Po pracę do Unii

Po pracę do Unii

Gdzie nas zatrudnią legalnie, a gdzie długo jeszcze będziemy pracować na czarno ? Andrzej Grzegorczyk skończył dwa lata temu fizykę na Politechnice Warszawskiej. Obronił się na piątkę, szacowna komisja uściskała mu prawicę i z mgr przed nazwiskiem ruszył na poszukiwanie pracy. Chciał zostać na uczelni, ale nie było dla niego miejsca. Krążył po znajomych, znajomych ich znajomych, pisał CV i listy motywacyjne. Tak minął prawie rok. I gdy w lodówce zrobiło się naprawdę pusto, Andrzej dostał pierwszą poważną propozycję. Miał zostać stróżem nocnym na parkingu. – Pan myśli, że to nic wielkiego. Ale pan się myli, bo tu ludzie swoje auta w dobrej wierze nam powierzają – usłyszał na wstępie. Pewnego razu odwiedził swojego promotora i opowiedział, jak mu się wiedzie. Po kilku dniach dostał telefon, że na uniwersytecie w Nijmegen w Holandii znalazłoby się dla niego miejsce na studiach doktoranckich. Krótko naradzał się z żoną. W Holandii mają już za sobą pierwszą Gwiazdkę. To nic, że nad buzującym reaktorem. Najważniejsze, że jest praca. Andrzej lubi żartować, że robi amerykańską karierę w iście europejskim stylu: od stróża parkingowego po wielce szacownego pana doktora. W podobnej sytuacji jest Małgorzata Taradejna z Warszawy, która właśnie kończy pisać pracę magisterską. Na maj 2004 r. czeka jak na godzinę zero. Wtedy otworzy się przed nią unijny rynek pracy. – Marzę o studiach w Anglii, ale żeby się na nich utrzymać, muszę znaleźć tam pracę. Do tej pory było to nierealne – mówi. Chce wyjechać chociaż na rok, dwa. Zacznie od Anglii, potem może Hiszpania. – Nie zraża mnie praca barmanki czy kelnerki. To w końcu dopiero początek. Poza tym skoro dają mi taką szansę, to czemu miałabym nie spróbować? Sama zbierała informacje o pracy w Unii, głównie przez Internet. Mówi, że znalezienie porządnej pracy nie jest łatwe, ale jak ktoś jest uparty, to sobie poradzi. – Ja też sobie poradzę. W przypadku Australii czy Ameryki może miałabym wątpliwości. Ale Europa? To w końcu tylko dwie godziny samolotem. Więcej czasu spędzam w autobusie na trasie Ursynów-Żoliborz – dodaje. Dla chcącego… Badania przeprowadzone przez CBOS pokazują, że Polacy są coraz bardziej zdecydowani wyjechać do pracy w Unii. W październiku 2000 r. taką wolę wyrażało 10% badanych, w maju 2003 – o 3% więcej. Największym powodzeniem cieszą się Niemcy i Francja. Do samych Niemiec wyjeżdża co roku legalnie blisko 300 tys. Polaków. Obecnie to, czy możemy pracować za granicą, zależy od tego, czy dany kraj zezwala przedsiębiorstwom na zatrudnianie obcokrajowców. Mamy do wyboru pracę w kraju, z którym Polska podpisała umowę dwustronną, samozatrudnienie albo pracę w kraju, z którym nie mamy takiej umowy. Pierwsze rozwiązanie jest najprostsze. Poszukiwaniem kandydatów i weryfikacją umów zajmują się wojewódzkie urzędy pracy. Polska ma 13 porozumień i umów międzynarodowych, z czego pięć dotyczy krajów UE: Niemiec, Francji, Belgii, Hiszpanii i Luksemburga. Polacy w Niemczech mogą zatrudniać się na kilku zasadach. Po pierwsze, umowy o dzieło. Takie zezwolenie wydawane jest na czas nie dłuższy niż dwa lata, a dla stanowisk kierowniczych i administracyjnych – cztery lata. Inna możliwość to zatrudnienie długookresowe, w charakterze pracownika gościa. Obowiązuje tu limit do tysiąca osób rocznie, ale w zeszłym roku nie został on nawet wykorzystany (wyjechało 776 osób). Natomiast zatrudnienie sezonowe nie jest limitowane. W zeszłym roku na tych zasadach wyjechało około 200 tys. Polaków. To samo dotyczy wakacyjnego zatrudniania studentów, które zależy od potrzeb pracodawców. W 2001 r. do Polski wpłynęły 5292 oferty pracy ze strony francuskiej. Najczęściej propozycje pracy sezonowej przy zbiorze winogron. Natomiast w ramach staży do Francji co roku może wyjechać tysiąc Polaków. Warunkiem jest wiek od 18 do 35 lat, dobra znajomość języka i wykształcenie przynajmniej zasadnicze zawodowe. Belgia ma już bez porównania skromniejszą ofertę, tylko 250 obywateli Polski rocznie może pracować tam w charakterze stażystów w wyuczonym zawodzie. Pracodawcy trzeba szukać na własną rękę, a za nielegalną pracę grożą deportacja i wpis do paszportu z zakazem wjazdu na tzw. terytorium Schengen, czyli do większości krajów Unii. Umowa z Hiszpanią przewiduje, że na staże może wyjechać każdego roku do 50 osób. Warunki są podobne: wiek (do 35

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 23/2003

Kategorie: Kraj