Św. Piotr, widząc kalekę na progu świątyni, zawołał: „»W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!«. I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. A on natychmiast odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, i chodził”. Tak ja nagle odrzucam kule i idę na spacer przez wiosnę, która zakwitła. Czasami warto coś stracić, by potem to odzyskać, na dodatek w ulepszonej formie. U mnie to odbyło się bez cudu, wymieniono mi biodro naukowo. Bogusław Chrabota, szef „Rzeczpospolitej”, oszalał. Pozwolił, by Jacek Kurski miał felieton w jego piśmie. Istnieje – myślę – coś takiego jak zbrodnia kłamstwa, więc Kurski jest przestępcą. Zabawne, bo jak kiedyś chciałem mieć felieton w „Rzeczpospolitej”, to Bogusław mi odmówił. I jaki ze mnie felietonista przy Kurskim. Fala hejtu, która zalała Chrabotę, przypomina, ile w nas bezradnego gniewu na telewizję publiczną, powszechnie zwaną szczujnią. Podejrzewa się redaktora naczelnego dziennika, że ma jakieś ukryte motywy polityczne, ja jestem pewien, że to tylko był akt głupoty, to się zdarza inteligentnym ludziom. A Kurski w swoim obleśnym cynizmie jest postacią abominacyjną, zasmrodził sobą dwie Rzeczpospolite. No i Chrabota na gwałt się wycofuje i przeprasza, że popełnił błąd. Miałem rację, to nie była perfidia, lecz atak głupoty. List od Andrzeja Kijowskiego, że serdecznie zaprasza na uroczystość, odznaczony został Orderem Odrodzenia Polski, Polonia Restituta – to drugie pod względem starszeństwa polskie państwowe odznaczenie cywilne po Orderze Orła Białego, nadawane za wybitne osiągnięcia na różnych polach. Gdzie są te wybitne osiągnięcia Kijowskiego – nie wiem, ale wiem, że jest pisowcem, a to w zasadzie wystarczy. Czytam, że od czerwca 2017 r. do lutego 2023 r. był Kijowski „Rzecznikiem Wolności Słowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji”. Toż to jak Ministerstwo Prawdy u Orwella. Andrzej miał niezwykłego ojca, też Andrzeja, błyskotliwie inteligentnego eseistę, człowieka szlachetnego. Syn identycznie wygląda jak ojciec, ma skopiowany jego głos, tylko że jest karykaturą ojca. Zaproszenie przesłał mi w formie euforycznej. Oni nie tylko obsadzają wszystkie stanowiska i obżerają się pieniędzmi, ale też przypinają sobie ordery, kompromitując ich rangę, Orzeł Biały zmienia się w białą kaczkę, a Polonia Restituta w polonię prostituta. Dla nich to już nie ma znaczenia, zamknęli się w swojej zagrodzie i żywią się własnymi odchodami. Andrzejowi jednak, jak widać, jeszcze trochę zależy, by dostawać głaski od drugiej strony. Służę jedynie kopniakiem. Sejm głosami posłów PiS uchwalił ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. Ma być więc teatr polityczny przed wyborami. Jak mówi Bronisław Komorowski: „To dziwny twór, który ma być jednocześnie służbą specjalną, prokuraturą, sądem i ferować wyroki. Co jest absolutnie sprzeczne z zasadami opisanymi w polskiej konstytucji, gdzie wyroki skazujące czy kary może nakładać tylko i wyłącznie sąd”. To ma być jeden z silniczków wyborczych. A tu zaraz drugi silniczek – Jarosław Kaczyński zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury o przestępstwie zamordowania prezydenta Rzeczypospolitej. Chodzi o katastrofę smoleńską i śmierć Lecha Kaczyńskiego. Wybuch zniszczył wszystkie dowody wybuchu i to jest dowód, że był wybuch, tak argumentuje Macierewicz. Wracamy do paranoi, do czarów-marów, surrealistycznej makabry. Oskarżeni: Putin i Tusk, to oni zabili brata prezesa. Ukazała się właśnie w Czytelniku moja nowa książka, „Bilet do nieistnienia”, pięknie wydana, ponad 120 krótkich opowiadań. Trudna forma, wszystkie problemy gromadzą się na małej przestrzeni, każda miniaturka musi mieć puentę, o którą czasami niełatwo, no i każde opowiadanie to inny pomysł, a ile ich można mieć. Właściwie najprzyjemniejszy czas, gdy książki jeszcze nie ma, powiedzmy na tydzień przed jej ukazaniem się, jeszcze nie ma rozczarowania, że niezauważona, że niedoceniona, że można było napisać ją lepiej. Czytam w autobusie kilka opowiadań, w przypadku niektórych poczucie, że ktoś pisał je za mnie, ktoś zdolniejszy ode mnie. Boję się, że każdy grafoman może czuć podobnie. Pokazuję książkę Franiowi, mojemu synkowi. Wiedziałem, że o to zapyta, jego pokolenie jest praktyczne i od razu pyta: – Ile na niej, tata, zarobisz? Mówię, że pewnie kilka tysięcy, nie więcej. – A ile ją pisałeś? – Chyba rok – odpowiadam ze wstydem. Kiwa z politowaniem głową. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint