Polityczne wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2021

Polityczne wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2021

26.10.2021 Warszawa Prezentacja nowej ustawy o obronie ojczyzny fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER n/z: Jaroslaw Kaczynski

2021 był złym rokiem dla Polski. Rokiem, w którym władza pokazała swoje paskudniejsze oblicze. Również rokiem, w którym władza godziła się na śmierć. Polska jest światowym liderem, jeśli chodzi o liczbę umierających na COVID-19 na milion mieszkańców. Ale władza uznała, że nic w tej sprawie nie może zrobić, i umyła ręce. Osobliwe to pojmowanie rządzenia. Całymi miesiącami musieliśmy patrzeć na kompromitujące Polskę sceny na granicy z Białorusią. Straż Graniczna wypychała zziębniętych ludzi do lasu i na bagna. Kobiety, nastolatki, dzieci… Niech umierają. A nam wmawiano, że to obrona granicy, że jest to chrześcijańskie i godne pochwały. Z tego wstydu, z tej hańby nie wygrzebiemy się przez lata. W szpitalu w Pszczynie zmarła młoda kobieta, bo lekarze nie chcieli usunąć martwej ciąży. Bali się, że z powodu dokonanej przez trybunał pani Przyłębskiej interpretacji prawa będą mieli kłopoty. Ta śmierć też nikogo na szczytach nie wzruszyła. W roku 2021 władza działała nie tylko bezdusznie, ale i niemądrze. Jarosław Kaczyński i jego ekipa doprowadzili do izolacji Polski i do zimnej wojny z Unią Europejską. W efekcie miliardy euro na podreperowanie gospodarki trafiają do państw Unii, ale nie do nas. Politycy prawicy dumnie mówią, że tych pieniędzy nie potrzebują. Jakby nie zauważali, że Polacy dostają białej gorączki, widząc ceny w sklepach czy nowe rozliczenia za elektryczność i gaz. Są w życiu narodu chwile lepsze i gorsze. Tym razem trafiły się gorsze. Ale przecież tak być nie musi. Wiemy to. Gdy władza ma do czynienia z kilkudziesięcioma protestującymi – wysyła na nich policję i prokuratorów. Gdy protestujących jest kilkadziesiąt tysięcy – siedzi cicho. Gdy kilkaset tysięcy – ustępuje. Nie, nie chcę prognozować, co się zdarzy w roku 2022. Choć jedno wiem – to nie będzie łatwy rok, ale damy radę! W GÓRĘ 1. DONALD TUSK – Twitter boy Miał wrócić na białym koniu, rzucić nas wszystkich na kolana itd. Na razie mu się nie udało. Najlepszy jest na Twitterze, gdzie komentuje działania PiS, i w bon motach, którymi przy tej okazji błyszczy. Czyli bardziej recenzent niż dowódca. Tak czy inaczej, jego powrót do polskiej polityki dowodzi kilku spraw drobnych i jednej dużej. Zostańmy przy tej dużej – w Polsce, jeśli chodzi o opozycję, mamy plażę, popiskiwaczy jest bez liku, ale nikogo konkretnego. Gdy więc wrócił Tusk i coś sensownie i celnie powiedział (a to potrafi), platformerscy dziennikarze zaczęli piać ze szczęścia. Cóż, na bezrybiu i rak ryba. 2. ZBIGNIEW ZIOBRO – gracz Czerwieni się, gdy kłamie. Kieruje prokuratorami, sędziami też by chciał, ale nie za bardzo mu wychodzi. A poza tym wyprowadza Polskę z Unii Europejskiej. I to przy oklaskach Kaczyńskiego. Jak na człowieka, który ma 18 posłów, imponuje polityczną skutecznością. Jaka jest tajemnica tego, że Morawiecki obchodzi go z szacunkiem, a Kaczyński mu nie podskoczy? Że jedne śledztwa może prowadzić latami, a drugie zakończyć w kilka dni? Jeśli chodzi o Zbigniewa Ziobrę, przyznaję się do pomyłki – jeszcze kilka lat temu oceniałem, że to prosty krzykacz, choć niebezpieczny. I dalej jest niebezpieczny, ale działa już inaczej. Dziś to on wyznacza PiS kierunek działania i trzęsie rządem. Niemal całym, bo i MSZ, i Ministerstwem Zdrowia, i Ministerstwem Finansów… Bierze ich wszystkich na huk. Jakby miał jakieś wspomaganie. 3. RAFAŁ TRZASKOWSKI – czeka Stoi z boku i mu rośnie. Wszyscy trąbili, że jak wrócił do Polski Donald, to z Rafała nic nie zostanie, gdzieś tam go zepchną, między Budkę a Kierwińskiego. Nic z tych rzeczy, Trzaskowski kwitnie, jest w czołówce sondaży poziomu zaufania, lideruje prezydentom miast, amerykańscy kongresmeni proszą, by opowiadał im o Polsce. Jest nie w cieniu Tuska, ale obok. I to tak, że obejść go się nie da, trzeba się z nim układać. Noża w plecy nie wbije, ale poczeka. Niby nic, a jednak denerwuje. Sam tego chciałeś, Donaldzie! 4. SZYMON HOŁOWNIA – miraż Miał zginąć jak armia Napoleona w kampanii rosyjskiej, ale trwa. Nie zniszczyła go przymusowa bezczynność między wyborami, nie zmiótł go powrót Tuska ani jego pogrywki. Doceńmy to, że nie mając struktur, nie będąc kochanym przez media, Hołownia istnieje i kilkanaście procent Polaków wciąż lokuje w nim swoje nadzieje. Plus ośmiu posłów, którzy tworzą w Sejmie jego koło. Ten sukces nie jest gwarancją czegokolwiek, ale jest ważnym sygnałem – że istnieje milionowa grupa Polaków, którzy nie chcą ani

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2022, 2022

Kategorie: Kraj