Polacy zmęczeni żałobą?

Polacy zmęczeni żałobą?

Po raz pierwszy ogłoszenie żałoby narodowej spotkało się z falą krytyki Dwudniowa żałoba narodowa ogłoszona przez prezydenta Bronisława Komorowskiego po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami jest 12. w ciągu ostatnich 10 lat. Po raz pierwszy tego rodzaju decyzja spotkała się z tak jawną falą krytyki. Atmosferę podgrzało usunięcie z Facebooka profilu Artysty w Żałobie domagającego się od państwa rekompensaty za odwołane wydarzenia kulturalne. Czy Polacy są już zmęczeni żałobami, które od 2000 r. przypadają średnio raz na rok? Ofiary lepsze i gorsze – Katastrofa wydarzyła się na styku trzech województw, ofiarami są mieszkańcy różnych regionów Polski, a także obywatele innych krajów. Oprócz tego skala zjawiska jest na tyle duża, że powinna to być żałoba ogólnopolska – argumentował decyzję o ogłoszeniu żałoby obecny na miejscu wypadku prezydent Komorowski. Wcześniej zapowiadał, że jej czas będzie zależał od ostatecznego bilansu katastrofy. Po tej zapowiedzi w internecie rozlała się fala sprzeciwu. Jak wynika z raportu Instytutu Monitorowania Mediów, przygotowanego w ramach projektu Kompas Social Media, w ciągu 24 godzin od tej zapowiedzi w sieci opublikowano 1,2 tys. materiałów dotyczących żałoby. Już w dniu katastrofy na stronie Se.pl pojawiła się ankieta: Czy prezydent powinien ogłaszać żałobę narodową? Po trzech dniach głosowania przeciwnicy stanowili 94%. „Żałobę narodową, wydarzenie dawniej wyjątkowe, wielkiej rangi, przekształcono w pospolite, strywializowano aż do obrzydzenia”, „Po pierwsze, wyrazy współczucia dla rodzin ofiar katastrofy, jednak z całym szacunkiem – żałoba narodowa to jakiś absurd” – to jedne z łagodniejszych opinii na portalach społecznościowych. Dyskutujący odwoływali się często do liczby osób ginących codziennie w wypadkach na polskich drogach: „To dyskryminacja 17 Polaków, którzy zginęli od soboty na drogach”. Internauci oburzali się, że o wprowadzeniu żałoby narodowej decyduje liczba ofiar i „efektowność” wypadku: „Znowu. Zginęło 16 osób. Dużo? Mało? Ważne, że zginęły »naraz« i w sposób spektakularny – wraki rozbitych pociągów, tony zgniecionej stali, strażacy, medycy, karetki, sprzęt specjalistyczny, psy ratownicze – robi wrażenie. Ale czy to dość na żałobę narodową?”. – Żałobę narodową można tłumaczyć, odnosząc się do psychologicznej definicji narodu: jesteśmy w grupie po to, żeby czuć się bezpiecznie, a politycy muszą kultywować pewne wartości, mają bronić tożsamości grupy (narodu). Najlepiej bronić wspólnoty za pomocą mieszkań, pracy. Jednak gdy nie ma tych mieszkań, pracy, można robić różnego rodzaju akcje, wykorzystywać historię, która jest tanim wytrychem, organizować różne obchody. Aktualna żałoba nie jest nadużyciem, ten proces wynika z psychologii narodu, jest uwarunkowaną kulturowo miniterapią legitymizującą polityków jako obrońców grupy – mówi dr Robert Wyszyński z Zakładu Socjologii Kultury Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Dewaluacja żałoby? W III RP żałobę narodową wprowadzano 14 razy (w 20-leciu międzywojennym – cztery), w tym tylko raz w latach 90., kiedy wielka powódź w 1997 r. pochłonęła 55 ofiar. Aż sześć razy żałobę ogłaszał prezydent Lech Kaczyński. Zdaniem internautów, zbyt często. To przekonanie podziela socjolog, profesor UW Ireneusz Krzemiński: – Akurat obecna żałoba nie budzi mojego większego oporu, choć – być może – wystarczyłby symboliczny jeden dzień. Jak wiadomo, w każdy weekend ofiar śmiertelnych mamy tyle samo albo więcej niż w ostatniej katastrofie kolejowej. Natomiast w czasie poprzedniej prezydentury instytucja żałoby narodowej była według mnie zdecydowanie nadużywana. Może te obecne dwa dni to jakby przedłużenie obyczajów z poprzedniej kadencji? – Polityk ogłaszający żałobę narodową schyla się nad ludem, to prosty chwyt obrońcy ludu. Paradoksem jest, że ci, którzy zarzucali Kaczyńskiemu manipulację narodem, dzisiaj robią to samo – dodaje dr Wyszyński. Wielu wypowiadających się w sieci twierdzi, że nie są w stanie przeżywać kolejnej żałoby: „A mnie już żałoby narodowe tylko nudzą. Rozumiałam po JP II, rozumiałam po Smoleńsku – w obu wypadkach znałam ludzi, którzy naprawdę cierpieli po stracie papieża czy różnych osób z feralnego lotu. Ale już po zawaleniu się jakiejś hali czy pożarze jakiegoś budynku, wypadku autobusu za granicą? Ofiary trzęsienia ziemi na Oceanie Indyjskim zasługiwały na pomoc humanitarną. Ale nie na żałobę NARODOWĄ”. Niech państwo zapłaci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2012, 2012

Kategorie: Kraj