Poprawny buntownik
Z GADZIEJ PERSPEKTYWY Siedem milionów obywateli RP w stosownych badaniach ankietowych ujawniło przemożną chęć obejrzenia zekranizowanego “Przedwiośnia”. Siedem milionów widzów to siedem milionów biletów kinowych. Gdyby je zaniżyć do okrągłej sumy 10 zł, to daje 70 milionów złotych. Film kosztował jakieś 5 milionów dolarów USA, czyli ok. 20 milionów złotych. Gdyby film obejrzała tylko połowa zdeklarowanych, to już warto było go nakręcić. Zwłaszcza że ma powstać jeszcze telewizyjny serial, cztery albo sześć odcinków. Co pokryje koszty promocji wydane przez TVP S.A. Film “Przedwiośnie” powstał i młodzież powinna go nie tylko obejrzeć, ale i uczyć się na nim. Młodzież zbuntowana, ale zwłaszcza ta pogodzona z życiem, pragnąca uczestniczyć w “wyścigu szczurów”, młodzież kształcąca się w kierunku marketing-zarządzanie. Bo oto mamy kolejny, ale już wyjątkowo czysty produkt filmowej poprawności ekonomiczno-politycznej. Mamy bohatera, notorycznie zbuntowanego młodzieńca. Jego bunt jest elegancki, naturalny, bez większych ideologicznych drgawek. Niepotrzebnych lektur, dylematów. “Pieprzyć wszystko, tylko punk” – rzekłby dziś Baryka, gdyby miał na głowie różowy czub. Podobnie publicystyczno-polityczne przypadki i doświadczenia są niezwykle poprawne. Najpierw młodzieńcza przyjaźń pięciu różnonarodowych chłopców. Potem rewolucja krwawa i zachłanna, która pożera wszystko, zwłaszcza swoje dzieci, wznieca waśnie narodowościowe. Rewolucja poprawnie schematycznie pokazana. Szkoda, że zabrakło tam Newerlego i jego “Zostało z uczty bogów”. Potem chaos. Potem Polska. Alkoholska, biedna, zapyziała, ale swojska. Łapiąca za serduszka. Biedna, lecz tylko w tle. Pieniacka, lecz tylko w tle. Komunizująca, socjalizująca, lecz na dalekim planie. Blanżkowata, ale szlachetna. Generalnie pięknie jest pomimo całej tej brzydoty, krwi, mgły i bebechów, równie pięknie podanych. Na pewno każda pani od polskiego, a zwłaszcza ta dbająca, aby uczniowie poprawnie zdali maturę, zaleci oglądanie filmu o buntowniku Baryce. Buntowniku poprawnym wedle szlachetnego zalecenia, iż kto “za młodu nie był romantykiem”, to dalej coś tam. I pal licho, że reżyser ubił nam Czarusia, czego w lekturze nie było, co warto dopowiedzieć tym, którzy do końca nie doczytali. Ale jakże pięknie go ustrzelił! Niczym sokoła w locie! A szkoda chłopaka, który tak pięknie się zapowiadał. Tak kochał. I rozkochiwał, każdą, przecudnej urody pannę i wdowę. Rozkochiwał też niezwykle poprawnie politycznie, publicystycznie, obyczajowo. Stąd nawet druga klasa zreformowanego gimnazjum może na film spokojnie się udać, nawet pod okiem księdza-katechety. Bo poprawnie zbuntowany Czaruś też poprawnie romansuje, zwłaszcza na tle kinowych propozycji obcojęzycznych. Siedem milionów widzów niecierpliwie czekało na “Przedwiośnie” – producent i reżyser skroili dzieło na miarę oczekiwań owych średnich sondażowych siedmiu milionów. Wykonali doskonały bryk z lektury szkolnej. Film przecudnej urody. Nie nużący, nie denerwujący, nie obrażający, nie zmuszający do myślenia. Producenci pochwalili się, że jest nakręcony sześciogodzinny materiał filmowy. Może teraz reżyser zmontowałby wersję już nie dla siedmiu milionów, lecz siedmiu procent obywateli RP z wyższym wykształceniem. A może nawet dla grupy mniejszej, ale ciut myślącej, ciut od kina wymagającej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint