To ostatnie chwile, aby złożyć podpis pod projektem ustawy o parytetach. Ważny jest każdy głos Trwa odliczanie. Projekt ustawy o parytetach na listach wyborczych do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich ma być złożony na ręce marszałka Sejmu 22 grudnia. Jeszcze teraz każdy z nas może podpisać się pod ustawą, która pomoże ponad połowie obywateli uzyskać reprezentację w Sejmie. Potrzeba 100 tys. podpisów. W poniedziałek, 7 grudnia, brakowało jeszcze 20 tys., ale do warszawskiego Biura Kongresu Kobiet wciąż przysyłane są kolejne listy poparcia. Pod projektem może się podpisać każdy pełnoletni obywatel Polski, także niemieszkający w kraju – należy jedynie podać aktualny adres zamieszkania. Każdy może także zbierać podpisy w rodzinie, wśród znajomych, sąsiadów, na uczelni czy w pracy. Warto jeszcze raz wyjaśnić podstawowe kwestie. Ustawowe regulacje dotyczące udziału kobiet na listach wyborczych mogą przybrać postać parytetów lub kwot. System kwotowy oznacza zapewnienie określonego, minimalnego udziału reprezentantów i reprezentantek danej płci na listach (np. przynajmniej 30% miejsc przeznaczonych dla kobiet). Parytet (z łac. paritas – równość), czyli rozwiązanie przyjęte w projekcie, to zapewnienie połowy miejsc na listach wyborczych dla kobiet, co jest naturalne w sytuacji, kiedy stanowią one ponad połowę społeczeństwa. Decyzję, kto wejdzie do Sejmu i władz lokalnych, i tak podejmą wyborcy. Według badań CBOS przeprowadzonych w czerwcu, 62% kobiet chciałoby głosować na kobiety. Dziś kandydatki odgrywają często rolę ozdób mających na celu złagodzenie wizerunku partii. Wprowadzenie parytetu da realną możliwość wyboru, nie tylko spośród dwóch-trzech łaskawie wpuszczonych na listy pań. Trochę historii W Polsce stosunkowo wcześnie kobiety wywalczyły sobie prawa wyborcze. Już w listopadzie 1918 r. naczelnik Piłsudski podpisał dekret o ordynacji wyborczej, stanowiący o tym, że prawo wyborcze mają wszyscy obywatele powyżej 21. roku życia, bez różnicy płci. Jednak choć od tego wydarzenia minęło 90 lat, kobiety stanowią wciąż tylko 20% spośród 460 posłów i 8% senatorów. Przy takim udziale w rządzeniu mają niewielkie szanse na zdobycie realnego wpływu na podejmowane decyzje. Potrzeba przynajmniej 30% – taka reprezentacja, zdaniem specjalistów, zapewnia możliwość realnego wpływu na podejmowane decyzje i reprezentowania interesów danej grupy. Jednak jeszcze przed rokiem, kiedy świętowałyśmy w Sejmie rocznicę wprowadzenia prawa wyborczego dla kobiet, pomysł stosowania parytetów pojawiał się jedynie w piśmiennictwie co odważniejszych feministek. Znaczący przełom w myśleniu o prawach kobiet przyniósł czerwcowy Kongres Kobiet, na którym pojawiło się ok. 3 tys. pań z całego kraju. Po raz pierwszy polskie kobiety spotkały się w tak szerokim gronie, by rozmawiać o istotnych dla siebie kwestiach i w czasie dyskusji panelowych wymieniać doświadczenia dotyczące m.in. pracy, zdrowia i polityki. Rezultatem dwudniowych spotkań było 30 stron postulatów, z których najważniejsze są dwa: przywrócenie urzędu pełnomocniczki do spraw kobiet i wprowadzenie parytetów. Dyskusje o prawach kobiet wreszcie nabrały rozpędu. 22 września został zarejestrowany Komitet Obywatelski „Czas na kobiety”, popierający projekt ustawy o wprowadzeniu parytetów płci na listach wyborczych. Z pobożnego życzenia lub niezrozumiałej dla większości obywateli mrzonki parytet stał się realnym planem, możliwym do wprowadzenia już w kolejnych wyborach. Przeciwnicy Nie wszyscy popierają rozwiązania kwotowe czy parytet. Wiele osób, przekonując, że jest za większym udziałem kobiet w życiu publicznym, twierdzi, że zmiany powinny następować ewolucyjnie, poprzez uświadamianie społeczeństwa. To jednak za mało – edukacja jest niezbędna, ale musi nastąpić obok, a nie zamiast rozwiązań ustawowych. Inaczej równości nie doczekamy się ani my, ani kolejne pokolenia. Kobiety są lepiej wykształcone, zaangażowane w pomoc innym i chcą działać dla wspólnego dobra. Częściej nastawione raczej na współdziałanie niż współzawodnictwo, dążą nie tyle do władzy samej w sobie, częściej do tego, aby za jej pośrednictwem działać w istotnych dla siebie i społeczeństwa sprawach. Dziś bardzo często zdarza się, że ich kompetencje są podważane, wymaga się od nich większego zaangażowania i częstszego udowadniania wiedzy i umiejętności niż w przypadku ich kolegów po fachu. W obliczu dzisiejszej polskiej polityki, wojen