Na plecach listonoszy do władzy

Warszawa, 28.04.2011 r. Listonosz w pracy., Image: 431187416, License: Rights-managed, Restrictions: ### Zdjecie moze byc uzyte w prasie, gdy sposob jego wykorzystania oraz podpis nie obrazaja osob znajdujacych sie na fotografii. ###, Model Release: no, Credit line: Adam Dauksza / Forum
25 tys. ludzi poniesie konsekwencje, jeśli wybory prezydenckie się nie udadzą Próby dotarcia do listonoszy przez znajomych, szefów związków pocztowych, a nawet posłankę zakończyły się fiaskiem. Pozostaje polegać na sobie. Czatuję na listonosza. Idzie. Ma chód starego człowieka, zmęczonego, ciągnie za sobą dwukołowy wózek, jeszcze nie do końca opróżniony, choć już minęła godz. 15. Zatrzymuje się, ściąga z twarzy maseczkę (jeszcze nie obowiązuje nakaz noszenia) i widzę twarz młodego mężczyzny. Zapala papierosa i zaciąga się dymem. Jest zaskoczony, gdy proszę o rozmowę o tym, jak to jest, kiedy zawód staje się najbardziej strategicznym w kraju. I o tym, jak się pracuje w czasach zarazy. Słyszał, że ludzie obchodzą listonosza szerokim łukiem, a niektórzy mówią złośliwie: „O, wysłannik śmierci idzie”. Ale on z tym się nie spotkał. Nie chce rozmawiać. Usprawiedliwia się. Nie ufa, że pozostanie anonimowy. Boi się utraty pracy za nielojalność wobec firmy. Chce utrzymać swój etat, chociaż to jeden z najgorzej płatnych zawodów w kraju. Nowo przyjęty listonosz dostaje zaledwie 2,4 tys. zł pensji zasadniczej, więc premią albo dopłatą Poczta Polska musi mu zrekompensować to, że brakuje 200 zł do wynagrodzenia minimalnego. Listonosz z niedużym stażem ma pensję zasadniczą 2,5 tys. zł, ale to i tak mniej niż minimum, więc pracodawca musi dołożyć premię albo 100 zł. Ale ta praca ma walor – jest. Dlatego mój rozmówca nie będzie kalał gniazda. A jeśli chcę wiedzieć, jak się pracuje teraz listonoszom, mogę sobie poczytać wpisy na Facebooku listonosza, który podpisuje się Roba Jędras. Pandemia paczek Roba Jędras mieszka w Oświęcimiu. Jest fanem pisarza Terry’ego Pratchetta, w każdym razie podaje się za absolwenta wymyślonej przez niego uczelni – Niewidocznego Uniwersytetu w Ankh-Morpork. Pisze jak profesjonalista, a nie wiejski listonosz, za jakiego się podaje. Nie wiadomo, co sprawiło, że w niedzielne popołudnie, 29 marca, postanowił opisać cały miniony tydzień pracy wiejskiego listonosza. Drugi tydzień po ogłoszeniu stanu zagrożenia epidemicznego. I od razu zapowiedział, że to pierwsza część relacji. Na razie na Facebooku są trzy części. Poniedziałek, 23 marca: „Dziś mam już swoje rękawiczki. Te, które dostaliśmy parę dni temu, po pierwsze były śliskie. Z tego powodu wyśliznął mi się tablet, upadł na ziemię i pękł ekran”. Nie żali się, że za naprawy tabletów listonosze muszą wnosić zryczałtowaną opłatę. „A, byłbym zapomniał – dostaliśmy maseczki jednorazowe. Dlatego pełen optymizmu wyruszyłem w rejon. Mam rejon wiejski, na którym w większości domów są pootwierane bramy, a do domu wchodzisz, pukając i otwierając drzwi, krzyczysz od progu: listonosz. Dziś wszystko pozamykane. (…) Czuć strach. Ale ludzie chwalą za rękawiczki i maskę. Uprzedzają o kwarantannie”. Miękki list do starszej pani, zapewne ciuszek, zostawia w skrzynce przy bramce, żeby nie musiała chodzić na pocztę i narażać się na zakażenie. Ona nie odkrywa intencji i nazajutrz składa skargę, że zostawił paczkę, a ona nie podpisała. We wtorek już nie ma maseczek, bo się skończyły. Nie będzie do końca tygodnia. Jak go pytają, dlaczego bez maseczki, Jędras żartuje, że to dlatego, że ludzie nie rozpoznawali listonoszy. W środę okazuje się, że jedna z listonoszek nie wytrzymała stresu i jest na zwolnieniu. Jej rejon trzeba obsłużyć, toteż pracy jest więcej niż zwykle. Poza tym – jak zauważa – do ludzi przychodzi tyle paczek co na Boże Narodzenie. W czwartek nawrzeszczał na niego jakiś starszy pan, któremu przyniósł list polecony, a on uznał, że Jędras za bardzo się zbliżył. W piątek jednej z klientek zaniósł chyba dziesiątą w tym tygodniu parę butów zamówionych przez internet. I pomyślał, co będzie po weekendzie. „Kolejne dni rozbiórki, niepewności i poczucia bycia kimś gorszym, tylko dlatego, że jestem listonoszem”. W następny poniedziałek powód do wzruszenia – w trzech miejscach adresaci zostawili mu rękawiczki i maseczki. Miał mokre oczy. We wtorek też znalazł na jednej z bram środki ochrony. W środę oprócz swojego wiejskiego rejonu musiał obsłużyć bloki. Nie lubi tego. Na czwarte piętro trzeba się wdrapywać po schodach, bo nie ma windy. A paczek do doręczenia tyle, że jest objuczony jak wielbłąd. Zauważa, że w rankingu nadawców w tym tygodniu prowadzą Decathlon i Bonprix. Kiedy przemierza opustoszałe wsie, czuje się jak stalker Red Shoehart z powieści
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety