Podkarpacki budżet

Projekt ustawy budżetowej przygotowuje rząd. Tylko on ma inicjatywę usta­wodawczą w tym zakresie. Już na początku czerwca każdego roku rząd przyj­muje założenia do projektu. Założenia te są kręgosłupem, na którym oparte są wszelkie wyliczenia i zapisy budżetowe. Wiele z przyjętych w założeniach pa­rametrów to prognozy określające między innymi tempo wzrostu Produktu Kra­jowego Brutto (słynne PKB), inflacji, wysokość kursu walutowego, stóp procen­towych. Z tego wynika wielkość dochodu państwa, wysokość wydatków, w tym tzw. sztywnych lub względnie sztywnych, nakłady na różne sfery działalności państwa, deficyt budżetowy (różnica między dochodami a wydatkami). Docho­dy są do końca niewiadome, bo oparte na prognozie, a prawie wszystkie wydat­ki pewne, bo obiecane i zapisane w budżecie. Przekazany do Sejmu, zgodnie z konstytucyjnym terminem, do końca wrze­śnia projekt ustawy budżetowej po dyskusji plenarnej trafia do Komisji Finan­sów Publicznych. Ta w oparciu o opinie innych sejmowych komisji zajmuje sta­nowisko, rozpatrując poszczególne części i działy budżetu. Odbywa się to w obecności przedstawicieli zainteresowanych instytucji (tzw. dysponentów bu­dżetu), którzy bronią swego. Komisja jest ograniczona We wprowadzanych przez siebie zmianach. W praktyce sprowadzają się one do zwiększenia wydat­ków na jakiś cel, kosztem zmniejszenia na inny (tzw. przesunięcia); łub zgroma­dzenia puli pieniędzy z umniejszenia wydatków (w tym roku około BO min), a następnie ich rozdysponowanie. Rezultatem prac komisji, jest. sprawozdanie, które jest dyskutowane podczas drugiego czytania ustawy, a po ewentualnie zgłoszonych poprawkach punkt po punkcie głosowane. Tak najkrócej i najpro­ściej można opisać technikę uchwalania budżetu. A jak było w tym roku? Rząd przyjął jak zwykle w połowie roku założenia, które lekko skorygował we wrześniu. W oparciu o nie opracował projekt budże­tu i przekazał go do Sejmu. Dwie grube księgi. Pierwsza to gąszcz liczb w ru­brykach plus tylko 51 krótkich artykułów. Druga to ponad 400 stron uzasadnie­nia. Już w trakcie prac komisji rząd nadesłał autopoprawkę, która uwzględniała zmiany wynikające z zawetowania przez prezydenta jednej z ustaw podatko­wych oraz niewielkie korekty niektórych wskaźników makroekonomicznych (stopy procentowe, kurs walutowy). Dyskusja w komisji przebiegała bez sensacji. Niepokoje, że mogą być kłomie, nie wynikały z faktu, że budżet jest nierealny (o tym za chwilę), ale z obawy, że posłowie SLD potraktują dyskusję budżetową w podobny sposób jak podatko­wą. Tym bardziej, że poseł Manicki obiecywał, że po podatkach cały swój wol­ny czas poświęci budżetowi. Nic takiego się nie zdarzyło i na tym pogorzelisku podatkowym udało się stosunkowo szybko przyjąć sprawozdanie komisji. Dlaczego tak słaby budżet, o czym dobrze wiedzą również posłowie AWS, udało się gładko przeprowadzić w komisji? Otóż nieprzyjęcie budżetu oznacza po prostu rozwiązanie parlamentu… Strach ma wielkie oczy i – szczególnie przy 41% poparciu dla SLD – ręce posłów koalicji same się podnosiły przy głosowaniu! Rząd bał się, jak diabeł święconej wody, dyskusji na temat wykonania tego­rocznego budżetu i przyjętych wskaźników makroekonomicznych na rok przy­szły. Dla nikogo nie jest tajemnicą że w tym roku wzrost gospodarczy będzie mniejszy niż planowano, a inflacja dużo, dużo większa. Bezrobotnych będzie też dużo więcej niż zakładano, a bilans handlu zagranicznego ujemny, jak nigdy do­tąd. Stan gospodarki i finansów państwa na koniec roku muszą być uznane jako punkt startu do roku następnego. W noc sylwestrową nic się przecież w tym za­kresie nie zmieni. Dla wszystkich to jest oczywiste poza rządem. Czytając dokumenty rządowe, zauważyłem, że dla rządu Buzka wszystkie niepowodzenia są nieoczekiwane i niezawinione, a „sukcesy”, precyzyjnie za­programowane. Zacytuję tylko jeden kawałek z poprawki do budżetu: „Nieocze­kiwanie wysoki deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz deficyt w sek­torze ochrony zdrowia przyczynił się z kolei do niespodziewanej ekspansji fi­skalnej przekraczającej 1% PKB w roku 1999 r. Jeśli komukolwiek wydawało się, że składki będą jak w zegarku wpływać do kasy ZUS-u, a służba zdrowia nie będzie się zadłużać, to niech się przeżegna, może Pan Bóg przywróci mu świadomość. Wracając do budżetu, trzeba zauważyć, iż poza ukrywaniem ogromnego za­dłużania się państwa największym szalbierstwem jest upieranie się rządu, że in­flacją która obecnie wynosi ponad 9% i nadal ma tendencję wzrostową w przy­szłym roku spadnie do 5,7%. Realność tego wskaźnika podważają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/1999, 1999

Kategorie: Felietony
Tagi: MAREK WAGNER