Platformę Obywatelską uważam za partię centrolewicy
Fragmenty obszernego i bardzo interesującego wywiadu, który w całości można przeczytać w numerze 1/2023 „Zdania”, w wersji papierowej do nabycia w EMPIKACH, w wersji elektronicznej dostępnym na sklep.tygodnikprzeglad.pl. (…) DOMINIKA RAFALSKA: Po wyrzuceniu z PZPR i ukończeniu studiów pracował pan w Domach Towarowych „Centrum”. (…) MAREK BOROWSKI: – (…) Koleżanka mamy znała Albina Kostrzewskiego, który był dyrektorem Centralnego Domu Towarowego, i powiedziała mu, że jest taki koleżanki syn, który ma problem, bo go wyrzucili z partii. Kostrzewski na to mówi: „To ja go mogę przyjąć, ale tylko na sprzedawcę, bo o sprzedawców nie muszę się pytać. On by mi się przydał w administracji, w dziale ekonomicznym, ale tam muszę pytać. Na sprzedawcę mogę przyjąć, niech rok popracuje”. No i tak się stało. Przyjęli mnie na sprzedawcę, pracowałem przez rok jako sprzedawca. Do dzisiaj wiem, co to znaczy stać na nogach 10 godzin. RAFALSKA: A jak traktowały pana koleżanki w pracy? BOROWSKI: – Początkowo jak wtykę dyrekcji! Że na pewno jestem po to, żeby donosić. RAFALSKA: Za dobrze wykształcony? BOROWSKI: – Oczywiście, od razu wiedziały, że przychodzi facet po studiach. One wszystkie były po zawodówkach. JAN ORDYŃSKI: A na jakim dziale byłeś? Co sprzedawałeś? BOROWSKI: – Najpierw koszule, a potem spodnie. W domu towarowym „Junior”. (…) Nauczyłem się składać i rozkładać koszule, mierzyć spodnie. W ogóle poznałem technologię handlu. Przestałem być wtyką w momencie, kiedy obraziłem pewną damę, która przyszła do „Juniora”. Niechcący ją obraziłem: ona dość tęga była, chciała większe spodnie i takich rozmiarów już nie było dla młodzieży. Powiedziałem: „Przepraszam, ale to jest dział dla młodzieży”. Więc ona wybuchła: „Nie będzie mi pan wieku wypominał! Gdzie jest książka życzeń i zażaleń?!”. I jak książki życzeń i zażaleń normalnie nie można było znaleźć – te dziewczyny co i raz powinny mieć jakieś wpisy, ale tę książkę chowały: „Nie ma, tu była, ale gdzieś się zapodziała” – tak tym razem koleżanki natychmiast ją wyciągnęły i przyniosły tej kobiecie. Ona napisała, że jestem cham, prostak itd. Trafiło to do kierowniczki piętra, która powiedziała: „Panie Marku, pan zawsze taki uprzejmy”. Bo ja byłem przykładowo uprzejmy. „I tak pan się zachował? Strasznie przykro, ale muszę pana pozbawić premii”. Ja mówię: „No rozumiem, nie ma wyjścia”. I naprawdę mnie pozbawiła premii. Więc one wtedy doszły do wniosku, że skoro pozbawiono mnie premii, to chyba jednak nie jestem wtyką. I od tego momentu zaczęły mnie szanować, komitywa już była. (…) A po półtora roku już mieliśmy Grudzień 1970 r., przyszedł Gierek i wszystko się zmieniło. RAFALSKA: Co się dla pana zmieniło? BOROWSKI: – (…) Dyrektor Kostrzewski awansował mnie do działu ekonomicznego, gdzie najpierw zostałem pracownikiem, dość szybko zastępcą kierownika działu, a potem kierownikiem. Jako że ja cały czas byłem w handlu i byłem trochę taki nietypowy, bo byłem praktykiem, a jednocześnie znałem języki i byłem po ekonomii na SGPiS, to jak mieli wydelegować kogoś do kolejnych ciał reformujących system ekonomiczny kraju, Kostrzewski delegował w pierwszej kolejności mnie. Dlatego byłem w kolejnych zespołach ds. reformy gospodarczej: w latach 70., gdy reformowano zjednoczenia branżowe, w zespole Władysława Baki, potem Zdzisława Sadowskiego. Zrobiłem podyplomowe studium z finansów na SGPiS. Trochę się zagapiłem, że doktoratu nie zrobiłem, bo w pewnym momencie mogłem go łatwo zrobić. Jakoś mi to przeszło koło nosa. (…) PAWEŁ SĘKOWSKI: W latach 90. objawia się nam Marek Borowski polityk. To ciekawe, bo w PZPR był pan w zasadzie szeregowym członkiem, a nie działaczem. Tymczasem w III RP zaktywizował się pan politycznie, i to od początku. Skąd ta zmiana? BOROWSKI: – Ja zawsze marzyłem o demokracji. Jak byłem w PZPR, także. Chodziło mi o to, żeby nie było cenzury, żeby była wolność wypowiedzi itd. Byłem w partii (…), ale nie angażowałem się na pełny gwizdek, bo osoby funkcyjne w zasadzie odgrywały w tamtym okresie role propagandystów. A ja nie chciałem tego robić. Natomiast jak wybuchła demokracja, to zaczęła się inna rozmowa. Nagle miałem pole do działania. Nareszcie mogłem poszaleć! (…) ORDYŃSKI: W tym okresie Aleksander Kwaśniewski staje się najważniejszą postacią na lewicy. Kiedy się poznaliście? BOROWSKI: – (…) Poznałem go w trakcie kampanii wyborczej na ostatni zjazd partii, bo startowaliśmy w tym samym okręgu. To był okręg pracowników ministerstw. Ja byłem