Pokój z Oscarem

Pokój z Oscarem

Lenny Abrahamson. fot. youtube.com

Mam żonę Polkę, nauczyłem się waszego języka, ale pewnych aspektów polskiej rzeczywistości nigdy nie zrozumiem Lenny Abrahamson – (ur. w 1966 r.) irlandzki reżyser oraz scenarzysta filmowy i telewizyjny, autor takich filmów jak „Adam & Paul”, „Stacja benzynowa” czy „Frank” i nominowanego do Oscara „Pokoju” (nagrodę za główną rolę kobiecą dostała Brie Larson). Kilka lat temu żartowałeś, że niedługo zaczniesz być rozpoznawany przez dublińskich taksówkarzy. Czy sukces „Pokoju” to przyspieszył?  – Od czasu do czasu faktycznie zdarzają się takie sytuacje jak dzień przed naszą rozmową, gdy taksówkarz zapytał, czym się zajmuję, a potem skojarzył: „Aha, jesteś tym facetem z telewizji”. Kiedy indziej ktoś zaczepił mnie na ulicy, by powiedzieć, że jest fanem mojego filmu. Dobra strona zawodu reżysera polega na tym, że – jeśli nie jesteś Tarantinem albo Spielbergiem – możesz przez całe życie pozostać w miarę anonimowy i po prostu skupić się na pracy. Emma Donoghue, autorka pierwowzoru literackiego i scenariusza „Pokoju”, przyznaje, że inspirowała się głośnymi wydarzeniami w rodzaju sprawy Josefa Fritzla. Czy odczuwałeś potrzebę zgłębiania historii z pierwszych stron gazet? – Przez długi czas wystarczyło mi korzystanie z efektów ciężkiej pracy Emmy. Pod koniec przygotowań do filmu postanowiłem skonfrontować część swoich intuicji z faktami. Rzeczywistość zawsze trochę odbiega od wyobrażeń, z reguły okazuje się od nich mniej dramatyczna. Miałem to w pamięci, gdy zabrałem się do analizy wszystkich tych wydarzeń od strony nieefektownych, praktycznych szczegółów, pomijanych w większości relacji. Które zainteresowały cię najbardziej? – Reakcje ofiar po uwolnieniu, zachowanie po powrocie do domu, sposób traktowania przez policję, przebieg kontaktów z psychologami, koszty terapii. Dowiedziałem się też, jak wyglądała pierwsza podróż synów Fritzla po ich uwolnieniu. Podobno siedzieli z nosem przyklejonym do szyby samochodu i byli zafascynowani każdym szczegółem otaczającego świata. Ich reakcje okazały się zatem zgodne z zachowaniem, które przewidziałem dla filmowego Jacka. Twój film bazuje na konkretnych wydarzeniach, ale prowokuje też odczytania metaforyczne. Jedno z najważniejszych pytań, z którymi musimy się skonfrontować po seansie, brzmi: czym jest wolność i czy na pewno łatwo ją uzyskać? – W życiu wielu z nas droga do niezależności bywa skomplikowana i prowokuje wątpliwości. To jeden z absurdów cywilizacji, która z jednej strony promuje indywidualizm, a z drugiej narzuca nam coraz więcej trudnych do przełamania konwencji i wzorców zachowań. Głównym bohaterem filmu jest dziecko odczuwające ten paradoks bardzo silnie, bo konfrontuje się z nim po raz pierwszy. Czy zatem „Pokój” jest opowieścią o pożegnaniu z dzieciństwem? – Z pewnością. Gdy jesteśmy mali, wierzymy, że świat jest uporządkowany i istnieje w nim klarowny podział na dobro i zło. Potem przekonujemy się, że to nie takie proste. Nie bez powodu pierwsza część „Pokoju” ma klasyczną strukturę rodem z filmu gatunkowego, a bohaterom towarzyszą jasne motywacje: przetrwać kolejny dzień, zorganizować ucieczkę. Potem intryga staje się zagmatwana i nieprzewidywalna, życie wymyka się schematom i zaczyna przypominać pustkę, którą dopiero trzeba wypełnić. W „Pokoju” udaje ci się jednak przebić przez tę gorycz i zostawić widza z odrobiną nadziei. – Prywatnie jestem bliski wizji Wernera Herzoga ze słynnej „Zagadki Kaspara Hausera”, której bohater w miarę jak stawał się częścią cywilizacji, czuł się coraz bardziej wyobcowany i niedopasowany do jej reguł. Na szczęście „Pokój” nie rości sobie prawa do bycia filmem realistycznym. Jack na wielu poziomach dojrzewa, ale wciąż zachowuje dziecięcy optymizm. Zapewne jest w tym jakieś myślenie życzeniowe. Mam w końcu dwójkę dzieci i nie chciałbym, żeby ich życie wyglądało jak wyreżyserowane przez Herzoga. Czy podczas realizacji filmu wracałeś myślami do własnego dzieciństwa? – Znacznie częściej, niż mogłem się tego spodziewać. Zresztą bardzo podobnie zachowywali się inni członkowie ekipy. Gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać, byliśmy zdumieni tym, ile zachowaliśmy wspomnień. Niemal każdy był w stanie precyzyjnie odtworzyć wygląd swojego pokoju albo opisać szczegółowo inne ulubione przestrzenie z dzieciństwa. Dzięki temu wszyscy jeszcze bardziej wczuliśmy się w klimat filmu i postanowiliśmy podkreślić na ekranie właściwą Jackowi uważność i spostrzegawczość. To kwestia sposobu pracy małoletniego umysłu. A co z dziecięcymi emocjami? – Zapamiętałem na własnym przykładzie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2016, 2016

Kategorie: Kultura