Nie widzę dobrej przyszłości dla Niemiec i Polski jako państw narodowych Thomas Nord – przewodniczący Niemiecko-Polskiej Grupy Parlamentarnej, deputowany do Bundestagu z ramienia partii Lewica (Die Linke) Relacje z Niemcami były liczącym się elementem kampanii wyborczych w Polsce w 2015 r. Czy Polska będzie równie ważnym tematem w czasie kampanii wyborczej do Bundestagu? – W 2015 r. wszystkie siły polityczne w Niemczech wychodziły z założenia, że w Polsce nadal będzie rządzić Platforma Obywatelska. Zupełnie nie liczono się z możliwością uzyskania przez Prawo i Sprawiedliwość bezwzględnej większości w Sejmie. Wynik wyborów okazał się dla nas wielką niespodzianką, długo szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, jak ułożyć sobie relacje z nowym rządem w Warszawie. Obecnie sprawa wygląda inaczej – PiS rządzi, kontakty między naszymi państwami się normalizują. To nie znaczy, że różnice się zatarły, ale w niektórych dziedzinach udało się przywrócić normalność, a współpraca gospodarcza cały czas układa się bardzo dobrze. Odnosimy wrażenie, że w kilku kwestiach PiS skorygowało kurs. Przed wyborami politycy tej partii odżegnywali się od Trójkąta Weimarskiego, mówiąc, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego, podkreślali równocześnie konieczność umocnienia Grupy Wyszehradzkiej, nawiązania współpracy w ramach Międzymorza. Podejście obecnego rządu do Trójkąta Weimarskiego wyraźnie się zmieniło. Władze naszych państw starają się rozmawiać w sposób rozsądny, koncentrują się na rozwiązywaniu problemów, a nie eskalowaniu ich. Niemiecka Europa? A temat Polski w kampanii przed wrześniowymi wyborami? – Debata będzie się koncentrowała na problemach wewnętrznych Niemiec, temat Polski ma znaczenie w regionach przygranicznych, bo tam stosunki polsko-niemieckie wpływają na życie codzienne. Jak w takim razie traktować wypowiedzi Martina Schulza, socjaldemokratycznego kandydata na kanclerza, o uzależnieniu pomocy unijnej dla Polski od polityki Warszawy? – Martin Schulz wyraża głośno osobisty pogląd na temat polityki polskiego rządu, jego opinie są zarazem elementem walki politycznej w Niemczech. Przewodniczący SPD jest jednak doświadczonym politykiem. Gdyby został kanclerzem, uznałby, podobnie jak Angela Merkel, współpracę niemiecko-polską za kwestię strategiczną, której nie wolno uzależniać od aktualnego składu rządu w jednym czy drugim państwie. Niemcy są największym dawcą środków unijnych, z kolei Polska to największy odbiorca. Może wśród niemieckich wyborców rośnie przekonanie, że Berlin ma prawo wskazywać Warszawie, jaką politykę powinna prowadzić? – Część jest przekonana, że Niemcy zawsze mają rację, jednak większość myśli inaczej. Przecież nasz kraj sam odnosi ogromne korzyści z członkostwa w UE, ze współpracy gospodarczej z państwami unijnymi. Kryzys grecki umocnił pozycję Niemiec, w 2012 r. wydano książkę Ulricha Becka „Niemiecka Europa”. Czy Brexit przybliża spełnienie się wizji niemieckiej Europy, a przynajmniej niemieckiej Unii Europejskiej? – Jestem lewicowcem, często ostro krytykujemy politykę niemieckiego rządu, bo z punktu widzenia Lewicy jest ona nazbyt egocentryczna, za mało uwagi koncentruje na trosce o rozwój innych państw. Ale trzeba od razu dodać, że Polska została w najmniejszym stopniu dotknięta tą polityką. Dominacja Niemiec dotyczy głównie południa Europy – Grecji, a także Włoch i Portugalii. Nie sądzę, by Unia i Niemcy zrewidowały obecną pomoc dla Polski, bo nie podoba im się rząd w Warszawie. To byłoby zresztą sprzeczne z traktatami unijnymi. Ponadto zastosowanie wobec Polski sankcji finansowych oznaczałoby, że taki sam instrument można wykorzystać wobec każdego innego państwa unijnego, w tym Niemiec. Euro dyktuje granice Z pewnością ważnym tematem kampanii w Niemczech będzie przyszłość Unii. Na czym polega istota sporu w tej kwestii? – Od 2008, 2009 r. Unia jest w kryzysie, który objawia się zawirowaniami na rynkach finansowych. Oś sporu stanowi polityka finansowa, szczególnie w strefie euro. Na moście na Odrze, po niemieckiej stronie, widziałem napis: Keine Grenzen, żadnych granic, tymczasem widać coraz wyraźniejszą granicę. Przebiega ona między strefą euro a państwami z walutami narodowymi – i może się pogłębiać. – To prawdopodobny scenariusz, bo propozycje Francji i jej nowego prezydenta Emmanuela Macrona idą właśnie w tym kierunku. Także minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble zgłasza pomysły zmierzające do stworzenia Europy twardego jądra. Za takim wariantem opowiadają się generalnie kraje założycielskie Unii.