Polka na salonach

Polka na salonach

No to porozmawiajmy o sukcesach Polski (pisowskiej) na arenie międzynarodowej. Pierwszy sukces, z którego bardzo dumny jest premier Morawiecki, odnieśliśmy 20 czerwca, podczas niedawnego szczytu Unii Europejskiej. Polska razem z Węgrami, Czechami i Estonią zablokowała przyjęcie zapisu o dążeniu do osiągnięcia przez Unię neutralności klimatycznej do 2050 r. Co znaczy owa neutralność klimatyczna? Otóż do roku 2050 państwa Unii miały tak przekształcić swoje gospodarki, by bilans emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla, wychodził na zero. Ważne tu były dwa elementy – sprawa katastrofy klimatycznej oraz smogu, którego ofiarą padają rocznie tysiące Polaków. Ale co tam, Morawiecki porozumienie zablokował, pewnie myśląc, że zasłuży na oklaski od lobby górniczego. I zasłuży! Tylko raczej od lobby importerów rosyjskiego węgla, którego z roku na rok kupujemy coraz więcej. Polska węglem stoi! Rosyjskim… No i jest najbrudniejszym krajem Europy. Brudnym w powietrzu i na ziemi, ponieważ, jak mówią dane, jesteśmy też rekordowym importerem śmieci. W roku 2018 przywieziono ich do Polski 434 tys. ton. Trzy razy więcej niż w roku 2015. Biznes się kręci. A co Polska daje światu? Miała dać Beatę Szydło, która kandydowała do Parlamentu Europejskiego, żeby wnieść do Europy wyznawane przez PiS wartości. Początkowo planowano nawet, że PiS wystawi jej kandydaturę na unijnego komisarza. Ale Beata Szydło w przypływie zdrowego rozsądku odmówiła – bo trudno pełnić tę funkcję, jeśli angielski zna się na poziomie I am, You are. Miała też być wiceprzewodniczącą europarlamentu, ale również w tym boju poległa. Za to już wie, gdzie jest jej skrytka na pocztę i dokumenty. Brawo! Tego, że obecna Polska jest coraz mniej komukolwiek potrzebna, że traktuje się ją na zasadzie: tu jest pani skrytka, poza tym dziękujemy, dowodzi jeszcze jedno wydarzenie. Otóż szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini ogłosiła nominacje na ambasadorów UE. Do obsadzenia były 43 stanowiska. Żadnego nie obejmie polski dyplomata. Było kiedyś 27:1, teraz mamy 43:0. To już nie jest hokej, to raczej rugby. Kiedy seniorzy grają z juniorami. Klęska polskiej dyplomacji jest oczywista, bo zawsze tych kilku ambasadorów w unijnej dyplomacji mieliśmy. W Arabii Saudyjskiej, w Indiach, na Jamajce, w Armenii… Czy w związku z tym zarządzono jakiś alarm w MSZ? Ależ skąd, wręcz przeciwnie. Oto bowiem minister Czaputowicz dokonał reinterpretacji treści art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej, stanowiącego o wartościach Unii: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim”. To Czaputowicza nie obowiązuje. On mówi tak: „Polska opowiada się za obroną wartości, które legły u podłoża integracji europejskiej, takich jak równość, sprawiedliwość, demokracja, poszanowanie suwerenności i nieingerencja w sprawy wewnętrzne innych państw”. Dla niego głównym punktem jest „nieingerencja w sprawy wewnętrzne”. Jak w czasach PRL. Na zasadzie: my od was nic nie chcemy, a wy o nas zapomnijcie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 27/2019

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany