Dawek sterydów nie ustala lekarz, lecz kolega z siłowni, który „brał i wcale mu nie zaszkodziło” Na „nowych” w osiedlowych siłowniach mówi się po prostu „szkieletory”. Starzy bywalcy wysługują się nimi i potrzebują ich tylko przy robieniu zastrzyków z anabolików. W siłowni wytworzyła się hierarchia ważności, w której decydującą rolę odgrywa wielkość bicepsa. Do niedawna płacąc, klient mógł do woli korzystać z przyrządów. – Teraz trzeba uważać, kto nad tobą stoi. Zdarza się, że usłyszysz: „Spadaj szkieletorze!”. Lepiej w porę się usunąć, bo można wylądować na podłodze – mówi Andrzej, stały bywalec siłowni. Presja otoczenia i kult bycia silnym powodują, że coraz więcej młodych ludzi sięga po sterydy. Panuje moda, aby brać więcej niż inni i w ten sposób w krótkim czasie stać się najsilniejszym facetem w siłowni. Stosowane na wyczucie sterydy powodują szybkie powiększanie się upragnionych bicepsów. Do czasu, aż organizm odmówi współpracy. Zgony młodych, dobrze wyglądających mężczyzn przestają powoli dziwić. Produkowanie Herkulesa – Razem z kolegami ze szkoły chodziliśmy trenować do Herkulesa. Po roku nie miałem żadnych rezultatów. Jestem raczej drobnej budowy, ważę niecałe 70 kg. Pomyślałem, że pomogą mi odżywki. Zamiast przyrostu masy mięśniowej, nabawiłem się tylko sensacji żołądkowych. Tymczasem moi koledzy wyglądali coraz lepiej. Szybko domyśliłem się, o co chodzi. Nie byłem jednak na tyle głupi, żeby pójść na żywioł – mówi Piotr (anonimowość jest warunkiem naszej rozmowy). – Zacząłem brać pod kontrolą znajomego lekarza. Ten najpierw kazał mi popukać się w czoło. Byłem jednak uparty. Przepisał mi więc taką dawkę, żebym za kilka lat nie musiał mówić o sobie: byłem młody i głupi – opowiada Piotr. – W szatni walały się puste fiolki i opakowania. Bez najmniejszego skrępowania robiono sobie zastrzyki. Ja miałem w tym doświadczenie, więc często pomagałem innym. Czemu przestałem? Czytałem wszystkie publikacje na temat dopingu i trochę się przestraszyłem. Potem musiałem pójść do wojska i przez dwa lata nie widziałem swoich kumpli. Gdy ich w końcu zobaczyłem, nie mogłem uwierzyć, co ze sobą zrobili. Byki z włosami na plecach, zamiast na głowie. Zupełnie nie potrafili się kontrolować. Wystarczyło, że źle na nich spojrzałeś, a już była zadyma. Droga na skróty Większość kulturystów zaczyna od metanabolu i omnadrenu. Terapeutyczna dawka metanabolu to 5 mg. Kulturyści potrafią przyjmować nawet 20 mg dziennie. Rosyjski metadrastelon może kosztować 120 zł za paczkę. Starcza na tydzień, jeśli brać po trzy tabletki dziennie. Przy sześciu jest jednak lepszy efekt. Łykanie metanabolu dla wytrawnych koksiarzy to zaledwie gra wstępna. – Początkowo przed każdym treningiem brałem 2 mg. Szybko zacząłem zwiększać dawki. Po paru miesiącach doszedłem do 10 mg. Błyskawicznie skoczyła mi waga. Przy swoich kolegach nadal jednak wyglądałem jak leszcz. Zacząłem się szprycować, początkowo 250 mg omnadrenu w pośladki – mówi Rafał. Dawek sterydów nie ustala lekarz, lecz kolega, który „brał i wcale mu nie zaszkodziło”. Faceci z siłowni uważają siebie za ekspertów. Nikt nie bierze pod uwagę indywidualnych możliwości organizmu. – Później widzisz, że jeden z drugim mają gęby jak księżyce. To za sprawą leków, które zatrzymują wodę w organizmie. Mięśnie rzeźbione za pomocą sterydów nie wytrzymują tempa, organizm nie nadąża. Mnożą się kontuzje. Podchodzę do delikwenta i mówię: gościu, zmniejsz dawkę. Nie wyrzucam od razu, bo wiem, że to niczego nie załatwi. Staram się tylko uświadomić tym ludziom, jak łatwo zrobić sobie krzywdę – mówi Robert, trener z 20-letnim stażem. Śmierć 20-letniego Pawła nie była dla nikogo zaskoczeniem. – Wyglądał jak mutant, brał leki garściami – mówią koledzy z siłowni. – Miał takie dni, że trzeba go było omijać z daleka. Chciał wystartować w zawodach, starał się maksymalnie odtłuścić i odwodnić ciało. Pewnego dnia zasłabł i nigdy już się nie ocknął. – Trening jest po to, aby się zmęczyć. Kto nie chce się spocić, nie powinien w ogóle ruszać sztangi. Efekty osiągane dzięki środkom dopingującym są krótkotrwałe, nie da się ich utrzymać bez ciągłego wspomagania. Wielkość mięśni to sprawa drugorzędna. Liczy się forma i siła, jaką ktoś zdoła wypracować.
Tagi:
Paulina Nowosielska