Pomorski gangpol

Pomorski gangpol

Na Wybrzeżu siedmiu byłych i obecnych funkcjonariuszy policji działało w zorganizowanej grupie przestępczej O tajemniczym śledztwie w pomorskiej policji wiedzieliśmy od wielu miesięcy. Dla dobra sprawy musieliśmy poczekać z publikacją. Dziś wiadomo już wszystko. Prawie wszystko. W policji działali bandyci. Jeden z nich, sierż. Tomasz T., pracował w gdańskim wydziale Centralnego Biura Śledczego. W styczniu pisaliśmy już o aferze w gdańskim CBŚ. Sprawa dotyczyła zatrzymania nadkom. Sławomira D. podejrzewanego o współpracę z tzw. baronami z mafii paliwowej. Przy okazji wydało się, że w tym elitarnym wydziale preparowano materiały na kolegów, naczelnik prowadził na funkcjonariuszy prywatną teczkę o kryptonimie „Pretorianie”, z mieszkania operacyjnego czyniono prywatny lokal weekendowy itd. Do dziś w tej sprawie nie ma jednak oficjalnego stanowiska Komendy Głównej Policji. Zupełnie jakby nic się nie stało. Tymczasem do aresztu trafia kolejny funkcjonariusz z gdańskiego CBŚ. Zazdrosna żona W dochodzeniu wszystko zaczęło się układać od porwania w Gdyni 14-letniej Agnieszki M., córki gdyńskiego biznesmena. Wcześniej były już podobne zdarzenia. 21 marca 2002 r. dziewczynka wyszła z na spacer z psem. Ale do domu już nie wróciła. Została uprowadzona. Porywacze zażądali od jej ojca 350 tys. dol. okupu. Biznesmen zgodził się na warunki bandytów i zawiadomił policję. – To był koszmar – mówi. – Nie wiedziałem, co mam robić. Miałem świadomość, że dopóki córka jest w ich rękach, muszę być im posłuszny. Okup przekazano w jednej z gdyńskich dzielnic. Dziewczynka wróciła do domu. – Od tamtej pory podejrzewaliśmy, że w sprawę porwań i napadów mogą być zamieszani policjanci – stwierdza Konrad Kornatowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Dochodzenie prowadzili policjanci z gdańskiego CBŚ. – To były dziwne sprawy, dokonano bowiem dwóch porwań i jednego usiłowania, ale ofiarom nic złego się nie stało – tłumaczy oficer CBŚ. – Dobrze je traktowano, jedną wypuszczono bez okupu. Co istotne, system przekazywania pieniędzy był przygotowany bardzo profesjonalnie. Poza tym informacje nadchodzące ze środowiska przestępczego mówiły, że nie ma ono nic wspólnego z tymi wydarzeniami. Śledztwo trwało. Zatrzymano dwóch mężczyzn, byłych policjantów z Gdyni. Dalej pomógł przypadek. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Tomasz T., funkcjonariusz CBŚ, po służbie nie wrócił do domu. Zdenerwowana żona przeszukała jego ubrania. Znalazła m.in. kartę SIM z numerem telefonu i przekazała ją policjantom z CBŚ. Okazało się, że ten numer występuje w kontaktach z Robertem M., jednym z zatrzymanych mężczyzn, oraz że czas kontaktu pokrywa się z datą porwania Agnieszki M. Można więc było przypuszczać, że Tomasz T. współpracował z porywaczami. – Przesłuchano go w charakterze świadka – mówi oficer CBŚ. – Ale do niczego się nie przyznał. Twierdził, że znaleziona w jego rzeczach karta SIM należy do jego przyjaciółki. Wrócił zatem do pracy. Szefostwo CBŚ nie dało jednak wiary jego słowom. Odsunięto go od ważnych spraw, patrzono na ręce. Śledztwo prowadzone było w najgłębszej tajemnicy. Sprawą zajmowało się kilku zaufanych policjantów, dla których wydzielono specjalny pokój. Nikt poza nimi nie miał prawa tam przebywać. Badano m.in. billingi. Cela zmiękcza ludzi Na ogół w tego typu przypadkach sprawą zajmują się policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych KGP lub z innej jednostki. Tym razem prokuratura zgodziła się, aby dochodzenie prowadzono nadal w gdańskim CBŚ, gdyż koledzy Tomasza T. – jak określa to mł. insp. Jarosław Marzec, naczelnik tego wydziału – „sami chcieli wyrwać chwasta”. – Podczas narady w kierownictwie prokuratury zdecydowaliśmy, że dochodzenie kontynuować będzie gdańskie CBŚ – potwierdza Konrad Kornatowski. – Jak się okazało, była to dobra decyzja. O aresztowaniu Tomasza T. mówiło się już od dawna. W środowisku policyjnym było tajemnicą poliszynela. On sam jednak nie brał takiej możliwości pod uwagę. – Może był pewien, że niczego mu się nie udowodni – zastanawia się oficer CBŚ. – Zapomniał chyba jednak, że jego dwóch kompanów przebywało już w areszcie. A cela zmiękcza ludzi. Z biegiem czasu przybywało dowodów. Jeszcze w ub. r. aresztowano kolejnych podejrzanych. Byli to mężczyźni znani w trójmiejskim światku przestępczym, reprezentujący

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2003, 2003

Kategorie: Kraj