Kobiety uwodzą trzy razy częściej niż mężczyźni. Ale robią to dyskretniej i dlatego faceci uważają się za zdobywców Szkoła uwodzenia Sobota tuż przed dziesiątą. Z Gosią spotykamy się przy domofonie warszawskiego Ośrodka Psychoterapeutyczno-Szkoleniowego Poza Centrum. Ona też trzyma w ręku ogłoszenie: „Spełnienie potrzeby prawdziwego spotkania z drugim człowiekiem jest najtrudniejszym życiowym zadaniem. W programie m.in. gry i uwodzenie w relacjach, mechanizmy tworzenia złudzeń…”. Na oko niczym się nie różni od wiszących na słupie „Kurs płetwonurka” albo „Kredyty – szybko”. Powoli schodzi się nas coraz więcej. Wszystkie śliczne i dopracowane w detalach. Co one mogą chcieć zmienić w życiu? A jednak. Wakacyjna Szkoła Uwodzenia była tego lata przebojem dla tych, które postawiły sobie ultimatum: dość facetów kumpli, którym mówi się nawet o przebiegu miesiączki, i wracania do domu niczym stara panna, żeby po raz trzeci sprawdzić wyłączone kontakty. Szkołę zmysłów za 390 zł poprowadzą fachowcy. Jakie ładne, jakie nieszczęśliwe Halina – od 13 lat w związku. Gosia – wolny ptak. Natalia – ciągle w związkach. Dzwonek do drzwi. Zofia przyjechała z Iławy. 45 lat. Nauczycielka. Gdy przeczytała ogłoszenie w „Charakterach”, pomyślała: kobieto, to jest dla ciebie. Wciąż czeka na odrobinę bliskości. Maria – ma dość gierek z facetami. Tego „kociaczku”. Szuka kogoś na stałe. Marek – wiek chrystusowy. Informatyk i melancholik. Chciałby… jak Belmondo. Urszula, wdowa, na razie uwodzi wnuki. Mirka – trzech byłych mężów. Uwodzi wtedy, gdy jej nie zależy. Jolanta (najbardziej korpulentna w grupie) chce być odbierana inaczej, niż ją postrzegają. Dorota, 31 lat, szefowa działu firmy finansowej, dwa fakultety, zaczęty doktorat i problem z niezależnością. Na warsztacie chciałaby nauczyć się, jak złowić opiekuna, bo ciągle trafia na słabych kogutków. W tym celu pięć razy w tygodniu korzysta również z usług psychoterapeuty. Nie, pieniędzy jej nie żal. Większość pań podkreśliła na ten pierwszy dzień wszystkie swoje cechy płciowe. Lustracja i lekki zawód. Dlaczego panów tylko dwóch? Dr Tomasz Szlendak, socjolog płci z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, nie dziwi się, że na tego typu warsztat zeszło się damskie grono: – Mężczyźni nie szukają takiej pomocy. Są zbyt mało modyfikowalni. Zasada jest taka: one ratują się kursami i kącikami w „Pani Domu”, oni instruują się we własnym gronie, przy piwie, meczu i soczystym dowcipie. Daleko nam jeszcze do Dominiki, gdzie funkcjonują lover boys, urodziwi 20-latkowie specjalizujący się w uwodzeniu bogatych turystek. Zaczynają delikatnie, od oprowadzenia po wyspie, czasem podejdą z kwiatkiem do upatrzonej na plaży, potem wymiana spostrzeżeń. Podobnie uwodzi się w Grecji. Rozsiadamy się na wygodnych krzesełkach. Po cynicznych definicjach uwodzenia, które mamy zapisać na tablicy na rozgrzewkę, znać, że większość z tego grona jest po przejściach. – Uwodzenie to czarowanie dla osiągnięcia korzyści – rzuca pani z broszką na kołnierzyku. Obyte. Znają sposób na każdy typ. Narcyza poderwałyby na idiotkę, pomagacza na sierotkę Marysię, wykorzystanego – na pielęgniarkę. I lepiej, jak jest nowy, bo łatwiej klienta pozyskać, niż odzyskać. Dobrze też, gdy jest brzydki, bo jak facet nic nie ma, musi się naprawdę starać. Każda chce radykalnie zmienić wszystko. Zawodowo kariery jak z filmu, a gdy zaczynają mówić o życiu uczuciowym, to jakby człowiek czytał Danielle Steel, tak łzy się cisną do oczu, tyle melodramatów. Desperatki. Wyłączając nauczycielki, na szkołę zalotów wzięły urlop z pracy. Raczej zamożne. Tatiana Ostaszewska-Mosak, psycholog, potwierdza, że na takie kursy chodzą panie, które mają za sobą kilka porażek. Gotowe wydać ostatni grosz, byle w końcu udało się w miłości. Wdzięk według POP Jest tablica, markery, każdy wyjmuje notatnik. Sala wygląda bardziej jak naukowe seminarium niż deptak w Ciechocinku. Punkt A: mamy nauczyć się uwodzić świadomie, żeby nam się nie przytrafiało niechcący. B: poszukamy swoich czułych miejsc, czyli tych, w które oni umieją uderzyć, żebyśmy straciły zdrowe zmysły. C… Warsztaty uwodzenia będą odbywać się tzw. metodą POP, ale nie chodzi o ideę,