Po polityce gospodarka

Najkrótsza droga z Rosji na zachód wiedzie przez Polskę. Powinniśmy na tym zarobić Nawet rosyjskie mrozy, które schładzają w Moskwie temperaturę nierzadko nawet do minus 20 st., nie wpływają już negatywnie na ocieplanie polsko-rosyjskich stosunków. Obserwatorzy zgodnie podkreślają, że zorganizowana niemal w przededniu Bożego Narodzenia wizyta Leszka Millera w stolicy Federacji Rosyjskiej na pewno nie była chłodna. Ciepłym symbolem polepszania międzyludzkich kontaktów pomiędzy przywódcami obu państw było przejście na „ty” pomiędzy polskim premierem i jego rosyjskim odpowiednikiem, Michaiłem Kasjanowem. Sygnałem politycznej woli kruszenia lodów stało się uzgodnienie przez obu szefów rządu, że budzące najwięcej emocji (po polskiej stronie) kwestie gazowe mają być przedyskutowane w ciągu najbliższych czterech tygodni, aby przyjeżdżając 16 stycznia do Warszawy, Władimir Putin mógł już jedynie finalizować satysfakcjonujące oba kraje nowe porozumienia w tej sprawie. Malkontenci oczywiście narzekają, że w tej dziedzinie to za mało. Wszystko, co wiąże się z Gazpromem, dostawami gazu do Polski, a także równowagą (lub nierównowagą, jak chcą niektórzy) sił w kontraktach gazowych oraz w podziale wpływów np. w spółce Europolgaz, stanowi od pewnego czasu punkt wyjścia do formułowania tez o naszej zależności od Rosji, o braku bezpieczeństwa energetycznego itd. Bez wątpienia dyskusja, jaka toczy się na ten temat w Polsce, ciągle bardziej zaciemnia obraz, niż go wyjaśnia. Co gorsza, sugestie części (zaperzonych) dyskutantów, jakoby Moskwa z premedytacją zakręcała nam gazowy kurek albo blokowała nasz kontrakt z Norwegią bądź posługiwała się firmami Aleksandra Gudzowatego do gry przeciwko polskim interesom, wzbudzają podejrzliwość. Podobnie jak alarmistyczne informacje, że w przyszłym roku przyjdzie nam płacić za gaz, choć istniejące gazociągi nie pozwolą nam odebrać go w opłaconej ilości. Leszek Miller, mimo że otaczający go dziennikarze interesowali się przede wszystkim „sprawami gazowymi”, nie stawiał jednak rosyjskich partnerów pod ścianą. Politycy w Moskwie sami zresztą dobrze wiedzą, że wynegocjowany jeszcze przez rząd Hanny Suchockiej wielki kontrakt gazowy z 1993 r. wymaga zmian i uzupełnień. Na kilka lat jego realizację przerwały zresztą spory wokół tzw. łącznika gazowego omijającego Ukrainę, co zablokowało także budowę drugiej nitki gazociągu jamalskiego (nią miano tłoczyć dodatkowy gaz dla Polski w 2002 r.). Teraz kasztany, które w ogień wrzucił w znacznym stopniu rząd Jerzego Buzka, musi wyciągać koalicja SLD-UP-PSL. Z poufnych informacji wynika, że w znacznym stopniu powinno się to udać. Patrząc na stosunki polsko-rosyjskie z szerszej niż tylko gazowe sensacje perspektywy, można zauważyć, że jest w nich wiele innych kwestii, które trzeba szybko rozwiązać. Jeszcze przed wizytą Leszka Millera komentatorzy powtarzali: „W polityce stosunki w ostatnich miesiącach układają się prawie na piątkę. A w gospodarce to ciągle ocena niedostateczna”. Polscy politycy od dawna alarmują, iż ogromny, sięgający 3 mld dol. rocznie deficyt we wzajemnych obrotach handlowych stanowi nie tylko dowód, że – po pierwsze – nasi biznesmeni słabo radzą sobie na coraz bardziej wymagającym rosyjskim rynku oraz – po drugie – że rzeczywiście jesteśmy dość mocno zależni od rosyjskich surowców, ale także, iż władze w Moskwie niedostatecznie wspierają reorientację w tej dziedzinie. Co na to sami Rosjanie? Ministrowie, także ci odpowiadający za kwestie ekonomiczne, lubią w rozmowach z Polakami podkreślać, że Rosja ma gospodarkę rynkową i władza polityczna nie może w nią ingerować. Ale to tylko po części prawda. Zwłaszcza wielkie projekty gospodarcze ciągle związane są u naszego wschodniego sąsiada z decyzjami o charakterze politycznym. Podczas wizyty Leszka Millera w Moskwie premier Michaił Kasjanow zgodził się wreszcie, iż jego rząd musi tutaj Polakom podać rękę. W podpisanej przez szefów rządów deklaracji wyraźnie to zasygnalizowano. Obie strony będą dążyły do „zwiększenia obecności polskiego kapitału i przedsiębiorców na rosyjskich rynkach oraz zwiększenia wolumenu towarów i usług”. Władze w Moskwie szukają teraz najlepszych możliwości rozwinięcia współpracy z Europą. Polska jest dla nich najkrótszym i najlepszym obszarem tranzytu, a my – co podkreślali polscy politycy w Moskwie – możemy na tym sporo wygrać. Przez nasze terytorium powinien iść tranzyt energetyczny (czyli gaz), drogowy i kolejowy. Otwiera to przed nami wielkie perspektywy i zarobku dzięki opłatom tranzytowym, i zysków z pośredniczenia w handlu, i wreszcie zarabiania na wspólnych projektach gospodarczych. W

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 52/2001

Kategorie: Wydarzenia