Płoty i mury nie odgrodzą nas od uchodźców

Płoty i mury nie odgrodzą nas od uchodźców

Warszawa 05,2017 r, Thomas Nord - Die Linke. fot.Krzysztof Zuczkowski

Nie widzę dobrej przyszłości dla Niemiec i Polski jako państw narodowych Thomas Nord – przewodniczący Niemiecko-Polskiej Grupy Parlamentarnej, deputowany do Bundestagu z ramienia partii Lewica (Die Linke) Relacje z Niemcami były liczącym się elementem kampanii wyborczych w Polsce w 2015 r. Czy Polska będzie równie ważnym tematem w czasie kampanii wyborczej do Bundestagu? – W 2015 r. wszystkie siły polityczne w Niemczech wychodziły z założenia, że w Polsce nadal będzie rządzić Platforma Obywatelska. Zupełnie nie liczono się z możliwością uzyskania przez Prawo i Sprawiedliwość bezwzględnej większości w Sejmie. Wynik wyborów okazał się dla nas wielką niespodzianką, długo szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, jak ułożyć sobie relacje z nowym rządem w Warszawie. Obecnie sprawa wygląda inaczej – PiS rządzi, kontakty między naszymi państwami się normalizują. To nie znaczy, że różnice się zatarły, ale w niektórych dziedzinach udało się przywrócić normalność, a współpraca gospodarcza cały czas układa się bardzo dobrze. Odnosimy wrażenie, że w kilku kwestiach PiS skorygowało kurs. Przed wyborami politycy tej partii odżegnywali się od Trójkąta Weimarskiego, mówiąc, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego, podkreślali równocześnie konieczność umocnienia Grupy Wyszehradzkiej, nawiązania współpracy w ramach Międzymorza. Podejście obecnego rządu do Trójkąta Weimarskiego wyraźnie się zmieniło. Władze naszych państw starają się rozmawiać w sposób rozsądny, koncentrują się na rozwiązywaniu problemów, a nie eskalowaniu ich. Niemiecka Europa? A temat Polski w kampanii przed wrześniowymi wyborami? – Debata będzie się koncentrowała na problemach wewnętrznych Niemiec, temat Polski ma znaczenie w regionach przygranicznych, bo tam stosunki polsko-niemieckie wpływają na życie codzienne. Jak w takim razie traktować wypowiedzi Martina Schulza, socjaldemokratycznego kandydata na kanclerza, o uzależnieniu pomocy unijnej dla Polski od polityki Warszawy? – Martin Schulz wyraża głośno osobisty pogląd na temat polityki polskiego rządu, jego opinie są zarazem elementem walki politycznej w Niemczech. Przewodniczący SPD jest jednak doświadczonym politykiem. Gdyby został kanclerzem, uznałby, podobnie jak Angela Merkel, współpracę niemiecko-polską za kwestię strategiczną, której nie wolno uzależniać od aktualnego składu rządu w jednym czy drugim państwie. Niemcy są największym dawcą środków unijnych, z kolei Polska to największy odbiorca. Może wśród niemieckich wyborców rośnie przekonanie, że Berlin ma prawo wskazywać Warszawie, jaką politykę powinna prowadzić? – Część jest przekonana, że Niemcy zawsze mają rację, jednak większość myśli inaczej. Przecież nasz kraj sam odnosi ogromne korzyści z członkostwa w UE, ze współpracy gospodarczej z państwami unijnymi. Kryzys grecki umocnił pozycję Niemiec, w 2012 r. wydano książkę Ulricha Becka „Niemiecka Europa”. Czy Brexit przybliża spełnienie się wizji niemieckiej Europy, a przynajmniej niemieckiej Unii Europejskiej? – Jestem lewicowcem, często ostro krytykujemy politykę niemieckiego rządu, bo z punktu widzenia Lewicy jest ona nazbyt egocentryczna, za mało uwagi koncentruje na trosce o rozwój innych państw. Ale trzeba od razu dodać, że Polska została w najmniejszym stopniu dotknięta tą polityką. Dominacja Niemiec dotyczy głównie południa Europy – Grecji, a także Włoch i Portugalii. Nie sądzę, by Unia i Niemcy zrewidowały obecną pomoc dla Polski, bo nie podoba im się rząd w Warszawie. To byłoby zresztą sprzeczne z traktatami unijnymi. Ponadto zastosowanie wobec Polski sankcji finansowych oznaczałoby, że taki sam instrument można wykorzystać wobec każdego innego państwa unijnego, w tym Niemiec. Euro dyktuje granice Z pewnością ważnym tematem kampanii w Niemczech będzie przyszłość Unii. Na czym polega istota sporu w tej kwestii? – Od 2008, 2009 r. Unia jest w kryzysie, który objawia się zawirowaniami na rynkach finansowych. Oś sporu stanowi polityka finansowa, szczególnie w strefie euro. Na moście na Odrze, po niemieckiej stronie, widziałem napis: Keine Grenzen, żadnych granic, tymczasem widać coraz wyraźniejszą granicę. Przebiega ona między strefą euro a państwami z walutami narodowymi – i może się pogłębiać. – To prawdopodobny scenariusz, bo propozycje Francji i jej nowego prezydenta Emmanuela Macrona idą właśnie w tym kierunku. Także minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble zgłasza pomysły zmierzające do stworzenia Europy twardego jądra. Za takim wariantem opowiadają się generalnie kraje założycielskie Unii.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 21/2017

Kategorie: Wywiady