zaproponowaliśmy program „Pierwsza praca”, który gwarantowałby odpowiednią płacę dla absolwentów. Jeśli nawet jest to obciążeniem dla budżetu państwa, to przecież można sięgnąć po środki unijne poprzez urzędy pracy, które dostają dotacje. Na jakim poziomie ma być taka płaca? – Nasze oczekiwania są takie, aby świeżo upieczona absolwentka zarabiała średnią krajową, czyli miała 4 tys. zł brutto, więc 2,7 tys. zł na rękę. Bo jeśli ktoś ma dostać 1,7 tys. zł, a tak jest dzisiaj, woli pójść do Biedronki, gdzie otrzyma 2,5-2,7 tys. zł, a i stres tam mniejszy. Jednym słowem, trzeba opracować krótko- i długoterminową strategię podnoszenia płac. Za rządów premiera Mazowieckiego i ministra pracy Kuronia obiecano, że pielęgniarki nie mogą zarabiać mniej niż 103% średniej krajowej. Czy przypomniano o tym w Ministerstwie Zdrowia? – Tak, w marcu i kwietniu. Zaproponowaliśmy, aby do ustawy o zawodzie pielęgniarki wpisać minimalną kwotę i wrócić do tamtego uzgodnienia sprzed lat, które określało tę sumę. Ewentualnie potem można by różnicować wysokość pensji w zależności od wykształcenia i stażu pracy. Jakie byłyby to konkretne propozycje? – Średnia krajowa dla pielęgniarki, która podejmuje pierwszą pracę, półtorej średniej krajowej dla pielęgniarki z tytułem magistra oraz dwie średnie krajowe dla magistra ze specjalizacją. Tego typu zmiany w systemie wynagrodzenia na pewno uspokoiłyby sytuację na wiele lat i sprawiły, że pielęgniarki przestałyby odchodzić od zawodu. Kolejny postulat to zwiększenie kadry… – Jedno pociąga drugie. Nie może być tak, że na pielęgniarkę w szpitalu przypada 40 pacjentów, powinno ich być kilku. Przecież wiadomo, że im mniej pielęgniarek, tym gorsza opieka. A wpływ liczby pielęgniarek przypadających na pacjenta ma potem znaczenie dla jego zdrowia. Są już badania podające skalę zjawiska. Kilka miesięcy temu opublikowano dane z Wielkiej Brytanii, a niedawno uczestniczyłem w obronie doktoratu, w którym autorka analizowała sytuację w polskich warunkach. I co z tego wynika? – Brak odpowiedniej liczby pielęgniarek to zwiększone ryzyko upadków, powstawania odleżyn, zakażeń. Podam przykład pacjenta

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 24/2016

Kategorie: Wywiady