Często traktujemy polisy z funduszem inwestycyjnym jako narzędzie szybkiego zarobku Prof. Romuald Holly, dyrektor Krajowego Instytutu Ubezpieczeń – Czy świadomie kupujemy polisy i potrafimy ocenić, jakie ubezpieczenie jest dla nas najlepsze? – Klienci firm ubezpieczeniowych w Polsce nadal zbyt często traktują polisy z funduszem inwestycyjnym w sposób „spekulacyjny”, jako narzędzie szybkiego zarobienia pieniędzy, mimo że wielu z nich już się na tym sparzyło. Inna sprawa, że w taki sposób na ogół przedstawiano im ten rodzaj ubezpieczenia, co jest nieporozumieniem. Dlatego właśnie wciąż duży pozostaje odsetek osób, które czują się zawiedzione, rozczarowane, oszukane i zapowiadają rezygnację z polisy lub choćby rozważają taką możliwość. – Ale czy te zamiary są przekuwane w czyn? Od zapowiedzi rezygnacji do realizacji droga daleka. – Nie wiemy dokładnie, ile polis na życie jest rzeczywiście likwidowanych. Komisja Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych, również monitorująca ten problem, na razie może wnioskować jedynie na podstawie danych od towarzystw ubezpieczeniowych. Te zaś niechętnie ujawniają przypadki rezygnacji z ubezpieczeń. Częstą praktyką jest np. zaliczanie do czynnych polis tych, które jeszcze nie zostały formalnie wypowiedziane i rozliczone, ale w rzeczywistości od dawna już nie są opłacane. Na podstawie informacji z wielu źródeł uważam, że upadających polis mamy o ok. 20% więcej, niż wynika to z oficjalnych enuncjacji, co oznacza, że jedynie w tym roku (tj. od stycznia do września 2003 r.) w Polsce zrezygnowano nie z ok. 250 tys., lecz co najmniej z 300 tys. polis. Ta liczba obrazuje stałą tendencję na naszym rynku ubezpieczeniowym i zapewne utrzyma się w przyszłych latach na podobnym poziomie. – Jak w świetle badań KIU można porównać to, co się dzieje w Polsce, z sytuacją na rynkach ubezpieczeniowych Europy Zachodniej? – Tam generalnie przypadki rezygnacji z polis są rzadsze niż u nas, klienci lepiej wiedzą, co kupują, rzetelniej niż w Polsce informuje się ich o brakach i zaletach poszczególnych rodzajów ubezpieczeń. Poza tym ubezpieczenie nie jest tam wydatkiem tak dotkliwym dla budżetu rodzinnego jak w Polsce. W USA polisa kosztuje przeciętnie pięć razy mniej niż u nas, w Europie Zachodniej – dwa, trzy razy mniej. Wszystko to nie znaczy, że na tamtejszych rynkach ubezpieczeniowych nie dochodzi do bolesnych dla klientów zawirowań, jak choćby w USA i Kanadzie na początku lat 90. czy ostatnio w Wielkiej Brytanii i w Szwecji, gdzie organa nadzoru ubezpieczeniowego wraz z innymi agendami rządu ostro zareagowały na nierzetelne praktyki towarzystw i posypały się kary. – Z ankiety KIU wynika, że co piąty ubezpieczony uważa, iż polisy z funduszem inwestycyjnym stanowią najlepszą formę zabezpieczenia finansowego. – To bardzo wysoki odsetek swoistego optymizmu, nieco zaskakujący w świetle tego, co zdarzyło się w ciągu ostatnich trzech lat. Wbrew temu, co sądziliśmy pierwotnie, wina za obecny stan rynku ubezpieczeń na życie leży nie tylko po stronie ubezpieczycieli, ale także po stronie ich klientów, którzy, mówiąc kolokwialnie, „sami tego chcieli”… – Ponad 30% ankietowanych jest niezadowolonych z efektów, jakie przynosi ubezpieczenie z funduszem inwestycyjnym. To dużo? – Jak na usługę finansową pełniącą tak ważną rolę w życiu, to bardzo dużo. Ta skala niezadowolenia jest zrozumiała, gdy popatrzymy, jak nikłe sumy w porównaniu z nadziejami i oczekiwaniami otrzymują ci, którzy teraz rozliczają swe polisy. Firmy ubezpieczeniowe z kwot inkasowanych od ludzi najpierw opłacają koszty akwizycji, swoje prowizje i prowizje doradców inwestycyjnych, słowem – wszystkie koszty. Dopiero nadwyżka, której wysokość bywa tajemnicą nawet dla nadzoru ubezpieczeniowego, jest inwestowana. Klienta najczęściej nie informuje się, że tego typu polisa to inwestycja wieloletnia i niekoniecznie całkowicie pewna. – Czy akcja „Dobra Polisa” może być remedium na obecną, jak pan to określa, chorobę ubezpieczeń na życie? – Inicjatywa certyfikacji produktów ubezpieczeniowych znakiem jakości „Dobra Polisa” została podjęta z myślą o klientach niekorzystających z pomocy profesjonalnych doradców lub tych, których wiara w agentów została zachwiana. Certyfikat „Dobra Polisa” to dowód rzetelności ubezpieczenia. Nie zwalnia on oczywiście nabywcy polisy od zapoznania się z warunkami umowy i suwerennej decyzji co do wyboru oferty. Ma jednak ten wybór ułatwić, rozwiać obawy przed ubezpieczycielem, którego produkt po poddaniu niezależnej, surowej procedurze certyfikacyjnej zostanie uznany za bezpieczny i przyjazny
Tagi:
Andrzej Dryszel