Profesor Aleksander Krawczuk kończy 100 lat Prof. dr hab. Aleksander Krawczuk (ur. w 1922 r. w Krakowie), nestor polskich historyków starożytności, we wtorek 7 czerwca skończy 100 lat. To dzięki niemu Polacy pokochali czasy starożytne, zaciekawili się historią Grecji i Rzymu. W swoich 100 książkach potrafił w pasjonujący sposób opisać cesarzy rzymskich i greckich bohaterów. Starał się ich nie wybielać ani nie oczerniać, lecz opierać się wyłącznie na faktach. Nie krył, że Juliusz Cezar, podbijając Galię, wyrżnął ponad milion ludzi, zburzył takie metropolie jak Kartagina i Korynt, a wielkie Imperium Romanum stało się przykładem dobrobytu i praworządności poprzez morze przelanej krwi. Z tych zbrodni powstało coś, co dzisiaj wszystkim imponuje. Nikt już Rzymianom tych zbrodni nie pamięta, podobnie jak Syryjczykom, Persom czy Mongołom, którzy identycznie postępowali z podbitymi narodami. Prof. Krawczuk pisze o czasach antyku, ale interesuje się też aktualną polityką, bo sam aktywnie uczestniczył w życiu publicznym jako minister kultury w rządach Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego w latach 1986-1989 oraz poseł I i II kadencji Sejmu z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Na łamach PRZEGLĄDU wielokrotnie ubolewał nad stanem współczesnych badań historycznych, uzależnianiem ich od aktualnej polityki, dzieleniem narodowych bohaterów na „naszych” i „waszych”. Przypominał, że tak jak cesarze rzymscy mieli swoich dobrze opłacanych historyków, którzy za pieniądze wychwalali ich pod niebiosa i porównywali do bogów, dzisiaj władza ma swoich historyków, którzy z tych samych powodów potrafią zmieniać historię. Żadna z moich kilku rozmów z prof. Krawczukiem opublikowanych w PRZEGLĄDZIE nie dotyczyła czasów starożytnych, zawsze rozmawialiśmy o najnowszej historii Polski. W 1985 r. zapytałem prof. Krawczuka, jak ocenia naszą politykę wschodnią, stosunek do Ukrainy, Białorusi, Rosji. Myślę, że warto dzisiaj, gdy w Ukrainie trwa wojna, przypomnieć kilka jego spostrzeżeń sprzed lat, gdy jeszcze istniał Związek Radziecki. Wywiad ukazał się w miesięczniku „Kontrasty” (1985, nr 4). Oto kilka cytatów z tej rozmowy. Polskie kompleksy Tragedia naszej polityki zagranicznej polega na tym, że nigdy nie potrafiliśmy być takim normalnym krajem środkowoeuropejskim, targały nas kompleksy. Zawsze w stosunku do terenów Wschodu uważaliśmy się za Zachód, a Zachód uważał nas za państwo leżące na wschodzie Europy. Byliśmy niby-Zachodem i niby-Wschodem. Mieliśmy kompleksy niższości wobec Zachodu i wyższości wobec Wschodu. Traktowanie sąsiadów Do mieszkających na Wschodzie Słowian mieliśmy zawsze sporo niechęci, a nawet pogardy. Polak na tych terenach kojarzył się zawsze ze szlachcicem, a Białorusin czy Ukrainiec to chłop. Chcieliśmy ich tylko trzymać w ryzach, narzucić nasz obrządek religijny, język. Niestety, tego zrobić nam się nie udało, bo prowadziliśmy złą politykę. Nie potrafiliśmy ich uznać za współgospodarzy. Zawsze chcieliśmy być warstwą panującą i przyniosło to fatalne skutki. Szczelina pomiędzy naszymi słowiańskimi narodami pogłębiała się coraz bardziej i wszystko prowadziło do bardzo ostrych konfliktów etnicznych. Podziały religijne Nie potrafiliśmy się dogadać ze Wschodem w sprawie Kościoła unickiego, którego zadaniem było jednoczenie chrześcijan ze Wschodu i z Zachodu. Unia mogłaby doprowadzić w gruncie rzeczy do wielkiej wygranej sprawy polskiej i stworzyć formułę współistnienia Kościołów. Kościół unicki był przecież związany z Watykanem, ale zachował swoją odrębność. Dlatego zawarcie unii byłoby rodzajem pomostu między jednymi i drugimi. Niestety, pycha polska, która obok snobizmu jest naszą wadą, nie pozwoliła nam na takie rozwiązanie. Rzecz rozbiła się głównie o zrównanie w prawach biskupów unickich z biskupami katolickimi, choć przecież jedni i drudzy należeli do tego samego Kościoła. Skutki tego braku porozumienia w polsko-wschodnich kontaktach okazały się katastrofalne. Nastąpiły podziały na sprawy polskie, ruskie, ukraińskie. Skutki tych podziałów odczuwamy do dnia dzisiejszego. Poza pychą i ślepotą nie ma innego sensownego wyjaśnienia, dlaczego nie doszło do pełnego porozumienia. Szansą dla nas był też Kościół narodowy, który miałby z Rzymem tylko stosunki symboliczne – albo jak w krajach anglosaskich zupełną integralność, wtedy nasza postawa wobec Wschodu, jak i wobec wschodnich Kościołów, musiałaby się radykalnie zmienić. Moim zdaniem Kościół narodowy był ogromną szansą dla Polski, dla kultury i fakt ten pchnąłby na zupełnie inne tory nie tylko nasz kraj, lecz może i zmieniłby dzieje całej Europy Wschodniej.
Tagi:
Aleksander Krawczuk, Białoruś, Cesarstwo Rzymskie, chrześcijaństwo, debata publiczna, Europa, historia, historia Europy, historia klasy robotniczej, historia lewicy, historia ludowa, historia Polski, historia PRL, historia społeczna, historycy, I RP, II RP, IPN, Juliusz Cezar, Kartagina, katolicyzm, Korynt, Kraków, Lewica, Michał Bobrzyński, Mieczysław Rakowski, policja historyczna, polityka historyczna, prawosławie, reformacja, reformacja w Polsce, relacje polsko-białoruskie, relacje polsko-rosyjskie, Rosja, Rzym, SLD, Słowianie, słowiańszczyznaa, społeczeństwo, Tatarzy, Ukraina, Uniwersytet Jagielloński, Zbigniew Messner, ZSRR