Broniewski nigdzie nie był do końca „swój”, w żadnym środowisku nie czuł się jak u siebie. Dotyczyło to zarówno polityki, jak i poezji Rozmawia Krzysztof Pilawski Po przeczytaniu „Broniewskiego” pozostał mi przywołany przez pana, a przedstawiony przez Aleksandra Wata obraz warszawskiego pokoju poety z lat 20.: szable przodków, mundur oficera Wojska Polskiego z Virtuti Militari, który poeta dostał za męstwo w wojnie 1920 r., a obok zaczytane dzieła Lenina. W tym zawiera się dla mnie prawda o Broniewskim: Polaku i rewolucjoniście. – To rozdwojenie zaważyło na jego życiu, on nigdzie nie był do końca „swój”, w żadnym środowisku nie czuł się jak u siebie. Dotyczyło to zarówno polityki, jak i poezji. Miotał się między patriotyzmem a międzynarodowym socjalizmem, między futurystami (awangardą) a skamandrytami. Skąd się wziął u Broniewskiego rewolucyjny radykalizm? – Dla policjantów, którzy przychodzili na rewizję do komunisty Broniewskiego i znajdowali jego mundur oficerski, też był on niepojęty. Myślę, że taka jego postawa wyrastała z polskiego romantyzmu, bo Broniewski był przede wszystkim wielkim romantykiem. Walka o niepodległą Polskę była dla niego walką rewolucyjną. Ówczesna prawica wyrzekała się jej, demonstrowała lojalizm wobec wybranego zaborcy, by uzyskać w zamian jakieś ustępstwa w kwestii polskiej. A w salonie rodzinnego domu Broniewskiego w Płocku wisiały portrety braci przyszywanej babki Jadwigi Lubowidzkiej, którzy zginęli w czasie powstania styczniowego – łączącego ideę narodową ze społeczną. Broniewski pozostawał także pod wpływem wydarzeń roku 1905, kiedy na ziemiach polskich miał miejsce nie tylko rewolucyjny zryw robotników, ale i powstanie narodowe. Dzięki strajkowi młodzieży szkolnej w Królestwie Polskim powstały szkoły z polskim językiem wykładowym – m.in. Gimnazjum Polskie Polskiej Macierzy Szkolnej w Płocku, w którym potem uczył się poeta. „Nam dzisiaj dość kajdan i głuchych ich brzęków, / dość westchnień bezczynnych, dość cierpień i jęków”, pisał w młodzieńczym wierszu. W innym ogłaszał, że wyzwolony lud „sam podyktuje sobie warunki przyszłego bytu”, co w PRL odczytywano jako zapowiedź radykalnie lewicowego wyboru. To były oceny na wyrost. Po pierwsze, Broniewskiemu bliski był sposób myślenia, zgodnie z którym Polska może powstać nie w wyniku jakichś układów z zaborcami, lecz dzięki czynnej walce, czyli rewolucji. Po drugie, w tamtym czasie wielką karierę robiło słowo lud, które było bliskie pojęciu naród, obejmowało wszystkich Polaków. Rewolucyjność Broniewskiego kazała mu rzucić szkołę na rok przed maturą, opuścić dom i pójść za Piłsudskim do legionów. W Broniewskim było co najmniej 300% Polaka. Był przesiąknięty polskością: dworek w Płocku na skarpie z widokiem na Wisłę, w którym się urodził; babka grająca Chopina na fortepianie w salonie, biblioteka pełna wieszczów, kilkusetletni dąb obok domu, szable przodków, do których najwyraźniej był przywiązany, skoro eksponował je w Warszawie. – Był dumny ze szlacheckich korzeni. Chwalił się przodkami, dociekał pokrewieństwa. Szukał np. związków z Marcinem Broniewskim, arianinem, trybunem szlachty wielkopolskiej, który wdał się w spór z ks. Piotrem Skargą. To przywiązanie do szlacheckiej, a więc rycerskiej tradycji także miało wpływ na jego postawę: „szable w dłoń”, „bagnet na broń”. Organizował w Płocku Związek Strzelecki, po wybuchu wojny razem z kolegami konspirował, wreszcie 7 kwietnia 1915 r. wyruszył w mundurze żołnierza 1. pułku Legionów Polskich na prawdziwą wojnę. To było szaleństwo – uciekł na nią wbrew rodzinie, w której był jedynym mężczyzną. W zaborze rosyjskim, zresztą nie tylko, legiony traktowano wówczas niepoważnie, jako awanturę Piłsudskiego. I ten rewolucyjny romantyk już kilka miesięcy później walczy pod Jastkowem. Po obu stronach frontu są polscy żołnierze, po obu stronach słychać śpiew: „Jeszcze Polska nie zginęła”. – To musiało być dla Broniewskiego bolesne zderzenie ideałów z brutalną rzeczywistością. W tej bitwie zginęło wielu jego kolegów. Widok śmierci, żołnierzy konających w błocie, ciał bez kończyn i głów będzie mu towarzyszył do 1922 r. – Broniewski walczył w I wojnie światowej, a potem w wojnie polsko-bolszewickiej, w potyczkach z Ukraińcami i Litwinami. Z bliska wszystko to wyglądało mało romantycznie: Rusini nienawidzący Polaków, wymuszanie na chłopach biciem kontyngentów dla wojska, ekspedycje karne. Wiódł także mało romantyczne życie – wódka pozwalała zasnąć, zapomnieć, opanować strach. A przypadkowo spotykane kobiety potrzebne były tylko po to, by zaspokoić popęd płciowy, jedna
Tagi:
Krzysztof Pilawski