Przyczyną wypadku, jakiemu uległ prokurator Olejnik, były tajemnicze kable zamontowane w układzie hamulcowym? Kilkanaście dni temu Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim przesłuchała mechanika autoryzowanego serwisu, który montował dodatkowe halogeny w służbowym aucie prokuratora krajowego, Kazimierza Olejnika. Przesłuchanie miało związek z wykrytymi podczas oględzin, tajemniczymi kablami w systemie hamulcowym samochodu. Z zeznań specjalisty wynika, że przewody nie były częścią nowo zamontowanych lamp, nie zostały też zainstalowane we wspomnianym serwisie. Skąd zatem się wzięły i czy mogły spowodować wypadek, w którym poszkodowany został Kazimierz Olejnik? Niebezpieczna ingerencja Przypomnijmy – do wypadku doszło 24 czerwca br., w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego, na drodze krajowej nr 8 Warszawa-Wrocław. Zastępca prokuratora generalnego jechał właśnie na otwarcie nowej siedziby prokuratury w Ostrowie Wielkopolskim. Według ustaleń policji, kierowca służbowego opla vectry stracił panowanie nad autem – rozpędzony (mówi się o prędkości nawet 160 km/h) samochód przebił metalową barierkę, zjechał z nasypu i dachował. Zarówno prowadzący, jak i pasażer trafili do szpitala, w którym przebywają do dziś. Do dziś również nie milkną spekulacje na temat przyczyn wypadku prokuratora Olejnika. Jedna z opiniotwórczych gazet przypomniała niedawno, że Kazimierz Olejnik nadzorował m.in. głośne śledztwa w sprawie mafii paliwowej, afery Rywina czy łapówkarskich praktyk w świecie piłki nożnej. W 2000 r. zaś rozpracował tzw. łódzką ośmiornicę. Dziennik wspomniał również o kilkunastu anonimowych pogróżkach, jakie otrzymał popularny „łódzki Falcone”. Powodem zarysowania tak sensacyjnego kontekstu były wspomniane przewody. Zdaniem specjalistów z General Motors Poland, producenta Opla, znalezione w obwodzie ABS przyłącze nie było fabryczne. Jednak w opinii badających samochód specjalistów z Politechniki Łódzkiej, nie miało ono wpływu na poziom bezpieczeństwa auta. Nie mogło zatem być bezpośrednią przyczyną wypadku. Tymczasem w kilku warsztatach samochodowych wyjaśniono nam, że każda ingerencja w system ABS (umożliwiający bezpieczniejsze hamowanie dzięki zapobieganiu blokowaniu kół) niesie ryzyko obniżenia jego sprawności. Wyjątkowa ironia losu Jedna z hipotez – mówi się, że najbardziej prawdopodobna – zakłada, że odkryte kable były częścią urządzenia, służącego do „nakręcania” licznika. Ponoć powszechnie stosowanego w samochodach służbowych, pozwalającego bowiem na wykazywanie większej niż w rzeczywistości liczby przejechanych kilometrów, a w konsekwencji – na kradzież rzekomo zużytego paliwa. I tu jednak pojawiają się pewne wątpliwości, tego rodzaju urządzeń nie montuje się bowiem poprzez wpinanie w obwód ABS. W aucie tej klasy co opel vectra do tego celu wykorzystuje się raczej centralny komputer. Czyżby zatem „nabijacz kilometrów” w rzeczywistości miał służyć do uszkodzenia układu hamulcowego? – W tej chwili niczego nie jestem w stanie jednoznacznie potwierdzić – mówi Małgorzata Ronc z piotrkowskiej prokuratury, prosząc jednocześnie, by unikać stawiania sensacyjnych pytań i wyciągania równie sensacyjnych wniosków. – Auto zostało przekazane specjalistom z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. To oni rozstrzygną m.in., do czego służyło znalezione w samochodzie urządzenie oraz czy mogło się przyczynić do wypadku. Ich opinia powinna być gotowa do końca września. Pozwólmy im pracować z dala od dziennikarskich spekulacji. Wszystkim zainteresowanym pozostaje więc czekać cierpliwie na opinię z Krakowa. Bo choć pewnie wiele do sprawy wniosłyby zeznania kierowcy prokuratora Olejnika, niestety stan jego zdrowia wyklucza ponowne przesłuchanie. Już dziś jednak warto zauważyć, że gdyby hipoteza o zamontowaniu urządzenia do „nabijania kilometrów” okazała się prawdziwa, mielibyśmy przypadek wyjątkowej ironii losu. Oto bowiem, pod bokiem jednego z najbardziej pryncypialnych prokuratorów w Polsce, dochodziłoby do prostackich szwindli. Co z kolei potwierdziłoby stare powiedzenie, że pod latarnią najciemniej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Marek Zawadzki