Internetowe żarty są dosadniejsze od kawałów zawodowych satyryków Zdaniem miłośników dobrego żartu, satyra polityczna zeszła pod strzechy po kablach od Internetu. Kabarety, które przez długie lata bawiły Polaków samymi aluzjami politycznymi, są odbierane jako zbyt grzeczne, zbyt delikatne, jakby bały się kogoś urazić. Anonimowi dowcipnisie w sieci takich oporów nie mają. Dostarczają humoru niczym nieskrępowanego (także dobrym smakiem). W dodatku dziś każdy, kto chce sobie poużywać na polityku, może to zrobić przed szeroką internetową publicznością. Żart słuszny ideologicznie Dobry żart nie tylko rozśmiesza zwykłego odbiorcę, ale może się stać narzędziem w walce politycznej. O tym, jak łatwo dowcipem wykosić polityka, mógł się przekonać Marek Pol z UP, jeden z najbardziej obśmiewanych ministrów. Zarówno wypowiedzi, jak i wygląd Pola prowokowały do żartów, w stylu: jego wysokość przewyższa długość budowanych przez niego autostrad. Co ciekawe, obecny minister – choć dokonania ma podobne – zszedł z celownika satyryków. Na stronach internetowych działaczy LPR oprócz poważnych materiałów prostujących kręgosłup ideologiczny poczytać można także dowcipy. Na stronach warmińsko-mazurskiego oddziału Ligi żart polityczny jest wprawdzie tylko jeden, za to zgodny z linią przewodnią ugrupowania: „Jaka jest ulubiona biżuteria prezydentowej? Kulczyki”. Podczas gdy LPR usiłuje wyśmiać Kwaśniewską, portal satyryczny Dobry Humor wyśmiewa LPR: „Druga w nocy. Do drzwi Romana Giertycha puka facet i mówi: – Chcę wstąpić do Ligi Polskich Rodzin, i to od zaraz. – Panie, jest druga w nocy! Przyjdź pan jutro rano do biura poselskiego, to się pan zapiszesz, przynieś pan zdjęcie i nie będzie problemu. – Nie ruszę się stąd, aż zostanę członkiem LPR! Facet przekomarzał się tak przez godzinę, w końcu Giertych zmiękł, wyciągnął z szafki wszystkie niezbędne dokumenty, gość je wypełnił, otrzymał legitymację i zadowolony jak dziecko już miał iść do domu, gdy Giertych zatrzymał go i pyta: – Dlaczego panu tak zależało na wstąpieniu w szeregi LPR? – A bo, panie, to było tak: wróciłem wcześniej, niż było planowane, z delegacji, wchodzę do domu, patrzę – żona bzyka się z sąsiadem. Wchodzę do pokoju córki, a ta ostro zabawia się z dwoma facetami naraz, z czego jeden był Murzynem. Wpadam do pokoju syna, a ten w najlepsze ze swoim kolegą z ławki… Stanąłem więc na środku mieszkania i wrzasnąłem na całe gardło: To ja wam, k… teraz wstydu narobię!!!”. Tak naprawdę to żart odgrzewany – jeszcze dwa lata temu bohaterami kpiny byli Andrzej Lepper i Samoobrona. Bo dowcip jest miarą popularności. Tropi osoby znane i budzące emocje. O tych, którzy nic nie znaczą, żartów się nie opowiada. Niektórzy politycy mają to (nie)szczęście, że bez specjalnego wysiłku ze swej strony stają się perpetuum mobile satyry. Takim samograjem jest Andrzej Lepper, ale od ubiegłego roku ściga go w tej konkurencji malowniczy Roman Giertych. Niekiedy wystarczy oryginalne zdjęcie przywódcy LPR, by uzyskać efekt rozweselający. W sieci krążą więc fotki lekko podretuszowanego Giertycha-Frankensteina, taliba, hitlerowca czy – w wersji „elegant” – Bonda. W czołówce jest Renata Beger, która regularnie podsyca atmosferę jakąś rezolutną wypowiedzią. Ostatnio w Internecie szaleje cytat: „Każda ma taką figurę, jaką chce jej mężczyzna”. Z pewnością żadne materiały wyborcze nie mają takiej siły popularyzatorskiej jak zdjęcia Begerowej jako Fiony ze „Shreka”, nagiej wróżki z zalotnymi skrzydełkami czy reklamówka rodzimego hamburgera – Beger Kinga. Posłanka niezmienne jest też natchnieniem dla poetów: „Renato, ty ogniem swoich kurwików, / Podnosisz na duchu polskich rolników”. Potargać Rokitę za uszko Politycy, obok przedstawicieli właściwego świata rozrywki, to postacie najbardziej kojarzone w kraju. Dlatego tak chętnie rozsyła się ich zmodyfikowane zdjęcia. Celuje w tym np. Jurek Gondek, który wysyła w internetowy świat fotomontaże. Nie chodzi jednak o mało wyrafinowane dorysowanie wąsów, ale o zabawę kontekstami. Ostatnim hitem były „zdjęcia”: Lecha Kaczyńskiego i Giertycha przebranych za gejów na Love Parade, Jana Rokity z odrazą trzymającego różową prezerwatywę, Tomasza Nałęcza i Marka Borowskiego na motocyklu (aluzja do filmu „Kroniki motocyklowe” o kubańskich rewolucjonistach) oraz Lecha Kaczyńskiego jako hardego Batmana z brzuszkiem. Furorę robił Lepper
Tagi:
Joanna Tańska