Polskie królowe gitary

Polskie królowe gitary

Kobieta z testosteronem plus sześć strun to przepis na świetną gitarzystkę Ania Pietrzak ma duże, rozmarzone oczy i szczupłą sylwetkę. Jest jedną z najlepszych polskich gitarzystek klasycznych, instrument zaś jest jej światem od najwcześniejszego dzieciństwa. Zaczynała swoją drogę artystyczną w podstawowej szkole muzycznej w Oleśnicy, w której gry na gitarze uczyła jej mama, Danuta Pietrzak. Początki wypadały bardzo pomyślnie, Ania przechodziła gładko kolejne etapy gitarowej edukacji i odnosiła sukcesy na konkursach gitarowych dla młodzieży. Gitara, jej miłość – Na początku – mówi Ania Pietrzak – wszyscy są sobie równi. Małe dziewczynki tak samo chętnie jak mali chłopcy wybierają dla siebie gitarę. Klasa gitarowa jest więc liczniejsza niż np. klasa skrzypcowa. Na poziomie szkoły podstawowej nie widać jeszcze tej smutnej prawdy, która pojawia się w wieku późniejszym, że gitara jest zdominowana przez płeć męską. Ania Pietrzak, która z gitarowymi konkursami już bardzo wcześnie się oswoiła, nadal uczestniczy w konkurencji męsko-damskiej. – Spotykałam tam z reguły tych samych chłopaków, z którymi konkurowałam poprzednio. Liczy się w zasadzie tylko pierwsza nagroda, ale ja zwykle zdobywałam drugą, co nie zwraca nawet kosztów podróży. Nieoficjalnie organizatorzy mówili mi, że muzycznie byłam najlepsza, ale jury nagrodziło najszybszego. Słuchaczom imponuje sprawne przebieranie palcami. Jednym z ważniejszych elementów oceny gitarzysty jest szybkość gry, w środowiskowym slangu „wymiatanie”. Dziewczęcy kwartet gitarowy Ania uważała, że nie należy się poddawać, i z koleżankami założyła kwartet gitarowy. Przed kilku laty we cztery jechały do Słupska na Festiwal Sztuki Kobiet. Dziewczyny śmiały się z nazwy samej imprezy. – Co to za pomysł – sztuka kobiet? Ale było sympatycznie. Dziś nie ma ani festiwalu, ani żeńskiego kwartetu gitarowego. – Nie ma nawet z czego się śmiać – konkluduje Ania. – Nasz kwartet nie istnieje od momentu skończenia przez nas liceum, czyli od 1999 r. – dodaje jej koleżanka, Magda Czwojda. – Dlaczego się rozpadł? Każda z nas wybrała swoją drogę życiową. Ania Pietrzak i Dominika Białostocka zgłębiały tajniki muzyki klasycznej, Basia Walensa porzuciła grę na gitarze i zaczęła studiować politologię, a ja oddałam się nauce gry na gitarze elektrycznej i poszerzaniu wiedzy o jazzie i muzyce rockowej. Magda, kiedy już porzuciła gitarę klasyczną dla elektrycznej, a muzykę poważną dla jazzu, występowała m.in. z Michałem Wiśniewskim w Red Head. To może niższa kategoria gitarowego grania, ale za to wyższa grupa zarobkowa. Magda zwraca jednak uwagę na czysto techniczne różnice. – To dwa różne narzędzia, jeśli chodzi o technikę gry i rodzaj wykonywanej muzyki. Właśnie jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej, w której dokonuję porównania. Technika gry lewej ręki jest bardzo podobna. Różni się tylko charakterystycznymi „sztuczkami” typowymi dla np. muzyki rockowej (podciąganie strun). Inna jest natomiast praca prawej ręki. Gitara klasyczna to granie przy użyciu palców, natomiast elektryczna to gra kostką. Najważniejsza jest jednak artykulacja (sposób wydobywania dźwięku) i tzw. feeling. Z jednej strony, gitara klasyczna jest instrumentem delikatnym, niezbyt głośnym, w sam raz dla subtelnej dziewczyny, z drugiej jednak, wymaga poświęcenia… paznokci, którymi szarpie się struny. Taki, wydawałoby się, błahy problem może jednak wpływać na odsiew płci piękniejszej gitarowej. Niektórzy panowie – gitarzyści klasyczni, trochę się wstydzą swoich rąk, bo jednak facet z lakierem na paznokciach może budzić różne komentarze. A dziewczęta… – Kiedy się ćwiczy każdego dnia po trzy, cztery godziny – mówi Ania – paznokcie prawej ręki ścierają się i niszczą. Można je umacniać różnymi żelami, lakierami, cementować jak w tipsach, a w sytuacjach dramatycznych i nagłych w ruch idzie nawet taśma klejąca. Kobieta z testosteronem Ania Pietrzak też zaczęła ostatnio romansować z lżejszą muzą, choć jako pierwsza kobieta w Polsce nagrała już „poważną płytę z repertuarem gitarowym”. Krążek nosi nazwę „La Catedral” i zawiera solową klasykę XX w. – Ile osób przychodzi na koncert gitarzysty klasycznego? – żali się w towarzystwie swego obecnego mentora, Krzysztofa Orłowskiego, który jest właścicielem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 34/2006

Kategorie: Kultura