Powstanie w getcie warszawskim z drugiej strony muru W poniedziałek wielkanocny, 19 kwietnia 1943 r., wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Nigdy nie miało szansy powodzenia. „Godność, człowieczeństwo – tego broniliśmy”, mówił Marek Edelman. Czy tak odbierali powstanie sąsiedzi po drugiej stronie muru? Żydowskie getta stały się podczas II wojny światowej nieodłącznym elementem polskich miast. Utworzono ich niemal 30. Niemcy czynili wszystko, aby odseparować dzielnice żydowskie od „aryjskiej” części miasta. Odgradzał je nie tylko mur. Nieufność między Polakami a Żydami podsycała hitlerowska propaganda. Po ataku Trzeciej Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 r. gadzinowe media często odwoływały się do obrazu Żyda bolszewika, który zadał Polakom zdradziecki cios w plecy. Największe i najliczniejsze było getto w Warszawie. W szczytowym momencie – w marcu 1941 r. – na powierzchni ok. 400 ha stłoczono od 450 do 500 tys. Żydów. Na jedną izbę mieszkalną przypadało średnio 10 osób. Warunki sanitarne urągały wszelkim standardom. Z chorób i głodu do połowy 1942 r. zmarło ponad 100 tys. osób. Na porządku dziennym były masowe egzekucje czy pojedyncze morderstwa żydowskich mieszkańców. Getta były traktowane jako etap przejściowy do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Kiedy na początku 1942 r. przetestowano pierwsze komory gazowe i sprawdzono ich użyteczność w masowej eksterminacji ludności, podjęto decyzję o likwidacji żydowskich dzielnic. Już w styczniu 1942 r. rozpoczęły się deportacje Żydów z Łodzi. W lipcu i sierpniu przystąpiono do likwidacji pozostałych gett na terenie okupowanej Polski. Przewrotna propaganda Likwidacji getta towarzyszyła przewrotna akcja propagandowa. Aby zminimalizować ryzyko oporu, Niemcy tłumaczyli Żydom, że wywożą ich na wschód, gdzie będą pracować i mieszkać w o wiele lepszych warunkach. Na dowód dobrej woli na stacjach rozdawano chleb. Wielu osobom, umęczonym pobytem w getcie, deportacja mogła wydawać się wybawieniem. Po drugiej stronie muru wiedza o celu wywózek była równie nikła. Widziano przeładowane transporty Żydów, ale podobnie jak oni sami, także Polacy początkowo wierzyli, że jadą oni na roboty. Kiedy prawda wyszła na jaw, getto warszawskie było opustoszałe. W niecałe trzy miesiące, do września 1942 r., Niemcom udało się wywieźć ok. 300 tys. jego mieszkańców. Większość z nich – 265 tys. – trafiła do odległego o niespełna 90 km obozu zagłady w Treblince. Prawie 11,6 tys. zostało deportowanych do obozów pracy. Kolejne 10 tys. osób zamordowano podczas samego organizowania transportów. Szansę na pozostanie w getcie dawały „numerki życia”. Zazwyczaj otrzymywały je osoby, których praca była konieczna dla stołecznych fabryk, choć Niemcy dosyć łatwo dawali się przekupić. „Całe getto miało wtedy jeden jedyny cel – wspominał Marek Edelman – zdobyć numerek. Ale później przyszli i po tych z numerkami”. Szanse na przeżycie Garstka Żydów pozostałych w getcie mogła tylko wybrać sposób, w jaki umrze. W głośnej rozmowie z Hanną Krall Edelman powiedział: „Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas przyszli”. Siły powstańcze liczyły mniej niż 1,5 tys. osób, uzbrojonych słabo lub w ogóle nieuzbrojonych. Przeciwko nim Niemcy rzucili ok. 3 tys. wyszkolonych żołnierzy, w tym ponad 800 z Waffen-SS. Gdy się weźmie pod uwagę, jak nierówne były to siły, uznanie musi budzić fakt, że powstanie trwało prawie miesiąc. Powstanie przeżyło zaledwie kilku Żydów. W ich wspomnieniach najczęściej przewija się motyw osamotnienia. Chodziło nie tyle o deficyt militarnego wsparcia polskiego podziemia, ile o brak gestu solidarności z „aryjskiej” strony. Tuż za odgradzającym ich murem widzieli karuzele, które w wielkanocny czas bawiły mieszkańców stolicy. „Żydki się palą”, mówili przechodnie, patrząc na płonące getto. Ale byli wśród nich i tacy, jak aktor Marian Wyrzykowski, który tragedię warszawskich Żydów odbierał osobiście. „Getto ciągle się pali – notował w dzienniku. – Wiatr wieje na wschód, więc cała Warszawa krztusi się dymem, co jej słusznie przypomina tę tragedię ludzką. (…) Jestem tak przygnębiony, tak przybity, jak nigdy. I ten wstyd za poniewierane człowieczeństwo!”. Która postawa przeważała po „aryjskiej” stronie? Pytanie o stosunek Polaków
Tagi:
Krzysztof Wasilewski