Polaków „bez praw” portret własny

Polaków „bez praw” portret własny

Kiedy swego czasu prowadziłem radiowe programy o książkach i czytaniu, kilkakrotnie spotkało mnie coś, co uznawałem wówczas za dziwne i zaskakujące. Otóż po zakończonej rozmowie, nagraniu, programie rozmówczyni, rozmówca – autor, autorka częściej niż redaktor, wydawca – wylewnie mi dziękowali. Dziękowali bynajmniej nie za to, jak prowadziłem naszą rozmowę, co dostrzegłem czy doceniłem, jak przeczytałem ich książkę. Ich wdzięczność i nieskrywana, choć wymieszana z zaskoczeniem radość dotyczyła tego, że w ogóle ją przeczytałem przed rozmową. Okazało się, że to doświadczenie rzadkie, że najczęściej, gdy peregrynowali po mediach przy okazji czegoś, co nazywa się procesem promocyjnym (a jest rodzajem sprawnego mechanizmu marketingowego), przeprowadzały z nimi rozmowę osoby, które nierzadko dopiero co wzięły książkę do ręki i ich wiedza na jej temat kończyła się na tym, co przynoszą notki, blurby, polecenia na okładkach. Na tym tle sam fakt przeczytania przeze mnie całej książki był dla autorów/autorek wydarzeniem. Nie piszę tego, żeby przedefilować tu jako ktoś lepszy i niezwykły, piszę to, ponieważ zamierzam właśnie sprzeniewierzyć się tamtym regułom i opowiedzieć o książce, której jeszcze nie przeczytałem, choć nie jest to również precyzyjne określenie. Obcowałem z nią w pewien sposób od dawna, chociaż jeszcze jej nie było. Ale już jest. A ponieważ jest obszerna – nie chcę czekać na własną całościową lekturę. Muszę o niej powiedzieć już teraz. Ta publikacja jest dostępna w sieci. Ta publikacja jest zapisem działań urzędu. Nosi także tytuł „Z urzędu”. Dokumentuje wszechstronnie i przekrojowo działania rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, ale nie jest dokumentem w rozumieniu urzędowym, instytucjonalnym, bo takie zadania spełniają coroczne sprawozdania rzecznika. Pięcioletnia kadencja Adama Bodnara dobiegła końca 8 września, ale ponieważ dzięki obstrukcji PiS nie wybrano nowego (na jego powołanie musi się zgodzić Senat), Bodnar będzie pełnił tę funkcję jeszcze jakiś czas. „Z urzędu” jest więc czymś więcej niż próbą zapisu i podsumowania prac Biura RPO przez ostanie lata. Jest porwaniem się na coś znacznie poważniejszego, na pokazanie, jak prawa zapisane w konstytucji i sama konstytucja przekładają się na konkretne życie ludzi, polskich obywatelek i obywateli. A raczej, co wstrząsające i zasmucające – jak się nie przekładają. Czytanie pracy i liczonych w dziesiątkach, setkach tysięcy interwencji RPO przez pryzmat konkretnych artykułów konstytucji poraża. I choć dostajemy niemal kalendarzową, precyzyjną notację naruszeń prawa przez najważniejsze instytucje i osoby w państwie (prezydent Duda, premierzy), to zasięg „nieobowiązywania”, bojkotowania, obchodzenia konstytucji jest szerszy i trwa dłużej niż władza PiS. Książka została napisana przez trzy autorki: Barbarę Imiołczyk, Agnieszkę Jędrzejczyk i Anetę Kosz, pracowniczki Biura RPO, a jej pełny tytuł brzmi: „Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015-2020 Adamem Bodnarem”. Ten przeszło 600-stronicowy dokument o niemal reporterskim wymiarze buduje Polaków praw portret własny. Choć może lepiej i precyzyjniej byłoby powiedzieć: „Polaków bez praw”. Autorki piszą: „To sprawozdanie dla obywatelek i obywateli oraz dla organizacji pozarządowych, które wysunęły w 2015 r. kandydaturę Adama Bodnara na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich. Postanowiłyśmy pokazać, jak dziś wyglądają prawa i wolności obywateli w Polsce – ze szczególnej perspektywy ponad ćwierć miliona wniosków, jakie trafiły do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w ciągu pięciu lat, 150 tys. rozmów telefonicznych prowadzonych przez prawników Biura, jak również setek spotkań RPO Adama Bodnara, które odbyły się w całym kraju, lekcji z uczniami w całej Polsce, rozmów z uczestnikami konferencji naukowych, seminariów, warsztatów, webinarów i innych spotkań – organizowanych w różnych miejscach, w tym na letnich festiwalach, gdzie spotykają się ludzie z różnych stron kraju”. „Zobaczyłyśmy, jak dwa światy – litery prawa i codzienności – żyją osobno, choć tworzą całość. Jak powszechna skłonność do rozmowy wyłącznie z tymi, którzy nas rozumieją, nie tylko odcina od innych, którzy mają odmienne doświadczenia i odmienną perspektywę, ale też sprawia, że dla wielu ludzi świat debaty publicznej pozostaje bez związku z ich życiem. Zobaczyłyśmy też jednak, jak wiele dobrego udaje się zrobić, kiedy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 38/2020

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz