Eksperci od prawa drogowego i bezpieczeństwa ruchu oceniają nowe propozycje zmian przepisów dla kierowców Zabierać prawa jazdy i samochody, pakować kierowców za kratki, wysyłać ich na ponowne egzaminy, a podejrzanych o alkoholizm kierować do psychiatry. Każdego niemal dnia ogłasza się jakieś cudowne recepty uzdrowienia ruchu drogowego w Polsce. To często oderwane od siebie pomysły, które robią krótkotrwałą karierę w mediach. Jednak politycy i eksperci na wyścigi próbują znaleźć skuteczny lek na niesfornych kierowców. Czy te pomysły będą skuteczne? Andrzej Grzegorczyk, sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która monitoruje większość projektów, jest zdania, że nie, ponieważ Polakom łamiącym prawo drogowe przede wszystkim brakuje poczucia nieuchronności kary. A tego nie zmieni nawet najbardziej zaskakujący czy sprytny pomysł na odbieranie prawa jazdy lub samochodu. Tutaj potrzebna jest zmiana mentalności, na którą czeka się pokoleniami. Żaden nawet najbardziej tragiczny wypadek na drodze nie jest zjawiskiem mającym tylko jedną przyczynę, np. przekroczoną prędkość czy jazdę pod wpływem alkoholu (choć statystyki pokazują, że są to przyczyny dominujące). Życia i zdrowia nie zagwarantują w stu procentach ani zapięte pasy, ani włączone w dzień światła. Dobre punkty karne W Polsce każdy każdego próbuje przechytrzyć. Policjanci zwykle starali się skryć za łukiem drogi i znienacka zatrzymać rozpędzonego rajdowca, kierowcy natomiast zakładali sobie antyradary i ostrzegali mrugnięciami świateł nadjeżdżających z przeciwka. Czy jednak zakaz ukrywania się patroli drogowych posłuży lepszemu przestrzeganiu przepisów i bezpieczeństwu na drodze? Komisarz Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji uważa, że tak. Niedawne wytyczne komendanta głównego przenoszą zadania dotychczasowych patroli policyjnych na urządzenia techniczne – fotoradary i wideorejestratory. Policjanci obecnie powinni być dobrze widoczni i to podziała prewencyjnie na wszystkich rozpędzonych, aby zwolnili w terenie zabudowanym, w pobliżu szkół i skrzyżowań. Andrzej Grzegorczyk stara się wykazać, że bezpieczeństwo na drodze jest nie tyle wypadkową zaostrzania przepisów, ile efektem przestrzegania już istniejących. I to nie tylko przez kierowców, lecz także sędziów i prokuratorów. Mimo że od czterech lat funkcjonuje zaostrzone prawo, wyjątkowo rzadko sądy orzekają maksymalną karę przewidzianą przepisami. Nawet pijani zabójcy drogowi są uwalniani z więzienia przez łagodny wymiar sprawiedliwości. Mało tego, czasami zwraca się im prawo jazdy, które przepis pozwala odebrać na zawsze, na całe życie. Zdarzyło się również, że tak wspaniałomyślnie potraktowany kierowca znów siadł „zapruty” za kierownicą, i znów zabił. Pijani kierowcy to z pewnością jedno z najgroźniejszych zjawisk i warto walczyć o skuteczne instrumenty, wśród których wielu wymienia przepadek pojazdu stosowany bezwzględnie wobec pijanych sprawców wypadków. Ten pomysł spotkał się z poparciem np. ekspertów z Instytutu Transportu Samochodowego. Polemikę wywołała wiadomość ze Świdnika, gdzie pracownicy prokuratury badali akta spraw pod kątem przestępstw lub wykroczeń popełnionych pod wpływem alkoholu. Zastanawiano się więc, czy nałogowym alkoholikom trzeba zabierać prawo jazdy. Wiadomo, że patologicznie uzależnionym nikt nie powinien wydać prawa jazdy, a jeśli już ktoś stał się alkoholikiem po uzyskaniu tego dokumentu, powinien być skierowany na powtórne badania. Można też się zastanawiać nad odbieraniem prawa jazdy za szczególnie niebezpieczną jazdę, za alkohol albo tylko znaczne przekroczenie dozwolonej prędkości. Wojciech Kotowski, autor komentarzy do ustawy Prawo o ruchu drogowym, uważa, że ukaranie mandatem 500-złotowym może być mało dotkliwą karą i postulowałby, by za poważne wykroczenia kierować sprawę do sądu grodzkiego, który może wymierzyć karę do 5 tys. zł, choć i taka kwota może się okazać znośna dla osób zamożniejszych. Ekspert uważa, że w przypadku wielu wykroczeń i przestępstw drogowych skuteczniejszy jest areszt, zamiast grzywny czy punktów karnych. – Areszt, choć został wpisany do kodeksu wykroczeń, jest jednak rzadko orzekany w sprawach o zagrożenie bezpieczeństwa na drodze. W przypadku kierowców, którzy jadą po spożyciu alkoholu, praktyka idzie jednak w dobrym kierunku – uważa prawnik. Orzekanie zakazu prowadzenia pojazdów na okres powyżej jednego roku skutkuje tym, że kierowca musi odbyć ponowny kurs i zdać egzamin teoretyczny i praktyczny. To bardziej skuteczne od mandatu, zwłaszcza że kierowcy „po przejściach” trudno jest zdać egzamin za pierwszym razem. Zatrzymywanie prawa jazdy na czas
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz