Do roku 2050 powinniśmy od podstaw zbudować przyjazny środowisku sektor energetyczny. Tylko jak? Ta sprawa jest rozstrzygnięta. W Polsce produkcja energii elektrycznej oparta na węglu kamiennym i brunatnym, stanowiącym dziś ok. 70% surowców w przemyśle energetycznym, odchodzi w przeszłość. Co prawda, prezydent Andrzej Duda zapewniał górników, że czarnego złota mamy na 200 lat, ale nie wspomniał, że jego wydobycie z każdym rokiem staje się coraz mniej opłacalne. W większości śląskich kopalń koszty fedrowania rosły, a efektywność spadała. Rosły też zapasy na przykopalnianych hałdach. Odbiorcom bardziej opłacało się kupować węgiel rosyjski, australijski, a nawet kolumbijski. Na początku kwietnia br. okazało się, że Agencja Rezerw Materiałowych, ratując sytuację, bez większego rozgłosu zajmowała się zakupami rodzimego surowca. Teraz tymi wydatkami zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli. Ujawnienie przez podwładnych ministra aktywów państwowych Jacka Sasina planów restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej, której kondycja finansowa jest fatalna, wywołało wściekłość związkowców. Na pomysł zamknięcia kopalni Wujek oraz trzech ruchów kopalni Rudna, zawieszenia wypłat 14. pensji i uzależnienia 30% wynagrodzenia od wydobycia odpowiedzieli groźbą wybuchu czwartego, a nawet piątego powstania śląskiego. Projekty te uświadomiły jednak wszystkim, że PiS pogodziło się z przechodzeniem kopalń do historii i z tym, że do roku 2050 musimy niemalże od podstaw zbudować sektor energetyczny opierający się na przyjaznych środowisku, nisko- bądź zeroemisyjnych technologiach. To największe wyzwanie cywilizacyjne, jakie stanęło przed nami w pierwszej połowie XXI w., a jesteśmy do niego kompletnie nieprzygotowani. Na czym stoimy Przez dziesięciolecia żyliśmy złudzeniami, że węgla kamiennego nam nie zabraknie. Że to dzięki niemu Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej. Wspominaliśmy, jak strasznej pierwszej powojennej zimy 1945/1946 r. transporty śląskiego węgla ratowały przed zamarznięciem mieszkańców zniszczonych wojną europejskich miast – Wiednia, Mediolanu, Budapesztu… W PRL górniczy stan był potęgą. Każdy I sekretarz PZPR uczestniczył w obchodach Barbórki, a Jarosław Iwaszkiewicz, zgodnie z ostatnią wolą, został pochowany w górniczym mundurze galowym. Pod koniec lat 80. XX w. w kopalniach zatrudnionych było 388 tys. osób. W latach 90. kolejne ekipy rządzące stawiały na energetykę węglową. Nie było innego pomysłu. Z budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu zrezygnowano, alternatywne źródła energii były pełną egzotyką nawet w krajach bogatego Zachodu. Poza tym wszelkie wątpliwości polityków rozwiewały regularnie nawiedzające Warszawę zwarte szeregi związkowców zaopatrzonych w styliska od kilofów i stare opony. Mimo że kopalnie dotowano miliardami złotych, ich sytuacja ekonomiczna się nie poprawiała. Ludzi zwalniano, ale zbyt wolno. Brakowało pieniędzy na inwestycje. Reforma górnictwa przeprowadzona przez rząd Jerzego Buzka spowodowała odejście z zawodu ponad 92 tys. górników, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się sukcesem. Niestety, po kilku latach część kopalń znów okazała się trwale nierentowna. W roku 2016 została powołana Polska Grupa Górnicza, największe w Europie przedsiębiorstwo górnicze, obejmujące dziś osiem kopalń i pięć zakładów. Kapitałowo w PGG zaangażowały się trzy spółki energetyczne: Energa, PGE i PGNiG, wkładając 500 mln zł, oraz kontrolowany przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (FIZAN) – ten na kwotę 300 mln zł. Wyemitowane też zostały obligacje na ponad 1 mld zł. Pozwoliło to odroczyć do roku 2026 spłatę emisji obligacji z roku 2013. Ale nic to nie dało. Dziś Polska Grupa Górnicza balansuje na granicy wypłacalności – w roku ubiegłym miała 400 mln zł straty – i wymaga natychmiastowych decyzji. Niedawno wystąpiła do Polskiego Funduszu Rozwoju o wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej na kwotę 1,75 mld zł. Jeśli otrzyma pieniądze, złapie oddech na kilka miesięcy. Co będzie później? Nie wiadomo. W ostatnich tygodniach wydarzenia nabrały tempa. Pojawiły się spekulacje dotyczące kierunku planowanych zmian w górnictwie i energetyce. Czyżby rząd premiera Morawieckiego rozpoczął proces dekarbonizacji gospodarki? Na przykład zamykając kopalnie i zastępując drogi węgiel krajowy tańszym importowanym? Przypomnę, że jeszcze w lutym minister Sasin oficjalnie zakazał polskim elektrowniom kupowania węgla za granicą. W nieznane Dotychczasowe doświadczenia w reformowaniu górnictwa i energetyki uczą jednego
Tagi:
elektrownie atomowe, energetyka, energia odnawialna, górnictwo, górnicy, gospodarka, HyBalance, innowacje, innowacyjna gospodarka, innowacyjność, internet rzeczy, kopalnie, Microsoft, nauka, Niemcy, nowe technologie, Panasonic, PiS, polityka energetyczna, polityka przemysłowa, Polska, Polska Grupa Górnicza, przemysł, reformy, technologia, węgiel, wodór, zrównoważony rozwój