Do Unii wchodzimy z monstrualnymi kolejkami do specjalistów i klinik, za to bez koszyka usług gwarantowanych. W każdym kraju UE polski pacjent będzie traktowany zgodnie z obowiązującymi tam standardami leczenia. Wyjedzie wiele pielęgniarek, bogatsi pacjenci i młodzi lekarze, nasze najlepsze szpitale przyciągną Zachód niskimi cenami – to wyliczenia lekarzy i urzędników zaproszonych do warszawskiego Centrum Multimedialnego Foksal na debatę pod hasłem: „Zmiany w systemie ochrony zdrowia po integracji z Unią Europejską”. Jednak dyskusja o przyszłości stała się szybko listą pretensji do rzeczywistości. – Unia nie rozwiąże naszych problemów – mówił Maciej Piróg, dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka. – Zagrożeniem nie są dla nas unijne przepisy, bo te są akurat klarowne. Poza tym nie ma konieczności dostosowywania się do standardów UE. Każdy kraj tworzy własną politykę zdrowotną. Ale co my kreujemy? Nasz system jest niedojrzały, szarpany przez afery medyczne i to jest naszym dramatem. Ofiarą tego „niedojrzałego systemu” jest właśnie CZD. Co trzeci pacjent jest dziś przyjmowany za darmo. Prawdopodobnie nikt za nich nie zapłaci. Kasy nie podpisały umów z centrum, za to rodzice dzieci, którym trudno się dziwić, wybierają renomowaną klinikę. W zeszłym roku CZD wyszło na plus, w tym roku nie wie, czy nie będzie zamykać oddziałów. Exodusu lekarzy nie będzie. Jednak młodsi często będą szukać szczęścia gdzie indziej. Ilu Polaków wyjedzie leczyć się za granicę? Ilu będzie na to stać? Wiele niewiadomych. W Centrum Zdrowia Dziecka lekarze są przerażeni. Za to z o wiele większym optymizmem patrzy w przyszłość dr Jarosław Pinkas, zastępca dyrektora w warszawskim Instytucie Kardiologii. 70% lekarzy z Instytutu zna język angielski, a jeszcze więcej jest nastawionych na zarabianie na zachodnich pacjentach. – Możemy prowadzić na przykład konsultacje telemedyczne, za granicą bardzo drogie, u nas w cenach konkurencyjnych – tłumaczył dr Pinkas. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint