Zrozumieć efektywność energetyczną Dzisiaj, kiedy za zmiany klimatyczne wini się działalność człowieka – tzw. czynnik antropogeniczny jest odpowiedzialny za nadmierną emisję gazów cieplarnianych do atmosfery – obrońcy klimatu rolę największego szkodnika przypisują emitującej ok. 30% dwutlenku węgla (CO2) energetyce opartej na paliwach kopalnianych. Już pod koniec XIX w. szwedzki chemik i fizyk Svante Arrhenius jako pierwszy sformułował hipotezę o możliwym wpływie CO2 w atmosferze na ocieplanie się klimatu. Uważał, że spalanie dużej ilości węglowodorów, zwłaszcza węgla, mogłoby uratować ludzkość przed – jak myślał – nadchodzącą nieuchronnie nową epoką lodowcową. Klimatolodzy, choć nie wszyscy, przyjęli tę hipotezę za główną przyczynę obecnego nadmiernego ocieplania się naszego globu. Czy została ona dostatecznie udowodniona? Odpowiedź na to pytanie stanowi – jak się wydaje – jeszcze otwartą kwestię. A może ocieplanie się klimatu odsuwa od nas w czasie prognozowane wcześniej ochłodzenie? Decydenci unijni, bazując na raportach Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu przy ONZ (IPCC), dając wiarę przesłaniom tych raportów, ponadto słusznie kierując się zasadą przezorności, zaczęli pod koniec ubiegłego wieku prowadzić politykę klimatyczną. Czy była to jedyna przyczyna, zważywszy, że udział Unii w światowej emisji CO2 to jedynie 8%? Myślę, że nie tylko, gdyż polityka ta jest prowadzona pod kątem działań mających wpływ na gospodarki krajów członkowskich. Zgodę Polski na tę politykę wyraził prezydent Lech Kaczyński, podpisując w 2007 r. akceptację zobowiązania do ograniczenia do 2020 r. emisji CO2 przez nasz kraj o 20%, wzrostu udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) w produkcji energii pierwotnej do 20% i zwiększenia efektywności energetycznej o 20%. W grudniu 2008 r. premier Donald Tusk podpisał zgodę naszego kraju m.in. na Europejski System Handlu Emisjami (ETS) – chodzi o pozwolenia na emisje CO2 do atmosfery. Jako europoseł przed tym przestrzegałem. Ale stało się… Handel ten początkowo miał funkcjonować w ramach unijnego systemu energetycznego, później niestety został przekształcony w instrument spekulacji na rynkach finansowych. Cena tony emitowanego CO2 z kilku euro skoczyła nagle na giełdzie unijnej do 70, a nawet 100 euro. A trzeba wiedzieć, że spalenie tony węgla to ok. 2,5 tony tego produktu ubocznego. Spalanie gazu o ekwiwalentnej kaloryczności to od ok. 40% do 60% emisji. Staliśmy się tym samym, jako odbiorcy energii elektrycznej w 70% wytwarzanej w Polsce z węgla, zakładnikami międzynarodowych spekulantów, którzy szukają szybkiego zysku kosztem polskich odbiorców energii. Szybowanie kosztów energii elektrycznej w naszym kraju może jeszcze przyśpieszyć, kiedy przyjmiemy najnowsze oczekiwania niektórych polityków unijnych, tzw. Fit for 55 (Gotowi na 55), co oznacza ograniczenie emisji CO2 o 55% do 2030 r. w odniesieniu do stanu z roku 1990. A przecież w porozumieniu paryskim uzgodniono, że rok 2050 będzie rokiem osiągnięcia przez UE neutralności klimatycznej. O ile zobowiązania wcześniejsze, czyli 3 x 20, można było zrealizować, np. przenosząc energochłonną produkcję poza Unię lub – jak to się stało w Polsce – likwidując energochłonne branże przemysłu, o tyle dzisiaj, kiedy wyczerpały się te proste rezerwy, winniśmy wrócić do niezrealizowanego zobowiązania z przeszłości. Czyli do zwiększenia efektywności energetycznej. Dlaczego to zobowiązanie nie zostało zrealizowane? Skąd ta niecierpliwość komisarza Timmermansa? Główną przyczyną tego był brak zrozumienia urzędników Komisji Europejskiej, jak i wielu eurodeputowanych, kiedy przyjmowaliśmy „pakiet zimowy”, że jedynym sposobem na zrównoważony rozwój energetyki w krajach unijnych jest faktyczny, a nie deklarowany wzrost efektywności energetycznej, liczony kompleksowo w całych łańcuchach przepływu energii, tj. od źródła jej pozyskiwania do użytkownika. Efektywności energetycznej nie da się bowiem zmierzyć wskaźnikiem zaoszczędzonej energii końcowej, gdyż jest to jedynie skutek efektywności. Gdyby było tak, jak chciała Komisja, to każde awaryjne wyłączenie energii elektrycznej mogłoby zostać odnotowane jako wzrost efektywności. Jak zatem brzmi prawdziwa definicja efektywności energetycznej? Jest to stosunek uzyskanych wyników, tj. ilości wytworzonej wtórnie energii, a także usług i towarów, do pierwotnego wkładu energii. W skali państw sprawność energetyczna jest wskaźnikiem poziomu ich rozwoju cywilizacyjnego, co można określić jako stosunek użytkowanej w nich energii końcowej do skumulowanej