My nie znamy innej niż militarna poetyki relacjonowania pojedynków sportowych z Rosją Prof. Wiesław Godzic – filmoznawca, medioznawca i socjolog w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Rozmawia Artur Zawisza Czy mecz Polska-Rosja na Euro 2012 to godny odnotowania zbieg okoliczności czy poważny problem, nad którym warto się pochylić? – George Orwell kiedyś powiedział, że piłka nożna jest jak wojna. I coś w tym jest. Myśmy dołożyli do tego jeszcze jeden element, mianowicie każda nasza konfrontacja z Rosjanami podszyta jest ich dawnymi przewinami. O naszych na czas igrzysk zapominamy. W tym aspekcie spektakl sportowy ulega pewnym społecznym naciskom. A teraz sytuacja była wyjątkowa, bo jesteśmy po raz pierwszy gospodarzami takiej imprezy, Rosjanie mają świetną drużynę, więc była jakaś bojaźń i drżenie, żeby nie przegrać u siebie… Przecież to tylko sport. – Rola piłki nożnej, powiem paradoksalnie, jest niedoceniona w sensie kulturowym. Tzn., gdy słucham tego, co się mówi w telewizji i w gazetach, to mnie odrzuca, bo ja ciągle słyszę to samo, że w trzeciej minucie meczu 30 lat temu ktoś strzelił jakąś bramkę. Mało jest, jeśli w ogóle są, informacji o tym, jak sport oddziałuje na kulturę, na młodych, na kobiety, jak kreuje idoli. Są tylko wypady do chwalebnej historii… A co z tą wojną polsko-ruską? Jest czy jej nie ma? – To raczej wrzawa i histeria medialna. Media czekały na to wydarzenie, to miało być coś ważnego. My nie znamy innej niż militarna poetyki relacjonowania pojedynków sportowych z Rosją. Sportowe wydarzenie zostało wzmocnione, bo stała za nim militarna przeszłość. Było groźnie retorycznie i historycznie. Smuda ? la Piłsudski, Cud nad Wisłą, „Bitwa Warszawska 2012” („Newsweek”), „Rosja albo śmierć” („Wprost”), wspominanie „wielkich” pojedynków z czasów PRL? Euforia kibicowania wymknęła się mediom spod kontroli? – U nas to jest szczególne, że tutaj polityka wchodzi bardzo mocno. Pewne partie chcą utrzymać taki wrzący kociołek, mówiąc o mordercach, którzy zabili prezydenta, i przy okazji Euro coś zarobić. Myślę tu o PiS, które jest dość wyraźnie antyrosyjskie, a w dodatku już nieraz okazywało się prokibolskie i brało pod opiekę niektóre działania tzw. kiboli. Podobnie media. Też chcą zarobić. Jak? – Trzeba pamiętać, że prasa w tej sytuacji jest najważniejsza, bo to, co pokazują w telewizji, jest chwilowe i ulotne. Telewizji – poza meczami – ogląda się teraz bardzo mało. Straciły seriale i serwisy informacyjne, a gazety przez chwilę mogą poczuć się górą. Okładka „Newsweeka” była prowokacyjna, bo prasa w ogóle musi nas prowokować. Dawać do myślenia. Tylko że „Newsweek” był prowokacyjny w pewnym wąskim sensie. Bo kogo i do czego prowokowała okładka? Była bardzo jednostronna, pogłębiała proste schematy. O zagrożeniu ze strony Rosjan. O tym, że to jest taka dzicz ze Wschodu, którą musimy zatrzymać. Gdzieś w tle powiewa sentymentalna symbolika, że z mostem Poniatowskiego związana jest legenda marszałka, tak to się dalej toczy… To robienie hecy z historii było niepotrzebne. Zdecydowana większość tych historycznych odniesień jest zwyczajnie zbędna, jest wodą na młyn dla niezbyt mądrej polityki, która powiela schemat, że wszystko, co ze Wschodu, jest złe. Moim zdaniem, w gazetach nie napracowano się nad wymyślaniem tytułów, dlatego stanęło na tym, że będzie prosto i schematycznie. Prymitywnie. Patriotycznie? – Ja bym zmienił to słowo na ideologicznie. Media chciały rozpropagować jakąś ideologię, a nie zabawę i przekonanie, że sport jest piękny i o piękno tam chodzi. Panie profesorze, czy tak opisywana w mediach Polska to fajna Polska? – Wystarczy spojrzeć na słownictwo. Militarne, nawet supermilitarne. „Rosjan się nie boimy. Musimy wygrać!”, choć to jest jeszcze neutralne. Były i takie: „Bronić się i zwyciężyć” („Przegląd Sportowy”) czy „Na Moskala!” („Super Express”). A to są już wyraźne nawoływania: Polacy, do broni! To znaczy, że u nas jest wojna. Dlaczego Bitwa Warszawska ma być lepsza niż np. Lech, Czech i Rus? – Są różne sytuacje. Jest rzeczywiste bratanie się kibiców Słowian, a z drugiej strony, są kibolskie, głupie i idiotyczne zachowania. Wydaje mi się, że media tutaj nie odrobiły swojego zadania. One czekały i chciały relacjonować – być może dobrze – to, co się dzieje. A ja pytam, gdzie były dwa tygodnie, pół roku wcześniej? Czy telewizja
Tagi:
Artur Zawisza