Sprawdź, czym cię faszerują oszuści w fast foodach Jeszcze przed wakacjami inspektorzy na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdzili 85 barów szybkiej obsługi i 1663 partie żywności. Do placówek tych trafili na podstawie skarg klientów, a także wyników poprzednich inspekcji. Zbadano lokale działające w ramach dużych sieci i samodzielne. Jak wynika z kontroli, w większości klientów na różne sposoby się nabiera. Na szczęście nie truje się ich, bo to byłby powód do alarmu, ale podsuwa nie to, co jest w nazwie produktu czy dania, oszukuje na wadze, jakości i cenie. I tak „cielęcina curry z ryżem i surówką” zawierała mięso wieprzowe zamiast cielęciny. Czy to wielki grzech? – zapyta ktoś. Tak, chociażby dlatego, że cielęcina jest droższa, delikatniejsza, może i zdrowsza. Inny fast food korzystał z nowoczesnych technologii spożywczych i zamiast sera do oferowanej w karcie pizzy z serem podawał „wytwarzany z dodatkiem tłuszczów roślinnych produkt seropodobny”. Inspektorzy UOKiK wsparli własne oczy, kubki smakowe czy zmysł powonienia pobraniem próbek z 88 partii produktów spożywczych i zbadaniem ich w laboratoriach. Nieprawidłowości wykryto w 19,3% próbek. Najczęściej sprawa była oczywista na pierwszy rzut oka. W laboratorium wykryto jednak „obecność niezadeklarowanego składnika” („burger 100% wołowiny” zawierał prawie 10% wieprzowiny) bądź jego brak (jak w przypadku „extra kebabu z baraniny”, który w rzeczywistości był wołowo-drobiowy). Inspektorzy nie tylko smakowali i wąchali, lecz także mierzyli i ważyli. W połowie zbadanych fast foodów podawano klientom niepełne lub niedokładne informacje dotyczące ceny i oznakowania produktów (np. brakowało informacji o masie potrawy lub głównego jej składnika). Oczywiście inaczej działa jawna kontrola inspektora, który po okazaniu legitymacji wkracza na zaplecze, a co innego tzw. zakup kontrolny dokonywany anonimowo. By w ten sposób sprawdzić poziom obsługi i jakość potraw, przebadano tajnie 10 lokali. I zauważono, że podaje się mniej danego składnika, niż jest zadeklarowane w menu. Efekty? Organy Inspekcji Handlowej wszczęły postępowania administracyjne w sprawie wymierzenia kar pieniężnych, nałożyły 44 mandaty i skierowały jeden wniosek do sądu oraz 15 do innych instytucji, takich jak Państwowa Inspekcja Sanitarna, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, urzędy skarbowe i urzędy miar. Na koniec jednak UOKiK ustami swojego przedstawiciela Dariusza Łomowskiego z Departamentu Inspekcji Handlowej wystosował do mediów uspokajający komunikat. – Należy podkreślić, że wyniki kontroli nie są alarmujące – powiedział. – Żywienie w barach szybkiej obsługi jest na ogół zgodne z wymaganiami. Jednak rzetelność obsługi pozostawia nieco do życzenia, a niedokładne informowanie klientów i używanie tańszych składników potraw stanowi niechlubny standard wśród niektórych przedsiębiorców. Łomowski zaprezentował też na stronie UOKiK poradnik w pliku mp3, co należy robić, zanim kupimy posiłek w fast foodzie. Instrukcja jest obszerna, a wskazane w niej działania wymagają sporo czasu. W rezultacie z fast foodu zrobi się slow food, ale może o to urzędowi chodzi. Dariusz Łomowski radzi więc uruchamiać po kolei wszystkie zmysły, aby ustrzec się wpadki: 1. Zmysłem wzroku ocenić stan i estetykę lokalu. Jeśli obsługuje „potargana pani z papierosem”, wziąć nogi za pas. 2. Zmysłem słuchu i wzroku prześledzić fora internetowe, wpisując dany punkt szybkiego żywienia, i zobaczyć wpisy innych klientów. 3. Zmysłem wzroku sprawdzić, czy jest cennik proponowanych potraw. 4. Zmysłem dotyku sprawdzić czystość w lokalu, „czy nie przykleimy się do stolika”. 5. Zmysłem węchu sprawdzić zapach w lokalu. Jeśli śmierdzi, zgłosić to od razu do stacji sanepidu. 6. Zmysłem smaku sprawdzić, czy zakupiony produkt nam smakuje, czy przypomina inny, który kiedyś jedliśmy, czy smak spełnia nasze oczekiwania. 7. Zmysłem wzroku sprawdzamy też rachunek i zastanawiamy się, czy to, co zjedliśmy, miało tyle kosztować. Sprawdźmy, czy na rachunku został doliczony napiwek. (Łomowski nie ma nic przeciw napiwkowi, ale chce, by znalazł się on w rachunku, aby klient wiedział, za co płaci). Na zakończenie poradnika urzędnik radzi klientom, aby nie zwlekali z reklamacjami, jeśli coś im się nie podoba. Już przy pierwszych wątpliwościach powinni podnosić larum, a nie dopiero wtedy, gdy wszystko zjedzą. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz